Kiedy byłam mała, myślałam że mam szczęśliwą rodzinę. Tata mnie uwielbiał i nazywał małą księżniczką. Moja mama była zimna, ale nigdy nie powiedziała nic złego. Wszystko się zawaliło, gdy dowiedzieliśmy się, że tata ma inną kobietę. Po prostu spakował swoje rzeczy i wyjechał. Tata nawet nie pożegnał się ze swoją księżniczką.
Płakałam dzień i noc. Matka nie mogła tego wytrzymać, dostawałam często lanie. Stała się okrutną i nerwową kobietą. Obwiniała mnie za wszystkie swoje nieszczęścia. A ja byłam tylko dzieckiem, którego rodzice nie kochali.
Rok później zaczęłam chodzić do szkoły. Pod koniec sierpnia mama przyniosła i rzuciła mi w twarz czyjeś znoszone ubranie i oświadczyła, że to mój szkolny mundurek, bo na nic innego nie zasługuję.
Własnoręcznie wyprasowałam podarty fartuszek. A pierwszego września stanęłam w ostatnim rzędzie, jak sierota. Matka nie przyszła.
Uczyłam się bardzo dobrze, ale nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Koledzy z klasy uważali mnie za żebraka i często przezywali. I mieli rację. Chodziłam do szkoły w tym starym mundurku przez cztery lata, dopóki sąsiadka nie zobaczyła, że moje ubrania są już na mnie za małe. Dała mi mundurek swojej córki i w nim chodziłam do ukończenia szkoły. Jestem wdzięczna losowi, że nie miałam przyjaciół. W wolnym czasie czytałam dużo książek. Skończyłam szkołę z wyróżnieniem i dostałam się na uniwersytet bez żadnych trudności.
Po pewnym czasie moja matka oświadczyła, że nie będzie mnie dłużej utrzymywać i wyrzuciła mnie z domu. Musiałam zamieszkać u koleżanki, dopóki nie dostałam miejsca w akademiku. Pod koniec roku poznałam miłego młodego mężczyznę. Był starszy ode mnie o 4 lata. Rozumieliśmy się bardzo dobrze i nie był zażenowany moją sytuacją.
Wkrótce zostałam przedstawiona jego rodzicom, którzy przyjęli mnie jak prawdziwą córkę. Moja teściowa stała się dla mnie prawdziwą matką. Zapraszała mnie każdego wieczoru, gotowała dla mnie i prała moje ubrania. I po raz pierwszy zabrała mnie na zakupy. Miałam nowe rzeczy, a nie czyjeś używane. Całe życie nosiłam czyjeś ubrania, aż tu mam moje własne. Moja radość nie miała końca.
Kiedy chłopak dostał dobrą pracę, zaproponował mi, żebym za niego wyszła. Pobraliśmy się i zamieszkaliśmy z jego rodzicami. Znalazłam dom i rodzinę.
Kiedy dowiedziała się o ślubie, moja matka pojawiła się w naszym domu. Oświadczyła, że jestem jej winna pomoc i że nadeszła teraz moja kolej, aby ją wesprzeć.
Mój mąż stanął w mojej obronie. Wreszcie, po raz pierwszy od tylu lat, ktoś stanął w mojej obronie. Powiedział, że dziękuje jej za to że mnie urodziła, ale w tym momencie wszystkie jej roszczenia w stosunku do mnie się skończyły, a ja nie mam jej nic do zaoferowania.
Wyszła niezadowolona mrucząc coś niewyraźnie pod nosem. Wcale nie było mi jej żal. To była jej własna wina.
Wkrótce ja urodziłam córkę.