Kiedyś byłam rozpieszczoną 20-letnią księżniczką, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło

Kiedy byłam mała, mama rozpieszczała mnie jak księżniczkę, dostawałam wszystko co chciałam bez względu na koszty!
Tak było z zabawkami na placu zabaw, największym kawałkiem tortu na urodziny, medalami w zawodach sportowych. Byłam zepsuta mi to szpiku kości, ale los zaoferował mi spotkanie, które odmieniło moje życie.

Taka była moja kochana mama – chcąc dać mi wszystko, zmieniła mnie w rozpieszczone piskliwe stworzenie, które myślało, że świat należy do niej.

Kiedy skończyłam szkołę, musiałam zacząć gdzieś pracować. Moja mama miała znajomości i znalazła  mi pracę w dużym zakładzie, w którym zarabiałam niezłe pieniądze, nie poświęcając jej zbyt wiele czasu. Wkrótce zostałam bez tej “świetnej” pracy, bo znajomości przepadły w chwili gdy – wszyscy szukali pracowników z wyższym wykształceniem. I zostałam z niczym: bez wykształcenia, bez pracy, bez przyjaciół, a wkrótce – bez matki. Zmarła nagle na chorobę, której nie wykryto na czas.

Pewnie zastanawiasz się, gdzie był mój ojciec.

To było tak, jakbym po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że mam ojca – tak bardzo zamknął się w sobie, że nigdy nie sprzeciwiał się mojej matce i po prostu robił wszystko, co chciała dla siebie lub dla mnie. Nie dlatego, że bardzo ją kochał – po prostu poddał się jej apodyktycznej naturze.

Ale najwyraźniej z biegiem lat zdał sobie sprawę, że nie przyniosło to jego dziecku wiele dobrego. Miesiąc lub dwa po śmierci matki zaczęło się moje nowe wychowanie. Miałam 20 lat, a czułam się jakbym miała 2. Mój ojciec był cierpliwy i wiedział, że musi mnie “naprawić”.

Spędziliśmy okropny rok, w którym próbowałam dobrze znanego mechanizmu zdobywania wszystkiego, czego chciałam, ale wciąż odbijałam sie jak od ściany. Ojciec zrozumiał, że to nie będzie łatwe, i podjął decyzję, która wydawała się wyrokiem – wyjeżdżamy na wieś. Wyobrażasz sobie? Ja, która czułam się jak księżniczka , ja, która dostawałam wszystko na talerzu, miałam jechać na jakąś wieś! Co miałam tam robić?

– Będziemy hodować  kury i siąć słoneczniki- powiedział mój ojciec takim tonem, jakby mówił mi najbardziej naturalną rzecz na świecie. Proszę?

Byłam na niego zła – “Nie mam zamiaru!”, nadąsałam się i wyszłam z pokoju.

Mój tata odszedł!
Nie miał zamiaru się kłócić. Po prostu mnie zostawił – tak jak chciałam. Przez dwa miesiące nie mogłam znaleźć odpowiedniej pracy, a pieniądze się skończyły. Dwa razy zaczęłam pracować jako sprzedawczyni, ale po prostu nie wiedziałam, jak pracować. Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie mam dokąd pójść, zadzwoniłam do ojca, żeby poprosić go o pieniądze. A on zaprosił mnie do siebie. Nie mając innego wyjścia, trzy dni później pojechałam na o wieś.

W pociągu spotkałem kobietę, która jechała w tym samym kierunku. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu. Rzadko zdarzało mi się kogoś takiego polubić. Opowiedziała mi o swojej córce – była tam, w wiosce, ze swoją babcią. Mówiła o niej jako o wspaniałej osobie. A kiedy tam dotarliśmy, zobaczyłam 12-letnią dziewczynkę kopiącą w ogrodzie babci i z uśmiechem na twarzy po prostu powiedziała:

– Cześć! Chcesz łopatę? Dziś gleba jest luźna i urodzajna. Będziemy sadzić wspaniałe pomidory!

