Piotr dorastał w sierocińcu. Jego historia Cię zachwyci!

Jak zbliżają się Święta Bożego Narodzenia , to ruszają wszelkiego rodzaju inicjatywy charytatywne – hałaśliwe i ostentacyjne.

Poruszyła mnie jednak historia, która jest dowodem na to, że ludzie, którzy są na prawdę hoji i szlachetni, nie robią wokól tego dużo szumu.

Pewnej soboty pojechałam do galerii, aby kupić prezenty świąteczne dla moich krewnych, lubię to robić dużo wcześniej, a nie w ostatniej chwili.

I całkiem przypadkiem spotkałem mojego kolegę Piotra – niósł paczki i kolorowe torby, widać było, że ze sklepu dziecięcego.

Byłam zaskoczona, bo wiedziałam, że nie ma rodziny. Wiedziałam, że był bardzo miłą osobą, ale nie lubił mówić o sobie.

Zażartowałem, że najwyraźniej ukrywa nieślubne dziecko, a on uśmiechnął się i powiedział, że nie tylko jedno. Życzyliśmy sobie miłego weekendu i rozstaliśmy się.

Jednak w poniedziałek wpadłam na Piotra w kawiarni podczas przerwy na śniadanie. Usiadłem przy jego stoliku, a mój kolega zauważył ciekawość w moim spojrzeniu.

Powiedział mi, że dorastał w domu dziecka. Jego matka zmarła przy porodzie, a ojciec oddał go do adopcji.

Niestety, nikt go nie chciał, więc pozostał tam, dopóki nie osiągnął pełnoletności.
W jego serce było wiele bólu, ale nauczył się cieszyć z małych rzeczy.

Ludzie pracujący w domu dziecka,byli przyzwoitymi ludźmi, dobrze się nim opiekowali i pomogli mu później – znaleźć mieszkanie i pracę, zachęcali go do zapisania się na studia w zaoczne.

Ukończył studia i poszedł własną drogą. Marzył o własnej rodzinie, ale nigdy nie udało mu się jej założyć, mimo że zbliżał się już do 40 roku życia.

Przez cały rok odkładał część swojej pensji i przed każdymi świętami Bożego Narodzenia jeździł się do tego domu dziecka.

Przynosił dzieciom prezenty i smakołyki, rozmawiał z nimi, przytulał i całował, a one tańczyły i śpiewały mu piosenki.

Oczywiście nie odwiedzał ich tylko na święta, ale przez cały rok kupował różne rzeczy, – płaszcze, buty lub zabawki. Dbał o nich jak o swoją rodzinę.

Zanim się rozstaliśmy, Piotr poprosił mnie tylko o jedno – żebym nie mówiła o tym kolegom. Obiecałem mu to, ale postanowiłam podzielić się tym tutaj.

Zgadzam się z Piotrem, że prawdziwa dobroczynność jest cicha, jednak jestem przekonana, że dobry przykład jest zaraźliwy i powinien być znany.

Dlatego nie powiem, w jakim mieście mieszkamy ani dla jakiej firmy pracujemy. Chciałem tylko podzielić się tą historią i powiedzieć – czapki z głów dla mojego kolegi!

 

Rate article
Piotr dorastał w sierocińcu. Jego historia Cię zachwyci!