W wieku dwudziestu lat poznałam swoją prawdziwą miłość. Byłam młoda i naiwna. A potem zaszłam w ciążę. Gdy tylko pokazałam ukochanemu test ciążowy, zniknął.
Nie czekałam na jego powrót i postanowiłam pozbyć się dziecka. Lekarz przekonywał mnie do zatrzymania dziecka i ostrzegł przed konsekwencjami. Ktoś mógłby mnie potępić, ale ja naprawdę myślałam o dziecku. Co ja, młoda i bezrobotna, mogłabym mu dać? W tamtym czasie nie miałam mieszkania, wykształcenia ani pieniędzy. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że urodzenie dziecka położy kres mojemu przyszłemu życiu.
Nie było mi łatwo przez to przejść. Nie raz śniły mi się koszmary. Wtedy postanowiłam jakoś zmniejszyć swój ból i poszłam do psychologa. Minęło kilka lat, zanim w końcu mogłam spać spokojnie.
Od tamtej pory nie mogłam nawet patrzeć na mężczyzn. Wydawało mi się, że wszyscy są tacy sami. Potem zaczęłam się rozwijać. Znalazłam pracę i awansowałam. Tam poznałam mojego przyszłego męża. Poznaliśmy się na konferencji. Był pierwszą osobą, przed którą całkowicie się otworzyłam. Był jedyną osobą, której mogłam wszystko powiedzieć. Czas mijał. Pobraliśmy się i zaczęliśmy myśleć o dziecku. Niestety, nie mogłam zajść w ciążę. Poszliśmy więc do lekarzy. Powiedzieli nam, że jesteśmy zdrowi, ale konsekwencje przeszłości dały o sobie znać. To, co zrobiłam w młodości, nie przeszło bez echa.
Zaakceptowaliśmy więc, że będziemy musieli żyć sami. I postanowiliśmy żyć tak, jak nam się podoba. Jakkolwiek samolubnie by to nie brzmiało, byłam zadowolona z takiego życia. Byłam nawet szczęśliwa, że nie mogłam zajść w ciążę.
Kiedy skończyłam 43 lata, w moim ciele zaczęły zachodzić dziwne zmiany. Często miałam mdłości, bóle głowy i byłam głodna. Na początku myślałam nawet, że jestem chora. Zrobiłam testy w klinice, poddałam się badaniu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom – byłam w ciąży.
Ta wiadomość przypomniała mi moje młode lata. Kiedy po raz pierwszy dowiedziałam się, że noszę pod sercem dziecko. Być może mój mąż i ja mamy wszystko, aby zapewnić dziecku dobre życie, ale czuję, że nie jestem psychicznie gotowa, aby ktoś dołączył do naszej rodziny. I czy urodzę zdrowe dziecko?
Jak myślicie, czy warto ryzykować własne, wygodne życie i rodzić niechciane dziecko?