Nie wiem, jak się na to dałam namówić. Kobieta i dziewczynka były sąsiadkami mojego taty, a ponieważ w tym czasie go nie było, zaprosiły mnie do siebie, abym na niego poczekała. To dziecko mnie urzekło – nie wiem, jak szybko znalazłem się w ogrodzie, z łopatą w ręku, a mała pokazała mi wszystko, co musiałam wiedzieć, szybkimi i zręcznymi ruchami. I niepostrzeżenie obie kopałyśmy w ogrodzie pod miłym przewodnictwem jej babci. Spędziłam z nimi cały dzień, a kiedy wrócił mój ojciec, jego również zaprosiły do siebie i spędziliśmy wesoły wieczór.

Przetrwać
Mała Zosia była jak jakaś magiczna wróżka, która ma za zadanie pomóc głównemu bohaterowi mojej opowieści. Nie wiem, jak zdobyła moje zaufanie, ale w ciągu miesiąca lub dwóch przeszłam przemianę: mój ojciec wychodził wcześnie rano i szedł na pole w towarzystwie Marii, matki Zosi, która oczywiście pracowała tam razem z nim, a ja spędzałam czas z małą Zosią, która nieustannie znajdowała rzeczy do zrobienia i angażowała w to mnie, jakby oferowała mi najfajniejszą rzecz na świecie.

To dziecko, które straciło ojca w wieku 7 lat i cierpiało na poważną chorobę, rozumiało życie znacznie lepiej niż ja. Była moją wychowawczynią. Sprawiła, że odkryłam wszystko na nowo: biegła pomagać babci z takim zapałem, że nie mogłam się powstrzymać. Nigdy o nic nie prosiła – była moim całkowitym przeciwieństwem. Nie wiem, czy to ja czułam się dwunastolatką, czy ona była mądrzejsza od dwudziestolatki, ale zostałyśmy dobrymi przyjaciółkami.

Nie wiem dokładnie, jak to się stało, ale mineło pół roku , a ja stałam sie zupełnie inną osobą , patrzyłam na świat jak nigdy wcześniej : ciesząc się każdym źdźbłem trawy w ogrodzie lub na polu, dumnie karmiąc kury i opiekując się królikami rano, a pies na podwórku nie był moim upragnionym trofeum, ale moim przyjacielem.

Jedna noc całkowicie mnie odmieniła. Zosia miała gorączkę i wszyscy wędrowali i pomagali. W jej przypadku każda choroba była niebezpieczna, ponieważ jej ciało było kruche. A ona cierpiała w milczeniu i uśmiechała się, mówiąc: „Nic mi nie będzie!”. Miała tak wysoką gorączkę, że zabrali ją do szpitala w pobliskim mieście. To była najstraszniejsza noc w moim życiu – wszyscy trzęśliśmy się na myśl o tym, co się stanie. Ale mała walczyła i przeżyła.

Małe dzieko wywróciło mój świat do góry nogami
Zdałam sobie sprawę, że nie jestem już taka sama jak byłam. Dzięki dziecku zaczęłam doceniać inne rzeczy w życiu. Zosia nauczyła mnie, jak żyć. Rok później byłam w Gdańsku, zapisałam się na uniwersytet, by studiować pedagogikę – dziwne, prawda? Najgorzej zachowujące się dziecko które postanowiło uczyć inne dzieci. Powiem ci, że to była całkiem udana misja. Uczę już od dwudziestu lat, a moi uczniowie wracają do mnie, gdy kończą studia – tylko po to, by porozmawiać.

Znalazłam miłość i teraz mam dwójkę dzieci. Niedawno odwiedziłam Zosię – to moja najlepsza przyjaciółka. Jest też moją przyrodnią siostrą, ponieważ mój tata i jej mama stali się wspaniałą parą.

I być może najtrafniej będzie nazwać ją moją wróżką , która za pomocą swojej niewidzialnej magicznej różdżki zmieniła moje  księżniczkę w zwykłą normalną osobę.

Czasami miłość może być wyniszczająca, tak jak w przypadku mojej matki. Nie winię jej za to – miała jak najlepszye intencjach. Ale nigdy nie jest za późno, by nauczyć się żyć. Dziś moją główną życiową misją jest pokazywanie tego moim absolwentom. Bo wiem, jak to działa.

 

 

Rate article
Kiedyś byłam rozpieszczoną 20-letnią księżniczką, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło