Tak bardzo oszukujemy samych siebie, gdy żyjemy z myślą, że gdzieś tam na świecie musi być nasz idealny partner, jakby przeznaczony przez los. Nie ma czegoś takiego.
Przekonałem się, że nasze uczucia i wzajemność tworzą dosłownie z niczego, najdoskonalszego partnera dla nas – tego, którego naprawdę kochamy i który naprawdę nas kocha.
Byłem bardzo młody, moi rodzice mieli mały domek w dórach nad potokiem, gdzie z przyjemnością jeździliśmy każdego lata.
Właściwie to przez cały rok, bo zimą też było tam niesamowicie pięknie, z jodłowymi lasami dookoła, wspaniałymi stokami do jazdy na nartach i niesamowitą grą chmur na niebie, która sprawiała, że obserwowaliśmy je i wymyślaliśmy całe chmurne historie.
I tak – całe 10 lat, podczas których wydawało się nam , że los wybrał nas jako tych, którzy mają prawo do najpiękniejszych rzeczy w życiu. Ale kiedy miałem 17 lat, moja matka nagle odeszła z mojego życia. Ojciec stracił chęć do życia, nie chciał jeżdzić do tego cudownego miejsca – wszystko mu o niej tam przypominało, nie chciał tam być.
Dobre wspomnienia tylko go smuciły, a ze mną było odwrotnie: tam czułem się jak w jakiejś mojej bajce, gdzie nic złego się nie działo, a wszystko przebiegało jak w jednym z tych naszych chmurkowych scenariuszach – pięknie, uroczo, nadzwyczajnie.
Z biegiem lat dom został opuszczony – poszłem własną drogą, studiowałem na uniwersytecie, wyjechałem za granicę na krótki czas do pracy, potem wróciłam, ożeniłem się , założyłem rodzinę, miałem syna. Życie toczyło się normalnie. Ale w pewnym momencie stało zbyt pospolite dla szczęśliwej rodziny: moja żona mnie zostawiła.
Zabrała ze sobą naszego syna – miał 6 lat, potrzebował matki, moja rola w jego życiu będzie ważniejsza, gdy będzie trochę starszy.
Wycofałem się – widywałem go tylko w weekendy, kiedy jeździliśmy razem na narty, na ryby, czasem na krótkie wypady i po prostu wycieczki, podczas których pokazywałem mu, jak prowadzić samochód, naprawiałem różne rzeczy, starałem się nauczyć go praktycznych umiejętności, które na pewno by mu się przydały.
To były miłe chwile. Przez cały tydzień, żyłem jak samotny wilk, więc te weekendy były świetne. Nie, nigdy nie znalazłem nowej miłości.
Tata powtarzał mi, żebym nie rozpamiętywał wspomnień, ale ja nieświadomie powtarzałem jego schemat – nie szłem do przodu, nie myślałem, że jest sens polegać na większej miłości w tym życiu. Mój ojciec odszedł w ten sposób, nigdy nie pozwalając innej kobiecie zbliżyć się do siebie. Może mnie też by to spotkało. Ale los zdecydował inaczej.
Pewnego dnia, gdy podróżowaliśmy z moim synem, który miał teraz 16 lat, samochód się zepsuł – nie mogliśmy dalej nim jechać. Zastanawiałem się, gdzie się zatrzymać, żeby na to spojrzeć. I nagle przypomniałem sobie, że jesteśmy niedaleko naszego domku. Mój tata sprzedał go lata temu – zdecydował, że nie ma sensu go trzymać, jeśli tam nie jeździmy. Nie sprzeciwiałem się.
Postanowiłem że spróbujemy tam dojechać, do małego domku w górach. Z komina wydobywał się dym. Wysiadłem z samochodu, zapukałem do drzwi. Otworzyła kobieta. Miałem wrażenie, że skądś ją znam.
– Dzień dobry – powiedziała uśmiechając się.
– Dzień dobry! Utknęliśmy powiedziałem, z samochodem coś sie dzieje,…
Zacząłem pytać, czy jest ktoś, kto mógłby mi pomuc, aby naprawić sytuację i uruchomić samochód. Podczas gdy ona się zastanawiała, ja wypełniałem czas pogawędką, pytając jak długo tu mieszka
– Właściwie od tak od niedawna. Lata temu, kiedy go kupiłam, planowałam przyjeżdżać tu tylko okazjonalnie, ale kocham to miejsce i stopniowo stało się moim domem.
A skąd je znasz, bo ono jest mi też znane?
