Wszystko zrozumiałam: gdy mój mąż zachorował, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że go kocham!

Kiedy poślubiłam Roberta, miałam zaledwie 25 lat, byłam świeżo upieczoną absolwentką.
Zawsze byłam pewna siebie, bo byłam mądra i piękna. Mogłam poślubić każdego, kogo chciałam.

Mężczyźni krążyli wokół mnie i widziałam w ich oczach, że mnie pragną.

Robert był jednym z nich, trochę nieobliczarny, ale bardzo miły i słodki. Chodził za mną jak cień i był gotowy spełniać moje najgłupsze zachcianki.

Pewnej nocy byliśmy w restauracji w towarzystwie, dużo piłam i nie odmówiłam, gdy zaprosił mnie do siebie. Byłam spięta i zdenerwowana, a Robert sprawił, że odprężyłam się i zrelaksowałam.

Jednak z pewnością pozostałaby to tylko nocną rozrywką, gdybyśmy nie narobili sobie kłopotu. Miesiąc później dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a on był tak szczęśliwy, że natychmiast zaproponował mi małżeństwo.

Zgodziłam się, chociaż miałam inne wyobrażenie o moim przyszłym mężu.

Wzieliśmy ślub, wprowadziłam się do mieszkania Roberta i spodziewaliśmy się dziecka.

Dosłownie nosił mnie na rękach, nie pozwalał nic robić, obsypywał prezentami i rozpieszczał.

Urodziłam syna i będąc jeszcze na urlopie macierzyńskim zaszłam w ciążę ponownie.
Kocham go.

Myślałam o aborcji, ale mama przekonała mnie, że lepiej mieć dzieci jedno po drugim, żeby dorastały razem i żebyśmy nie musieli się martwić. Robert nadal był dla mnie taki miły i troskliwy, nigdy nie powiedział mi złego słowa i nigdy nie zatrzymywał mnie, gdy chciałam gdzie kolwiek wyjść.

Przywiązałam się do niego i kochałam go na swój własny sposób, ale w głębi duszy marzyłam o wielkiej miłości. I szczerze mówiąc, próbowałam jej szukać, w kilku pozamałżeńskich romansach, które miałam przez lata.

Moi kochankowie dawali z siebie wszystko co mogli, ale ja jednak zawsze wracałam do domu, bo tam czułam się najlepiej.

Myślę, że Robert domyślał się że go zdradzam ale nigdy nie robił mi wyrzutów, ani nawet nie pokazał, że zdaje sobie sprawę, że nie jestem z dziewczynami, kiedy wracam do domu po północy.

Dzieci dorastały, lata mijały jak dni, ale do niedawna nigdy nie czułam, że poszłam na ogromny kompromis w moim małżeństwie.

Czułam, że zasługuję na kogoś lepszego niż mój Robert, ale znosiłam to, bo czułam się komfortowo, mając go u boku.

Pół roku temu mój mąż zachorował. Na początku myśleliśmy, że to coś, co szybko minie i ani on, ani ja nie zwracaliśmy na to większej uwagi.

Jednak jego choroba przeciągała się, aż w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że to najstraszniejsza rzecz – rak. I nagle mój świat wywrócił się do góry nogami.

Wyobraziłam sobie życie bez Roberta i zdałam sobie sprawę, że nie poradzę sobie bez niego.

Zdałam sobie sprawę, że go kocham, że jest ojcem moich dzieci i najważniejszym człowiekiem w moim życiu. Przez wiele miesięcy byłam przy nim w szpitalach i u lekarzy.

Lekarze mówią, że ma szansę wyzdrowieć, ale ja szalenie się o niego boję.

Jestem gotowa zrobić wszystko, żeby tylko wyzdrowiał. Przysięgam, że już nigdy nie spojrzę na innego ani nie zdradzę Roberta.

Modlę się, aby Bóg wybaczył mi moje winy i zachował mojego męża przy życiu. Chcę zestarzeć się u jego boku, a on będzie tym, który zamknie mi oczy.

 

Rate article
Wszystko zrozumiałam: gdy mój mąż zachorował, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że go kocham!