Mam dalekich krewnych. Kuzynkę mojego taty i jej męża dzieli od nas jakieś 300 kilometrów. Ostatni raz widziałam ciotkę 30 lat temu, kiedy byłam bardzo młoda.
Starała się utrzymywać kontakt telefoniczny, pisała listy, wysyłała zdjęcia, ale nigdy ich nie odwiedziliśmy, a oni, jak pisałam, ostatni raz odwiedzili nas dawno temu.
Jakiś miesiąc temu ciocia zaczęła dzwonić do mnie, nie do rodziców, z wiadomością, że ona i jej mąż podróżują, odwiedzają wszystkich krewnych i chcą przyjechać do nas.
Mają 75 lat, całe życie podróżowali, a teraz chcieli po odwiedzać krewnych. Oboje mają nadwagę i ogólnie ich zdrowie jest słabe, niemniej od kilku miesięcy podróżują po krewnych rozproszonych po kraju.
Wszystko byłoby w porządku, ale inni krewni, których już odwiedzili , powiedzieli mi, że przyjeżdżają na długi czas, w zależności od “szczęścia” – od dwóch tygodni do miesiąca.
Byłam tak przerażona tą wiadomością, że przestałam odbierać telefony od ciotki. Po pierwsze, prawie jej nie pamiętam, a po drugie, pobyt u mnie nawet przez dwa tygodnie to trochę za dużo.
To są starsi ludzie, potrzebują uwagi. Myślę, że osoby starsze powinny być traktowane jak dzieci. To wymaga środków, których nie mamy.
Nawet jeśli wydaje się, że przyjadą tylko na dwa tygodnie, góra miesiąc. W każdym razie przestałem odbierać telefony od krewnych. I zaczęło się dziać. Wszyscy krewni zaczęli na mnie narzekać.
Jestem taka zła , w ogóle nie jestem gościnna, jak można tak traktować swoich krewnych? I generalnie przypomnieli sobie, że kiedy przyjechali 30 lat temu, odmówiłam im pomocy w zakupach, towarzyszenia im po mieście i czegoś jeszcze…
Ale z drugiej strony nigdy u nich nie byliśmy, nikt nas nie zapraszał. A mogli zacząć od zapytania, czy byłoby nam wygodnie mieć gości. Czy nie tak powinno być? Dlaczego postawili mnie przed faktem dokonanym, a po cichej odmowie zaczęli mieć do mnie pretensje i mówić niemiłe rzeczy?
Nie wiem, może się mylę.
Mój mąż twierdzi, że osoby starsze mają swoje dziwactwa i jeśli nie kontaktowaliśmy się przez 30 lat, to nic strasznego się nie stanie, jeśli nie będziemy się widzieć przez tyle samo czasu. To nie są rodzice ani bliscy krewni. A jeśli konieczne chcą odwiedzić nasze miasto, można wynająć hotel na kilka dni i umówić się gdzieś w kawiarni. Można nawet spędzić u nas noc, ale nie 2 tygodnie czy miesiąc.
Ogólnie rzecz biorąc, mój mąż wspiera mnie , a także nie płonie chęcią przyjmowania praktycznie obcych ludzi przez tak długi czas.
I ta sytuacja wytrąciła mnie z równowagi, z jednej strony ludzie są starsi, trzeba ich zadowolić, z drugiej strony nie znam ich dobrze i są jak burza z piorunami z roszczeniem do gościnności.