Kiedyś zostaliśmy zaproszeni przez znajomą na jej urodziny. Obchodziła je w domu. Gości było mnóstwo, wszyscy siedzieli bardzo blisko siebie przy stole. Towarzystwo było w różnym wieku, od dzieci po osoby starsze. Gospodyni nakryła do stołu i zapytała nas, ile pierogów zwykle jemy. A potem powiedziała:
-4 dla dzieci i 6 dla dorosłych. Nakładano na talerze, liczono pierogi. Do pierogów dołożyła domowej roboty sałatkę.
Nikt nie miał pytań o pierogi, ale był pewien dyskomfort. Jola powiedziała:
-Dalej będzie po jednym pomidorze i ogórku oraz po jednym kotlecie.
Gorące ziemniaki można było jeść do woli, a także z kiszoną kapustę.
Pamiętam te urodziny, bo nie były całkiem zwyczajne. Kiszone ogórki też były na sztuki.
Kobieta, która siedziała obok mnie, zapytała, czy zjem pomidora. Zamieniłyśmy się, ona zjadła dwa pomidory, a ja dwa pyszne chrupiące ogórki.
Mój mąż natomiast z radością przyjął cały mój czosnek.
Jak dzieliła trunkami, już nie pamiętam. Ja w tym czasie prawie nie piłam.
Na deser kawałek ciasta dla każdego. Resztki poszły do lodówki. Za to było dużo dżemu jagodowego. Domowej roboty.