Robert czuł się bardzo samotny. Dziś są jego 85 urodziny, ale zamiast świętować z rodziną, siedzi na ławce na placu przed domem opieki i płacze. Ani córka, ani syn nawet nie zadzwonili z gratulacjami.
Sąsiadka z drugiego pokoju nie zapomniała i przywitała go pudełkiem słodyczy, a pielęgniarka dała mu jabłka. Robert był w dobrym pensjonacie i personel traktował go bardzo dobrze. Jego syn przyprowadził go tutaj.
Mieszkał w swoim własnym mieszkaniu, a kiedy syn poprosił go o przepisanie mieszkania na niego, powiedział, że nic się nie zmieni, nadal będzie tam mieszkał.
Kiedy formalności zostały załatwione, syn i jego żona wprowadzili się do mieszkania ojca, i jego synowa zawsze była niezadowolona. Syn stawał w obronie ojca, a potem stał się całkowicie obojętny.
Następnie Robert zaczął zauważać, że syn i synowa często coś szeptali. Później powiedziała mu, żeby spakował swoje rzeczy bo pojedzie do sanatorium – wyleczyć się, odpocząć.
Ojciec, patrząc w oczy syna, zapytał z goryczą:
– Wysyłasz mnie na śmierć, tak, synu?
Syn powiedział, że to tylko na miesiąc i że skorzysta na takim leczeniu, ale ostatecznie nigdy po niego nie przyjechał.
Minęły całe dwa lata i ani syn, ani córka nie odwiedzili ojca. A co najgorsze,on czuł że skrzywdził swoją córkę z powodu tego co zrobił dla syna.
Kiedy zmarła jego żona Olga, został sam. Córka była zamężna od dłuższego czasu i mieszkała w innym kraju, a syn dopiero się żenił i zawsze dawał jej do zrozumienia, że musi spłacić długi lub coś innego. Ale córka wyszła dobrze za mąż i żyła szczęśliwie ze swoim mężem.
Wtedy ojciec oddawał wszystkie zaoszczędzone pieniądze synowi i w ogóle nie pomagał córce. Córka często mu mówiła: nie wydawaj wszystkich pieniędzy, nie dawaj też bratu tyle pieniędzy, odkładaj je na starość. W końcu przestała się w ogóle komunikować.
Gdybym mógł cofnąć czas, bo to ja skrzywdziłem córkę, nie słuchałem jej uwag, a za bardzo przejmowałem sie problemami młodszego syna.
Myślał o tym i nagle słyszy: „Tato!”. Serce zabiło mu szybciej. Córka! Nogi mu się ugięły i prawie się przewrócił, ale córka podbiegła i go złapała.
– Och, jak długo cię szukałam, mój brat nie chciał mi powiedzieć, gdzie cię wysłał, ale postraszyłam go policją i mi powiedział.
Z tymi słowami weszli do pokoju i usiedli na kanapie. Długo, bardzo długo rozmawiali.
Okazało się, że Robert ma już 3 wnuków i jest teraz bardzo wdzięczny córce, że może jej pomagać i zajmować się wnukami, odprowadzać je do szkoły, do klubów na różne zajecia….
Wszyscy żyją razem, mąż córki w ogóle nie ma nic przeciwko.
On i jego żona cały dzień są w pracy, a dzieci są teraz pod stałą opieką dziadka.
Robert dziękuje teraz każdego dnia za to, że jest z rodziną, że ktoś go potrzebuje…