Witam!!! Chciałabym podzielić się moją historią i pozostać anonimowa!
Potrzebuję porady!
Oto moja historia.
Wyszłam za mąż z miłości w wieku 18 lat. Byłam bardzo młoda, zakochana i po roku związku zdecydowaliśmy, że nie możemy się bez siebie obejść. Więc ja – w wieku 18 lat, on – w wieku 22 lat, pobraliśmy się.
Rok później urodziło się dziecko. Wszystko co było cudowne, się skonczyło. Zaczęły się trudne lata. Była duża inflacja, móje wynagrodzenie na urlopie wychowawczym było znikome, jego pensja – też. Postanowił wyjechać za granicę, żeby lepiej zarabiać. Zostałam sama z dzieckiem. Nawet nie zdążyliśmy się do końca poznać. I tak było rok w rok.
Było coraz lepiej i błagałam go, żeby wrócił do mnie i dziecka. Tu też była praca. Ja również zaczęłam pracować. Z jego dochodami i moimi, z pomocą rodziców , mogliśmy sobie poradzić jak wiele innych rodzin. On nie chciał. Zostaliśmy z jednym dzieckiem, bo on nie chciał drugiego. Nie było pieniędzy na kolejne. Ale nawet z jednym nie zrezygnowałby z wyjazdu za granicę. Przyjeżdżał na chwilę i znowu wyjeżdżał.
Pieniądze ledwie wystarczały na normalne życie. Gdyby to było dużo, powiedziałbym, że było warto. Ale wciąż mieliśmy kredyty, które nadal spłacamy – to na dach, to na samochód, to na pralkę, jak wszystkie rodziny w kraju.
Rozmawialiśmy wiele razy, ale nigdy nie wrócił do domu. Wychowywałam dziecko sama, nigdy nie powiedziałam mu, że kiedy byłam chora (nie chciałam go martwić), byłam zarówno matką, jak i ojcem w domu, w tych wszystkich dobrych i złych chwilach, we wszystkich kłopotach związanych z nastoletnim dzieckiem.
Byłam chora ze stresu i zmartwień.
Jestem pozytywną osobą, zawsze miałam przyjaciół, niektórzy są z mojego dzieciństwa. On jest innym typem człowieka.
Nie ma ani jednego przyjaciela.
Są tylko koledzy.
Po 25 latach za granicą wrócił do domu, ale nie z pieniędzmi, ale z długami. Ze sprzedaży nieruchomości po babci zwróciłem mu część pieniędzy. Nigdy nie przestał mi dziękować i powtarzać, że mnie kocha. Może i kocha, jest z nami, nie pije, nigdzie nie wyjeżdża.
Niektórzy powiedzieliby, że jest mężczyzną marzeń! Ale żeby zachować ten spokój, ja też nie mogę prawie nigdzie wychodzić!
Rzadko widuję się z przyjaciółmi, on nikogo nie lubi. Jest zły, że ja ich mam, on sam nie ma żadnych. Po pracy wraca do domu i kładzie się przed telewizorem.
Nie nakładam makijażu, nie noszę ładnych ubrań, bo on się złości. Wyglądałam jak duch.
Jem, śpię, chodzę do pracy, gotuję, sprzątam i to wszystko.
Raz lub dwa razy w roku wyjeżdżamy na wakacje, ale oczywiście sami. Nic złego, ale czasami miło jest być z przyjaciółmi, ale on nikogo nie lubi. Nadal ich nie lubi!
Kiedyś wszystko przełykałam, żeby miał spokój w domu, wiesz, nie pił, nie bił mnie,ale zachorowałam.
Widocznie stres każdego dnia – praca, dom, teraz chorzy rodzice, opieka nad wszystkimi, brak życia towarzyskiego i pozytywnych emocji wokół mnie, odblokowały chorobę. Niestety to już nie uleczalny stopień raka.
Teraz nie wiem ile życia mi zostało, ale gdybym mogła cofnąć czas, nie żyłabym w ten sposób!
Najpierw pomyślałabym o sobie, potem o innych!
Dziecko poszło swoją drogą, a dla rodziców robię wszystko, co mogę.
Mój mąż, bez względu na to, jak bardzo powtarza, że mnie kocha, tłumi moje uczucia swoimi wymaganiami dotyczącymi wszystkiego.
Gdybym mogła cofnąć czas, pewnie bym od niego odeszła! Ale teraz nie mam już na to czasu!