Zakochałam się w wieku 40 lat i to w dużo młodszym ode mnie mężczyźnie. Zamiast długo wyczekiwanego szczęścia, ta historia przyniosła mi wiele cierpienia. Ale mimo bólu nie potrafię odejść od mężczyzny, który złamał mi serce.
Tak opisałabym siebie w czasie na krótko przed poznaniem Dawida. Zawsze byłam bardzo ambitna i poświęcałam dużo czasu swojej pracy.
Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego eksperta w swojej dziedzinie, marzyłam o wysokim stanowisku, władzy, pieniądzach.
Przypuszczam, że w pewnym stopniu to było powodem mojego rozstania z mężem. Byliśmy małżeństwem przez 6 lat. Rozwiedliśmy się, gdy Lucynka, nasza córka, miała 3 lata i 8 miesięcy.
Powodem było to, że mój były mąż chciał wyjechać do Portugalii, gdzie zaproponowano mu pracę. Nie zastanawiałam się nad tym, ponieważ właśnie otrzymałam awans na stanowisko, o które walczyłam od lat. Nikt się nie wycofał.
Mój mąż pojechał do Portugalii najpierw na próbę, myśleliśmy, że dla dobra dziecka powinniśmy zostać razem – szukać sposobu, by nie rozbijać rodziny. Ale po około roku stwierdziliśmy, że lepiej nam będzie osobno. I rozwiedliśmy się. Szczerze mówiąc, na początku byłam bardzo szczęśliwa. Nie potrzebowałam mężczyzny, który mnie nie wspierał.
Kontynuowałam swoją karierę, spełniałam marzenia i miałam wystarczająco dużo pieniędzy, by nie martwić się o samotne wychowywanie dziecka. Miałam 35 lat i byłam pewna, że spotkam mężczyznę, który będzie mnie rozumiał i szanował to, kim jestem i co robię.
Minęło jednak 5 lat!
I nie myśląc zbyt wiele o przyszłości, robiłam to co chciałam – głównie pracując, podróżując w wolnym czasie i przeżywałam krótkie przygody miłosnej tu i tam, bez zobowiązań, i oto byłam już w wieku 40 lat.
Czułam się spełniona, wolna i silna. Czy chciałam mieć mężczyznę u boku? Tak i nie. Obawiałam się, że większość mężczyzn będzie chciała, abym częściej wracała do domu i zwracała na nich uwagę – i przeszkadzała mi w podążaniu własną drogą.
I tak zaczął się mój związek z Dawidem. Poznaliśmy się na przyjęciu urodzinowym wspólnego znajomego. Impreza była świetna i zdecydowałam, że zakończy się jeszcze lepiej, jeśli umówię się na randkę z przystojnym i wysportowanym mężczyzną, który przyszedł na imprezę sam.
Szybko zareagował na moje zainteresowanie i wieczór upłynął na flirtowaniu i przekomarzaniu się. W końcu całkiem otwarcie zaprosiłam go, jeśli będzie wolny w sobotę, aby mnie odwiedził.
Lucynka przez miesiąc była na wakacjach u swojego ojca w Portugalii. Ja bardzo wyrażnie zasugerowałem Dawidowi, że nie oczekuję dłuższej znajomości i liczę na zrozumienie z jego strony, i grzeczne zachowanie.
Więc zachowywaliśmy się. Spędziliśmy namiętny i bardzo przyjemny wieczór. W następnym tygodniu Dawid zaprosił mnie na weekend. Stopniowo zaczęliśmy widywać się 2-3 razy w miesiącu. Albo w domu, albo w hotelu, bo David mieszkał z matką i siostrą. No, może był za stary, żeby mieszkać z matką, ale miał 26 lat, studiował i pracował. Zresztą, co mnie to obchodziło – dobrze się bawiliśmy.
Ale w jakiś sposób, niepostrzeżenie, to, co zaczęliśmy jako flirt i bez chęci pogłębienia, stało się poważnym związkiem. I tak, przyznaję, zakochałem się. I to bardzo. A będąc po czterdziestce, spotykanie się z mężczyzną o 15 lat młodszym, nie jest łatwe. Byłam ciągle zawstydzana: nie tylko przez moich przyjaciół i rodzinę, ale przez każdą młodszą kobietę. Zaczęłam tracić pewność siebie i bałam się, że wkrótce znudzę się mojemu pięknemu ukochanemu. Rozpieszczałam go wszelkiego rodzaju prezentami i spełniałam wiele jego zachcianek, byle tylko był ze mną.
Jedynymi, którzy dodawali mi odwagi i mówili, że nasz związek jest całkiem normalny, a nawet piękny, była moja córka i siostra Dawida. Sylwia była 2 lata młodsza od brata. Wyglądało na to, że uroda była u nich cechą rodzinną, bo była bardzo ładna, choć, o dziwo, zawsze bez chłopaka.
Często nas odwiedzała, chodziła z nami do restauracji, kina, na spacery, zakupy.
Pojechała nawet z nami nad morze. Właściwie polechała ze względu na Lucynę, której dotrzymywała towarzystwa, a kiedy podróżowaliśmy, zazwyczaj obie dziewczyny były w jednym pokoju, a Dawid i ja w drugim.
Prawdę odkryłam zupełnie przypadkiem! Pewnego dnia postanowiłam zaskoczyć Dawida dniem specjalnie dla nas. Wzięłam urlop, ale nie powiedziałam mu o tym i udawałam, że idę do pracy, podczas gdy tak naprawdę planowałam szybko wrócić do domu. Przygotowałam całą masę niespodzianek. Ale to ja dostałem największą niespodziankę. Po cichu otworzyłam drzwi do mieszkania i usłyszałam śmiech dochodzący z sypialni. Podszłam po cichu i zobaczyłam Dawida kochającego się z Sylwią!
Okazało się, że nie byli bratem i siostrą. Mieli romans od lat. Jaka była moja rola w tym trójkącie? Myślę, że bogatej starzejącej się kobiety, która hojnie rozdawała prezenty. Chociaż Dawid powiedział, że mnie kocha, ale nie może rozstać się z Sylwią, ponieważ próbowała się zabić, gdy poprosił, by zostawiła go w spokoju.
Wiem, to nie brzmi realistycznie.
Ale nie mam siły, by wyrzucić mężczyznę, w którym się zakochałam. Minęły 3 miesiące. Dawid wprowadził się do nas na dobre, rzekomo po to, by przekonać mnie, że mnie kocha. Ale ja nie wierzę, że zerwał z Sylwią, i ukrywam swoje obawy i podejrzenia, bo nie chcę, żeby odszedł na dobre.