Adam od dawna myślał, że nadszedł czas, aby się ożenić. Jego żona zmarła z powodu choroby, a samemu z dziećmi trudno było sobie poradzić. Ciągle myślał o Monice, ale ona nie miała doświadczenia – nie miała własnych dzieci. Teściowa prosiła go, by ożenił się z Wiktorią. Była domatorką, gospodynią domową, matką dwójki dzieci. Ale to była jego była dziewczyna, czy był sens zakładać z nią rodzinę? Pewnego dnia postanowił jednak do niej pójść.
– Witaj, Adamie.
Wiktoria wysłała dzieci na dwór i zaczęła częstować swojego gościa bułeczkami. Zaproponowała też drinka, ale Adam odmówił. Spojrzeli na siebie i zdali sobie sprawę, że to konieczność, a nie uczucie, zbliża ich do siebie.
– Żadnemu z nas nie wyszło to na dobre, a przecież dobrze się znaliśmy. A teraz… mruknął Adam.
– Nie, nawet nie chcę tego słuchać. Jeśli nie chciałeś mnie wcześniej, to teraz też nie musisz. Spóźniłeś się, Adamie. Powinieneś był poprosić mnie o rękę 20 lat temu, kiedy ja poprosiłam cię, żebyś wybrał mnie. Kiedyś kręciłeś na mnie nosem, a teraz nie chcę wracać do starego – odpowiedziała Wiktoria.
– Nie bądź taka pochopna, zastanów się…
– Ja już dawno podjęłam decyzję, przy moich dzieciach czuję się bezpieczniej, żyję dla nich. Nie obraź się, ale tego, co się przeżyło nie da się cofnąć.
Adam wyszedł. Było tylko jedno wyjście – Monika. Ona była prostsza niż Wiktoria. Zaczął więc do niej wpadać, aby rozpocząć znajomość. Cała wieś o tym huczała, plotki dotarły do jego teściowej.
– Adam, dlaczego związałeś się z Moniką? Wiktoria powiedziała, że nie, więc zacząłeś łapać co popadnie? – powiedziała teściowa.
– No proszę…
– To pusta kobieta, nie pasuje do ciebie. Nic dobrego z tego nie wyniknie, Monika nie jest stworzona do życia rodzinnego. Nie ma uczuć macierzyńskich, nigdy nie pokocha dzieci. Jeśli wprowadzisz ją do domu, odejdę. Nie będę z nią mieszkać ani jednego dnia.
Teściowa wyjechała.
Wszystko zdawało się układać jak najlepiej, tylko dzieci bały się nowej macochy. Monika nie umiała sobie radzić z dziećmi, sama tak mówiła. Całe życie marzyła o tym, żeby mieć dzieci, ale swoje własne. Kiedy Adam w końcu zrozumiał, że z tego też nic nie wyjdzie, rozstali się.
Było mu ciężko samemu, bo wszystkie dni powszednie i święta stały się takie same. Sąsiedzi patrzyli na wdowca i kręcili głowami. Wyczerpał się, schudł, a jego stan zdrowia nie był dobry. Żeby jakoś odetchnąć, wysłał dzieci na wakacje do teściowej. A sam został, nie było nic, co by go trzymało w domu. Proponował teściowej, żeby sprzedała dom i zamieszkali razem, ale ona wiedziała, że prędzej czy później będzie musiał poszukać sobie żony.
– Nie chcę nawet słyszeć o małżeństwie. Wystarczy! Razem wychowamy dzieci, sam nie dam rady – powiedział Adam.
– Nie bierz tego za pewnik, ile masz lat…
Adam nie był przyzwyczajony do bycia samemu w domu, więc cisza wydała mu się dzika. Przez całą noc nie mógł zasnąć – głupie myśli nie dawały mu spać. Zastanawiał się, co robić dalej. Nagle wydało mu się, że słyszy kroki.
– Kto tam jest? – Adam zerwał się do działania.
Nikt nie odpowiadał, co było jeszcze bardziej przerażające. Adam zapalił światło i wyszedł na ganek – nikogo tam nie było.
– Czy żona przyszła sprawdzić, co z nim? – Adam zadał sobie pytanie o swoją zmarłą żonę.
W środku nocy zadzwonił do teściowej.
– O, Boże! Adam! O co chodzi? Co się stało? – zapytała teściowa.
– Nie mogę słuchać tej ciszy, mamo. Przyjdę do ciebie w nocy.
– No, przyjdź. Pościelę ci łóżko w salonie, żebyś nie budził dzieci. Potrzebujesz odpoczynku. Twoja głowa jest cała siwa od zmartwień.
Czy Adam kiedykolwiek myślał, że przybiegnie do teściowej jak małe dziecko? Nie! Jego dom był taki pusty bez żony. Gdyby wiedział o tym wcześniej… Robi się jasno…. Samotność jest tak ciężka…