– AI nie boisz się być tutaj – zupełnie sama?
– O nie – znam tę okolicę odkąd byłam małą dziewczynką, przyjeżdżałam z mamą na wakacje. Nawet często odwiedzałam właścicieli tego domu – przyjaźniliśmy się.
W tym momencie dotarło do mnie:skąd ją znam!
– Emilia? Naprawdę to ty?” Odwróciła się i spojrzała na mnie zdziwiona. “Jestem – Mariusz!
Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do mnie. Entuzjastycznie odwzajemniając mój uścisk.
Ta kobieta była dorosłą Emilią.
Kim ona jest? Moja kochana przyjaciółka z dzieciństwa, najwspanialsza. Spędziłyśmy razem tyle dobrych chwil, mieliśmy tyle marzeń, byliśmy tak blisko. Powiesz: dlaczego się rozstaliśmy? Dlaczego nie utrzymywaliśmy kontaktu? Daj spokój! To pozostało tylo jako wspomnienie tam, w tym wyjątkowym miejscu.
Miejscu, które ja porzuciłem, a Emilia uczyniła swoim domem. Ze względu na wspomnienia, ze względu na wszystko, co przeżyliśmy, ze względu na nasze dobre relacje. Nie, nie miała zamiaru przeszkadzaćmi wżyciu, i szukać mnie. Ale chciała być jak najbliżej mnie, a przynajmniej pamięci o mnie.
Oczywiście nie zdawałem sobie z tego sprawy nawet wtedy, podczas pierwszego spotkania wiele lat później. Ale to spotkanie okazało się początkiem wielu spotkań. I jak tu się z nią nie spotkać, skoro okazała się jedyną osobą, przy której czuję się swobodnie, normalnie, tak jakbym nabierał chęci do życia i wszystko wydawało się możliwe i piękne.
Niewiele trzeba było, byśmy zdali sobie sprawę, że w dzieciństwie niepostrzeżenie zbliżyliśmy się do siebie tak bardzo, wspólnie odkrywając świat i nie idąc na kompromisy w imię wzajemnego zrozumienia, że teraz nie musimy się poznawać, i czegoś udowadniać sobie na wzajem.
Już w dzieciństwie zbudowaliśmy – powoli nić porozumienia (na pierwszym spotkaniu, kiedy ją kopnąłem, a ona mnie!) – całkiem bliską relację, a w tym czasie, jeszcze w dzieciństwie, przyjaźń łączyła się z pierwszymi dreszczami miłości.
Mężczyzna, z którym mam wszystko!
Emilia, w przeciwieństwie do mnie, nie była mężatką – żyła z mężczyzną przez 8 lat, z przerwami, ale w pewnym momencie rozstali się, ponieważ nie mogli mieć dzieci. Nigdy nie ustalili, co było tego powodem, nie szukali rozwiązania, po prostu się rozstali – on tak chciał.
A ona postanowiła rzucić wszystko i przeprowadzić się do małego domku. Jej praca na to pozwala – prowadzi strony internetowe, może to robić z dowolnego miejsca bez problemu.
Więc co dalej? Cóż, powiem ci.
Jestem finansistą, ale zawsze lubiłem stolarkę. A w miasteczku najbliżej naszego domku jest uroczy zakład stolarski – robią meble, wszelkiego rodzaju dekoracje.
Cóż, jestem tam – przyjęli mnie z wielką przyjemnością, potrzebowali człowieka takiego jak ja. Teraz z Emilią mieszkamy tam szczęśliwie, w naszym domku z dzieciństwa, który – jak w bajce – połączył nas po tylu latach.
Mój syn bardzo lubi Emilię, uczy się od niej różnych rzeczy, a jego mama nie gniewa się, że odwiedza nas w weekendy – już dawno odpowiednio ułożyliśmy nasze relacje. Oboje z moją byłą żoną zdaliśmy sobie sprawę, że w naszym związku było bardzo źle – wydawało nam się, że z czasen wszystko się jakoś ułoży, myśleliśmy, że uczucia przyjdą z czasem.
Nie było, wysiłeku włożonego w relację, skłonności do zrozumienia drugiej osoby, poświęcenia czegoś dla niej, szukania wspólnych rozwiązań – to tylko niewielka część z wielu elementów idealnego związku.
Emilia i ja mieliśmy – i nadal mamy – to wszystko. A kiedy półtora roku po tym, jak się poznaliśmy, urodziła nam się córka, życie zdawało się mówić: naprawdę jesteście sobie przeznaczeni!