Stało się to w trudnym momencie i w zupełnie nieoczekiwanym miejscu.
Moje życie dzielę na dwie części: przed i teraz. Wcześniej było wypełnione różnego rodzaju udrękami – od czysto domowych, takich jak „jak zapłacimy rachunek za prąd w tym miesiącu”, po egzystencjalne, takie jak „jaki los spotkałby mnie, gdybym urodziła się na przykład we Francji”.
I jeśli na pierwsze pytanie można było odpowiedzieć, choć z trudem, to drugie pozostawało w wiecznej ciemności. Nie było nawet promyka światła w tunelu.
Ożeniłam się nie z miłości, ale dlatego, że musiałam. W tamtych czasach i w miejscu, w którym żyłam, pozostawanie bez prawowitego mężczyzny u boku w wieku 25 lat było uważane niemal za grzech pierworodny.
Po moich 24. urodzinach rodzice zaczęli przypominać mi o obowiązku, jaki miałam wobec siebie i wobec nich. Nie mam pojęcia, dlaczego i oni zaczęli się z tym liczyć, ale nieważne.
Stopniowo krewni, sąsiedzi i przyjaciele mojej mamy dołączyli do rodzicielskiego chóru niezadowolenia. Doszło do tego, że wychodziłem do kina ze znajomymi niemal jak partyzant (szybko przelatując przez wejście i znikając za pierwszym rogiem pod osłoną drzew).
Niestety, ktoś z naszego bloku zawsze mnie widział, donosił, a wieczorem byłam przesłuchiwana: „z kim się spotykałaś”, „czy on myśli o tobie poważnie” itp. W końcu miałam dość i wyszłam za mąż za obecnego kolegę z klasy, nie zastanawiając się nad tym długo. Skończyłam z mężem, i to z własnego wyboru.
Nie miałam czasu na naukę tak jak inni, a narodziny moich dwóch córek jedna po drugiej sprawiły, że zostałam w domu na długi czas. Prawdę mówiąc, lubiłam tę część mojego życia.
Lubiłam być matką, opiekować się dziewczynkami, układać im włosy, szyć ubrania (to była jedna z umiejętności, które opanowałam do perfekcji). Jednak wciąż nie mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy.
Mój mąż nie miał konkretnego zawodu, ani umiejętności. Ciągle zmieniał pracę i nigdzie nie zostawał na dłużej. Często był bez pracy. Wtedy sięgnęliśmy po nasze niewielkie oszczędności, ponieważ nie mieliśmy na kim polegać, mieliśmy rachunki do zapłacenia i dzieci do wykarmienia. Ale tak się złożyło, że byliśmy dziećmi: łagodnymi, uprzejmymi, uczącymi się.
Pierwszy krok…
W jednym z tych lat okres bezrobocia mojego męża przeciągnął się dłużej niż zwykle.
Dzieci były już dorosłe, najstarsza córka kończyła studia. Zima była bardzo ciężka.
Mój mąż, skądinąd łagodny człowiek, po raz pierwszy sięgnął po brandy.
Spodobało mu się to. I tak zapijał złość spowodowaną impasem, w jakim się znaleźliśmy.
Zasugerowałam, że może ja zacznę szyć ubrania w domu. Poradziłabym sobie. Ale odciął mi się, mówiąc, że to nie jest zadanie kobiety, aby wyżywić rodzinę. Kryzys pogłębiał się, a puste butelki po brandy coraz częściej pojawiały się w naszym domu.
Wraz z wielkimi zmianami sytuacja stała się nie do zniesienia. Wraz z nadejściem demokracji zostaliśmy dosłownie bez chleba. Jedna z moich dziewcząt ukończyła szkołę i natychmiast dostała się na studia, ale druga właśnie je kończyła. Mój mąż był ciągle pijany. Nawet nie próbował szukać pracy. Pieniądze, które oszczędzaliśmy przez lata, prawie się skończyły. A potem stał się niemiły.
Pewnej nocy próbował mnie uderzyć,ale udało mi się ukryć w sypialni. Następnej nocy postawił mnie pod scianą i dusił mnie za gardło, sycząc mi do ucha pijanym głosem: “Gdzie są ukryte pieniądze?”. W tym momencie najstarsza córka wróciła do domu i przerażona tym, co zobaczyła , rzuciła się ojcu na plecy. Nie wiem, jak znalazła tyle siły, by go ode mnie odciągnąć. Nie pamiętam co się działo później. Powiedziano mi, że wezwała sąsiadów na pomoc i razem wyrzucili go z domu. Po jakimś czasie rozwiedliśmy się, ale ból we mnie pozostał.
Życie samotnej kobieta z dwiema dotastającymi dziewczynami w środku kryzysu nie było łatwe,była to wręcz ciężka sytuacja. Moje córki jednak mnie nie zawiodły. Starsza przeniosła się na studia zaoczne i zaczęła pracować jako kelnerka. A ja wyciągnęłam przybory do szycia i przypomniałam sobie o dawnych umiejętnościach. W tych trudnych czasach ludzie nie mieli dodatkowych pieniędzy na zakup nowych ubrań, więc szybko zdobyłam lojalnych klientów. Życie toczyło się dalej.
Nie mogę powiedzieć, że było nam łatwo, ale przynajmniej jakoś sobie radziliśmy. Z kolei moja starsza córka poznała w pracy obcokrajowca. Zaczęli ze sobą chodzić. Decyzja o ślubie mnie nie zaskoczyła. Mieli skromny, ale bardzo słodki ślub i wyjechali za granicę. Zanim się obejrzałam, zostałam babcią.
Jej mąż okazał się wspaniały – opiekował się o nią i ich dzieckiem. Pomogli mi i mojej młodszej córce finansowo. Życie stało się łatwiejsze.
Wcześniej i teraz
W tam tym momencie zaczęłam porównywać swoje życie do tego sprzed ciężkich czasów. Nauczyłam się częściej uśmiechać.
Nawet moja sytuacja się poprawiła. Nie staliśmy się bogaci, ale przynajmniej żyliśmy spokojnie.
Moja młodsza córka skończyła studia, znalazła prace za granicą i wyjechała do USA.
Było mi smutno, że jest tak daleko ode mnie, ale wiedziałam, że to dla jej dobra. Starsza córka wyczuła, że coś się ze mną dzieje i postanowiła urozmaicić moje życie niespodziewanym prezentem – tak po prostu, bez powodu.
Wysłała mnie na “wodną” wycieczkę – rejs po Morzu Śródziemnym. To był mój pierwszy raz na czymś większym niż łódź. Statek był taki błyszczący, a życie w środku – jak w filmie. Nie miałem odwagi oddychać z podekscytowania (i strachu), gdy włoskie wybrzeże, skąd wyruszał rejs, zaczęło powoli się oddalać.
Nowe światy
Wszystko, czego doświadczyłam podczas tej podróży, było dla mnie nowe i nieoczekiwane. Od państw, które mogłem zobaczyć podczas naszych lądowań, po emocje związane z tematycznymi kolacjami organizowanymi na pokładzie. Ale najbardziej przyjemne były chwile pod rozgwieżdżonym niebem. Nie spotkałam księcia. Takie rzeczy zdarzają się chyba tylko w filmach. Ale moje życie po tej podróży nagle się zmieniło. Zaczęłam dostrzegać piękno natury, znalazłam nowe hobby i nowych przyjaciół.
Teraz razem podróżujemy i odkrywamy nowe, piękne miejsca. Robię im zdjęcia, bo to moje nowe hobby. I wysyłam zdjęcia moim córkom.