Ja obecnie mieszkam z rodzicami, a moje dzieci z mężem.
I to nie dlatego, że bardzo je kocha, po prostu postanowił ukarać mnie w ten sposób.
Znajomość zaczęliśmy dobrze. Przedstawił nas sobie wspólny znajomy.
Bardzo się sobie spodobaliśmy, więc postanowiliśmy nie zwlekać ze ślubem. Rok później pobraliśmy się. Spodziewałam się już dziecka. Jego i moi rodzice pomogli nam z mieszkaniem – kupili skromne mieszkanie z jedną sypialnią. Chociaż małe, ale nasze własne miejsce.
Zaraz po narodzinach syna zaczęły się problemy.
Mój mąż nie był gotowy na to, że dziecko kaprysi i nie śpi w nocy. Denerwowały go porozrzucane zabawki, wiszące pieluchy. Nie podobało mu się też to, że ciągle zajmuję się synem.
Rok później kolejna radosna wiadomość – znów spodziewałam się dziecka. Urodziła się córka. Potem moje relacje z mężem pogorszyły się. Życie w jednopokojowym mieszkaniu było niewygodne. Denerwował się. Ciągle się kłóciliśmy.
Mąż obwiniał mnie o wszystko. O to, że moi rodzice nie zapewnili nam odpowiedniego miejsca do życia. Że przytyłam po dwóch porodach. Że jestem złą matką, że źle wychowuję dzieci i że ciągle hałasują.
W sumie widziałam, że rodzina powoli się rozpada.
Zdecydowałam, że oddam dzieci do żłobka i znajdę pracę. Wcześniej byłam w domu. Niestety, mój mąż zaczął coraz częściej wracać do domu pijany. Liczba roszczeń wobec mnie i dzieci tylko rosła. Postanowiłam, że jeśli będę sama zarabiać, będę mogła go zostawić i zamieszkać z dziećmi w wynajętym mieszkaniu.
Znalazłam pracę. Poznałam też miłego mężczyznę. Zaczęliśmy się spotykać. To było jak ujście. W domu nie czekało na mnie nic dobrego. Tylko sprzątanie, pranie, gotowanie, prasowanie i pijany mężczyzna.
Pewnego dnia nie wytrzymałam i podjęłam decyzję.
Zabrałam dzieci i odeszłam. Zatrzymałam się na kilka dni u rodziców, potem wynajęłam mieszkanie. Pewnego dnia, kiedy byłam w pracy, mój mąż przyszedł do przedszkola i zabrał dzieci. Poszłam do niego, a on po prostu nie otworzył drzwi, chociaż był w domu.
Teraz postawił mi warunek: albo wrócę do domu, albo on złoży pozew o rozwód, a dzieci zostaną z nim, a ja będę płacić alimenty. Boję się, że tak będzie, bo on ma znajomości i sąd może wszystko rozstrzygnąć na jego korzyść.
Najgorsze jest to, że on w ogóle nie dba o dzieci. Wykorzystuje je tylko do tego, żeby mną manipulować. W głębi serca zdaję sobie sprawę, że jeśli nie zgodzę się na jego warunki, to po prostu mu się znudzą i wrócą do mnie. Ale jak doczekać tego momentu, po prostu nie wiem…..