Szalałam na punkcie dzieci odkąd byłam małą dziewczynką, a kiedy skończyłam 25 lat, coraz częściej zatrzymywałam się w parku, aby obserwować, jak się bawią, biegają i śmieją.
Dawid był moim pierwszym poważnym związkiem, rozmawialiśmy już o ślubie, a kiedy okazało się, że jestem w ciąży, byłam przeszczęśliwa.
On jednak był przerażony, najwyraźniej nie był gotowy.
Wyprowadził się z mieszkania, w którym mieszkaliśmy i nigdy więcej go nie zobaczyłam.
W nocy nie mogłam spać, przez głowę przebiegały mi różne opcje – aborcja, oddanie dziecka do adopcji, wychowam go sama.
Dwóch pierwszych absolutnie nie mogłam zaakceptować, na trzecią byłam gotowa, ale wiedziałam, że ceną za to będzie wieczna walka z rodzicami.
Ale mówi się, że ranek jest mądrzejszy od wieczora, bo kiedy rano wchodziłam do pracy, przy wejściu spotkałam Borysa.
To mój sąsiad, który wiele razy pokazał mi, że mu się podobam.
Przyłapywałam go na tym, jak patrzył na mnie, nie odrywając ode mnie wzroku, pomagał mi nosić torby, gdy szłam sama na zakupy.
Zwykle po prostu mijałam go z pozdrowieniem, ale tym razem zatrzymałam się i zaczęliśmy rozmawiać.
Zapytał mnie o Dawida, a ja w niewiem dla czego, opowiedziałam mu wszystko.
Tego wieczoru Borys czekał na mnie przed domem z piękną różą, a miesiąc później pobralismy się.
Nie chciałam ślubu, to byłoby zbyt obłudne. Ale zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku.
Mój mąż był miły, dobry, inteligentny i sympatyczny.
Miał tylko jedną wadę – nie kochałam go.
Kiedy urodziła się Ewa, wydawało się ,że potrafi czynić cuda.
W ciągu zaledwie 4 dni wyremontował dom i urządził bajecznie jej pokój.
Ma wielu przyjaciół, pomogli mu.
Zrobiło mi się cieplej na sercu, poczułam coś do niego, ale magii nadal nie było.
Borys długo walczył o moje uczucia.
Kiedy urodził się nasz syn i powiedziano nam, że lepiej go zostawić, ponieważ jest poważnie chory, niepełnosprawny, spojrzałam w oczy mojego męża i zobaczyłam przerażenie, które on musiał wyczytać z moich.
Oboje stanowczo odmówiliśmy. Niestety, nasze dziecko zmarło tydzień później.
Borys płakał ze mną w nocy, przytulając mnie i pocieszając, że być może nasze dziecko odeszło do lepszego świata.
To jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie i wtedy pokochałam mojego męża. Z naszego bólu narodziła się miłość.
Potem niespodziewanie, jeden po drugim pojawili się nasi dwaj chłopcy i teraz w naszej rodzinie jest dużo szczęścia, dużo ciepła i dużo milości.
Szaleję za ojcem moich dzieci i wiem, że Bóg zesłał mi go, abyśmy mogli razem doczekać się wnuków.