Urodziłam się w małej miejscowości. Po ukończeniu ósmej klasy poszłam do szkoły gastronomicznej, którą ukończyłam cztery lata później. Potem pracowałam w barze w swoim zawodzie, ale pięć lat później zrozumiałam, że trzeba coś zrobić ze swoim życiem. Płacili mi grosze, a ja chciałam więcej od życia.
W pracy poznałam Tomasza, który mieszkał w Warszawie i miał odpowiednie koneksje w stolicy. Pojechałam do Warszawy i umówiłam się z nim na spotkanie. Poprosiłam go o pomoc w dostaniu się na studia. Nie odmówił mi, ale powiedział, że to będzie kosztować. Miałam pieniądze, zaoszczędziłam. Za tę pomoc zapłaciłam dużo pieniędzy.
Udało mi się również kupić nowe świadectwo. Zapłaciłam za nowe dokumenty. To były czasy, gdy dokumenty były jeszcze papierowe. Z dokumentów wynikało, że jestem pięć lat młodsza, a na moim nowym świadectwie były same piątki.
Tomasz pomógł mi dostać się na studia.
Zaczęło się dla mnie nowe życie. Otaczali mnie teraz zupełnie inni ludzie, to byli młodzi i weseli chłopcy. Rok później wyszłam za mąż. Moim mężem był Marek, który miał wtedy dziewiętnaście lat. Pochodził ze stolicy, a ja zameldowałam się w mieszkaniu jego rodziców.
Po tym jak skończyłam studia, w kraju zaczęła się zmiana. Komuna upadła. Razem z mężem szybko się urządziliśmy, wynajęliśmy mały lokal i otworzyliśmy knajpę. Potem udało nam się ją odkupić i staliśmy się właścicielami własnego baru.
Żyliśmy z mężem całkiem dobrze, choć nie mieliśmy dzieci. I pewnego dnia postanowiliśmy odwiedzić wioskę, w której spędziłam swoje młode lata. Spotkałam się z moimi znajomymi z klasy i przyjaciółmi. Oczywiście miałam zupełnie inne życie niż oni i wyglądałam o wiele lepiej niż moi koledzy. Zazdroszczono mi, a jeden z kolegów z klasy powiedział mojemu mężowi, że pracowałam w barze i mam więcej lat niż myślał.
Marek zaczął robić mi wyrzuty, że go oszukuję. Bardzo się zmienił, zaczął nadużywać alkoholu. Rozwiedliśmy się. Trzeba było podzielić rodzinną firmę. Ja kupiłam mieszkanie, a mąż miał wiele kredytów w bankach, które po naszym rozwodzie brał na drapieżny procent. Wszystko się zawaliło.
W tej chwili nadal pracuję, choć osiągnęłam już wiek emerytalny. Często myślę o Tomaszu, który kiedyś powiedział, że jestem nierozsądna fałszując dokumenty. Ale nikt nie może zmienić przeszłości i nikt nie może naprawić błędów młodości.
Niedawno byłam w odwiedzinach u mamy i spotkałam koleżankę z klasy. Ona już od dwóch lat jest na emeryturze i zajmuje się wnukami i ogrodem warzywnym. Ja nadal muszę pracować, a moje zdrowie już nie jest dobre. Za młodu robimy pochopne rzeczy, za które musimy płacić w dorosłym życiu.
Liczę na poradę jak naprawić swoją głupotę, którą zrobiłam lata temu.