Mój mąż zmarł na atak serca. A ja zmieniłam mojego syna w rozpieszczonego egoistę!

Wychowywałam moje dziecko prawie sama.

Drżałam o niego, był dla mnie wszystkim. Dość późno zdałam sobie sprawę, że zmieniłam go w rozpieszczonego egoistę, niezdolnego do wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny.

Ja sama jestem jedynaczką, rozpieszczaną od dzieciństwa. Pomimo pragnienia moich rodziców, by mieć więcej potomstwa, mojej matce nigdy nie udało się zajść w ciążę po raz drugi.

Więc cała jej miłość i opieka skupiała się na mnie. I od najmłodszych lat dorastałem w poczuciu, że na tym świecie dzieci są najważniejsze i to naturalne, że są centrum świata dla swoich rodziców. I oczywiście, że należy o nie dbać i rozpieszczać je kosztem wszelkiego rodzaju wyrzeczeń.

Chroniona przed wszystkim, co złe i nauczona, że zasługuję na traktowanie jak księżniczka, wyszłam za mąż za mężczyznę, który był miły, troskliwy i bezpretensjonalny wobec moich własnych potrzeb. I nadal byłam rozpieszczanym dzieckiem przez długi czas – przynajmniej do 32 roku życia.

Najlepsze i najgorsze przyszło razem. W ciągu siedmiu lat małżeństwa doświadczyłam dwóch poronień i oboje z mężem rozpaczaliśmy, że nie będziemy mieć razem dzieci.

Ale dzięki Bogu, długo oczekiwany Adam przyszedł na świat dwa dni przed Bożym Narodzeniem i, jak można się domyślić, natychmiast stał się centrum świata dla mnie, jego ojca i oczywiście dziadków.

Przekonana, że urodziłam się po to, by spotykały mnie same cudowne rzeczy, byłam zupełnie nieprzygotowana na straszny cios, jaki zadał mi los. Mój mąż zmarł na atak serca, gdy nasz syn miał zaledwie osiem miesięcy.

To było więcej niż straszne, cały mój świat się zawalił.

W wieku 32 lat musiałam nauczyć się dbać o siebie i szczerze mówiąc bardzo się bałam. W każdym razie pozbierałam się i stopniowo stanęłam na nogi – dla dobra Adama, zawsze wierzyłam, że dziecko jest najważniejsze na tym świecie i z jeszcze większą troską zaczęłam wychowywać mojego małego księcia.

Minęło 30 lat. Nigdy nie wyszłam ponownie za mąż. Nie dlatego, że nie miałam kandydatów, ale jakoś nigdy nie znalazłam nikogo godnego, kto mógłby zostać ojcem Adama. I oczywiście wyrósł z niegrzecznego chłopca na dużego mężczyznę. Chociaż w moich oczach nadal był uroczym, bezczelnym dzieciakiem, który niestety był przyzwyczajony do tego, że zawsze mu pomagałem i naprawiałem bałagan, który zrobił.

Monika, dziewczyna mojego syna, była niezwykle piękną i miłą dziewczyną. Nie mogłam się doczekać, aż zostanie moją syową i będzę miała wnuki.

Kiedy więc wszystko potoczyło się tak, jak sobie wymarzyłam, choć w odwrotnej kolejności, byłam bardzo szczęśliwa. Monika zaszła w ciążę, a mój syn zaproponował jej małżeństwo.

Wszystko wydawało się różowe, aż pewnego dnia do Moniki zadzwoniła dziewczyna z wyznaniem, że też jest w ciąży z Adamem!

Okazało się, że była to jego koleżanka z pracy, z którą mój syn był kilka razy w zażyłości i na tyle nieostrożnie, że zrobił jej dziecko.

To jednak nie było wszystko.

Adam nie odezwał się ani słowem, uciekł. Po prostu zabrał walizkę i wyszedł, nie mówiąc dokąd. Zostawił mi liścik, w którym napisał, że uległ pokusie i że jest mu przykro, że tak to się potoczyło. Zamierzał “zniknąć na jakiś czas”, aż wszystko się uspokoi.

Nigdy nie zapomnę ostatniego zdania tego listu: “Mamo, jestem pewien, że wiesz lepiej niż ja, jak się zachować”.

Byłam bezradna, jak poradzić sobie z tym wszystkim co sie stało. Dopiero -zdałam sobie z tego sprawę – w szoku i złości, które ogarnęły mnie po tym, co się wydażło, jaki jest mój syn.

Nie tylko nieodpowiedzialny i rozpieszczony, ale niezdolny do podejmowania ważnych decyzji dotyczących własnego życia. Mój syn, którego wychowałam z tak wielką troską i poświęceniem.

Nadmiernie rozpieszczając Adama i chroniąc go przed wszystkim, byłam w sytuacji, w której musiałem podjąć ważne decyzje i pomóc zarówno Monice i jej nienarodzonemu dziecku, jak i mojemu synowi.

Już następnego dnia zadzwoniłem po ślusarza i wymieniłam zamek w drzwiach wejściowych.

Oprócz mojego był jeszcze tylko jeden klucz – nie dla syna, ale dla Moniki, która nie miała gdzie mieszkać i bardzo bała się, jak sama wychowa dziecko. Ładniejsze rzeczy i ubrania Adama oddałam, resztę po prostu wyrzuciłam. Przez jego najlepszego przyjaciela wysłałem wiadomość do syna, że Monika i ja jesteśmy nim rozczarowani i nie chcemy go widzieć.

Dzięki Bogu, wszystko się ułożyło. Ciąża z koleżanką z pracy, okazała się nie prawdą. Monika zamieszkała ze mną i urodziła zdrową córeczkę. A Adam – po ponad roku bez słowa i wieści z jego strony – pojawił się pewnego dnia: z pięknym bukietem kwiatów dla mnie, misiem dla córki i kopertą dla Moniki. Było w niej prawie 30 tysięcy, które udało mu się zaoszczędzić. Mój syn wyraził chęć uznania córki i zaopiekowania się nią.

Monika potrzebowała prawie dwóch lat, aby ponownie mu zaufać. Ale w końcu, zamieszkali razem i niedługo potem wzięli ślub.

 

Rate article
Mój mąż zmarł na atak serca. A ja zmieniłam mojego syna w rozpieszczonego egoistę!