Kiedy wprowadziliśmy się do naszego długo wyczekiwanego mieszkania, nie znaliśmy naszych sąsiadów.
Pierwszą osobą, która zastukała do naszych drzwi, była jedena z sąsiadek.
– Jesteście nowymi mieszkańcami? A do mnie wszyscy mówią Kaśka, mieszkam dwa piętra wyżej, jak będziecie czegoś potrzebować, to pytajcie, ja tu wszystko wiem!
Podziękowaliśmy jej, przedstawiliśmy się i chcieliśmy zamknąć drzwi, ale nie mogliśmy. Kaśka zaczęła nas wypytywać, za ile kupiliśmy mieszkanie, kto był agentem nieruchomości, notariuszem, gdzie pracujemy…
Udało nam się pozbyć ciekawskiej sąsiadki dopiero po 10 minutach. Nie była zadowolona z naszych niejasnych odpowiedzi i chciała wiedzieć więcej.
Oczywiście następnego dnia Kaśka przyszła z byle powodu. Zadzwoniła do drzwi i podała swój numer telefonu, ale po przekazaniu go mężowi, weszła dalej do mieszkania, aby go sprawdzić. Znowu było mnóstwo pytań, tym razem o remont, meble i dlaczego w pokoju jest tylko kanapa…
Planowaliśmy kupić dla nas meble w najbliższych miesiącach.
Kiedy wychodziła, prawie zapomniała o swoim telefonie, który położyła przy wejściu. Mąż wręczył jej telefon, gdy już przekroczyła próg.
Oczywiście następnego dnia całe podwórko wiedziało już o naszym remoncie i braku mebli. Inna sąsiadka, spotykając mnie, powiedziała ze współczuciem:
– Tak, przynajmniej macie dach nad głową, a na meble już zabrakło?
Odpowiedziałam jej, że pieniędzy na meble wystarczy, ale przywożenie mebli trakcie remontu – nikt nie nazwałby tego mądrym, ale remont robimy sami, bo chcieliśmy to zrobić tak jak nam sie podoba.
Kiwnęła głową, ale w jej oczach było absolutne niedowierzanie.
Kiedy dwa miesiące później na podwórko przyjechał samochód z meblami, wszyscy byli zainteresowani.
Wieczorem Kaśka znów stała przed naszymi drzwiami, ale nie wpuściłem jej, wyszłam na korytarz porozmawiać. Plotkara wciąż trzymała w ręku telefon, który chciała aby mąż sprawdził, ale powiedziałem, że jestem zajęty i pożegnałem się. Katarzyna z zaciśniętymi ustami odwróciła się i niechętnie odeszła, ale od tej pory zaczęła witać się ze mną w bardzo powściągliwy sposób.
Postanowiliśmy z mężem nie spotykać się z nią nigdy więcej, żeby sąsiedzi nie dowiedzieli się, co się dzieje w naszym mieszkaniu.