Dzień dobry! Chcę podzielić się z wami prezentem, który otrzymałem od losu. Jestem bardzo szczęśliwy i chcę podzielić się z wami moją radością, abyście mogli zobaczyć, że życie to nie tylko łzy. Ale zacznę od początku.
Tak się złożyło, że zostałem sam, bo nie mogłem zapomnieć o Krystynie – mojej wielkiej studenckiej miłości.
Była jedyną osobą, z którą dogadywaliśmy się bez słów. To było tak, jakby nasze myśli się przeplatały i nie musielyśmy rozmawiać, żeby wiedzieć, co druga osoba chce powiedzieć.
Byłem pewien, że byliśmy razem w poprzednim życiu, ponieważ odgadywaliśmy nawzajem swoje pragnienia, znaliśmy swoje ciała, a nasza miłość była kompletna. Wierzyłem, że zestarzejemy się razem, będziemy mieć wiele dzieci i wnuków i razem opuścimy to życie.
Ale… zawsze jest jakieś “ale”. Rozmawialiśmy już o ślubie, kiedy mój tata zachorował – musiałem wrócić do rodzinnego miasta i zrezygnować z pracy, którą znalazłem. Krystyna nie chciała jechać ze mną, a ja nie mogłem nic poradzić na to, że musiałem spełnić swój obowiązek wobec ojca.
Moja matka zmarła dawno temu, nie miałem rodzeństwa i byłem jedyną osobą, która mogła się nim zaopiekować. Wróciłem do domu z złamanym sercem i opiekowałem się ojcem na łóżku przez całe siedem lat.
Krystyna nie odpowiadała na moje listy i stopniowo pogodziłem sie z tym, że ona zrezygnowa z naszego wspólnego życia. A kiedy mój tata zmarł, nie próbowałem jej odszukać. Myślałem, że znalazła już kogoś innego i nie ma sensu psuć jej życia.
Ale niewypowiedziany ból pozostał w moim sercu. Ten ból uniemożliwiał mi pokochanie innej kobiety, a nie chciałem zakładać rodziny bez miłości. Nie chciałem żyć w kłamstwie i zdecydowałem, że lepiej będzie gdy zostane sam.
Moi przyjaciele byli już żonaci i cieszyli się dziećmi, a potem wnukami. Wszyscy wokół mnie próbowali mnie zeswatać i zastanawiali się, komu mnie przedstawić, aż w końcu się poddali. Pozostałem jedynym starym kawalerem w ich towarzystwie.
Pewnego ranka zadzwonił dzwonek do drzwi. To była młoda dziewczyna, nie miała więcej niż 26 lat. Żołądek mi podskoczył do góry, gdy ją zobaczyłem, ponieważ w jej rysach było coś bardzo znajomego i patrzyła na mnie oczami Krystyny. Jeszcze zanim powiedziała mi, kim jest, wiedziałem, że jest córką mojej wielkiej miłości.
Ale to, co mnie oszołomiło i doprowadziło do płaczu, mnie starego, poważnego człowieka, który widział w swoim życiu różne rzeczy, to fakt, że była również moją córką. Przyniosła mi list od swojej matki i medalion, który podarowałem jej 30 lat temu.
W liście Krystyna napisała, że dowiedziała się o ciąży tydzień po naszym rozstaniu. Nie powiadomiła mnie żeby nie martwić, ale postanowiła urodzić dziecko.
Zamieszkała więc z ciotką. A kiedy jej nie szukałem, to ona też postanowiła mnie nie szukać. Wychowywała naszą córkę Marię sama, wyuczyła ją, wyprawiła jej wesele i doczekała się nawet wnuczki.
Ale rok temu zdiagnozowano u niej raka. Napisała ten list, bo chciała, żebym przejął pałeczkę i opiekował się Marią i wnuczką. Błagała, abym jej wybaczył, jeśli mam rodzinę i zakłóciła mój spokój, ale chciała żebym poznał owoc naszej miłości.
Obracałem list w dłoniach i nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego Krystyna nie odpowiadała na moje listy – zmieniła adres! A w tamtych czasach nie było telefonów komórkowych, więc nie mogłem do niej zadzwonić.
Gdybym jej szukał, nasze życie potoczyłoby się zupełnie inaczej – moglibyśmy się pobrać i razem wychowywać córkę.
Ale tak musiało się stać. Nagle moje szare dni nabrały kolorów, bo okazało się, że jestem nie tylko ojcem, ale i dziadkiem.
Jestem szczęśliwy, że mam wspaniałą córeczkę i zięcia, a moim największym szczęściem jest mały Krystian – nazwany imieniem po babci. Staram się wynagrodzić im czas, kiedy nie było mnie przy jego matce.
Dlatego sprzedałem dom w moim rodzinnym mieście i wszystkie nieruchomości – spadek po rodzicach. Teraz mam kawalerkę w mieście, 5 minut drogi od mojej córki. I uwierzcie mi – naprawdę jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.