Mój ojciec był wcześniej żonaty z inną kobietą i z tego małżeństwa ma córkę Sarę. Moja mama nauczyła ją wszystkiego, co umiała: gotować pyszne obiady, piec, szyć. W wieku dziewiętnastu lat Sara została matką. Ojciec dziecka ją porzucił.
Matka pomagała jej, jak tylko mogła, oddając swoje serce i duszę przyszywanemu wnukowi. Chodziła z nim na spacery, kupowała mu ubrania i zabawki.
Sara podjęła pracę dopiero wtedy, gdy jej dziecko poszło do przedszkola. Mama nawet zameldowała ją w naszym mieszkaniu, żeby wszystko było jak należy. W każdym razie, jak widać, moja mama włożyła całe swoje serce w moją siostrę.
I tak po tym, jak dostała pracę w miejscowym urzędzie, związała się też z mężczyzną, który tam pracował. Dziecko miało wtedy pięć lat. Wynajęli sobie mieszkanie, a rok później postanowili zalegalizować swój związek.
Mama kupiła dla Sary piękną sukienkę. Zorganizowała salę, opłaciła muzyków. Wspólne z ojcem chcieli też dać prezent- sporą kwotę na dobry początek.
Przed ślubem moja siostra zadzwoniła do taty powiadomić go, że tylko on jest zaproszony na uroczystość, bez mojej matki i mnie. Ja, oczywiście miałam w nosie ślub i moją siostrę, której, muszę przyznać, bardzo nie lubiłam.
Ale moja matka, która z miłością zainwestowała w nią tyle czasu i energii była załamana. Cóż mogę powiedzieć, kochała ją jak własną córkę. Nawiasem mówiąc, niejednokrotnie byłam o to zazdrosna, kiedy wydawało mi się, że jestem mniej kochana niż Sara.
Mój ojciec był oburzony, dlatego zamiast 20 tysięcy wziął tylko 200 złotych, które wręczył nowożeńcom w urzędzie stanu cywilnego. Życzył córce powodzenia, ukłonił się, a potem wrócił do domu.