Wspólny budżet rodzinny nie jest obecnie modny. Coraz więcej par praktykuje związki z oddzielnymi budżetami, tzn. każdy płaci za siebie.
Jest to bardzo wygodne dla mężczyzn: jesteś żonaty, masz ugotowane , twoje ubrania są wyprane, jesteś zadbany i kochany i w ogóle na to nie wydajesz. To idealne wspólne życie, prawda?
W dzisiejszych czasach nie jest zaskoczeniem, że mąż i żona mają oddzielne budżety. W dzisiejszych czasach to norma. Ale często ma to konsekwencje dla żon, które się na to zgadzają.
Pewnego dnia zamożna kobieta postanowiła, że jej nowy facet wprowadzi się do jej domu na wsi . Dla obojga nie było to pierwsze małżeństwo. Razem było im dobrze, lubili spędzać czas na spacerach, wspólnych zajęciach i wspólne życie bardzo im się podobało. Ale pewnego razu mężczyzna stwierdził, że chciałby mieć osobny budżet, jak to robią wszyscy Europejczycy! Zaproponował podzielenie wydatków na życie codzienne, rozrywkę i wszystko inne na pół.
Kobieta początkowo nie rozumiała, po co to wszystko, ale po namyśle zgodziła się. Poza tym para ma prawie taką samą pensję i wydatki, więc jej zdaniem nie powinno być żadnych problemów. A żeby było sprawiedliwie, wypisała kilka obowiązkowych pozycji:
-produkty z jej gospodarstwa (jajka, owoce, warzywa)- może sprzedać mężczyźnie;
-piwnica, którą ma, może ją wynająć za opłatą;
-usługi takie jak pranie, sprzątanie, mycie naczyń, również za opłatą;
-wszystkie liczniki, zużycie urządzeń i innych rzeczy również będą liczone.
Oczywiście ta opcja nie spodobała się jej wybrankowi. Ale w końcu jest to najbardziej uczciwy i sprawiedliwy sposób w takim przypadku. A jeśli kobieta ciągnie wszystko sama , a mężczyzna płaci tylko za swoje potrzeby, jest to co najmniej dziwne, przebiegłe i bardzo niesprawiedliwe dla jego “ukochanej”.
A co Ty sądzisz o osobnym budżecie rodzinnym: za czy przeciw?