Jestem położną od wielu lat i w tym czasie zdarzały się sytuacje, zarówno miłe, jak i niemiłe. Personel pielęgniarski rzadko ingeruje w sprawy rodzących kobiet i ich rodzin, ale ostatnio musiałam to zrobić, aby pomóc pewnej studentce, która urodziła cudowną córeczkę i natychmiast chciała ją oddać.
Lilka, bo tak miała na imię dziewczyna, została przyjęta do szpitala. Nosiła dziecko przez całe dziewięć miesięcy i nigdy nie była u lekarza. Nie chciała odpowiedzieć na moje pytania, dlaczego tak się stało, a przed porodem nie miałam czasu, aby o to zapytać.
Lilka urodziła dziecko w sposób wzorcowy, w przeciwieństwie do tych, które uczęszczały do szkoły rodzenia. Przyszła matka tylko cicho jęczała na sali, wykonywała wszystkie moje polecenia, a poród przebiegał bez żadnych problemów. Kiedy mała dziewczynka była już w moich ramionach, głośno płacząc, oznajmiając wszystkim, że oto jest nowy człowiek, Lilka, patrząc na nią, również płakała. Łzy płynęły jej z oczu, a ja powiedziałam, że mała jest zdrowa i powinniśmy się cieszyć z tak wspaniałej dziewczynki.
Ale już na oddziale Lilka powiedziała, że odda dziecko do adopcji. Prosiła o powiadomienie odpowiednich służb.
Próbowaliśmy ją namówić, przekonać, że postępuje pochopnie, ale młoda matka nie chciała przystawić córki do piersi i prosiła, aby zostawić ją w spokoju.
Dziewczynka, w przeciwieństwie do innych dzieci, nie chciała jeść sztucznego pokarmu, ale z apetytem otwierała usta na zapach mleka, próbowała wyciągnąć głowę w poszukiwaniu piersi, której nie było…
Dziewczynka zaczęła tracić na wadze, a ja, na następnej zmianie, wzięłam ją ponownie i zawiozłam do matki, chociaż wszyscy mnie od tego odwodzili. Wyjaśniłam Lilce, że jej zachowanie zagraża zdrowiu dziecka, i prawie zażądałam, żeby ją nakarmiła. Gdy matka przystawiła dziewczynkę do piersi, ta z zapałem zaczęła ssać mleko, ja, odwołując się do pilnej sprawy, wyszłam z pokoju, zostawiając je same.
Kiedy wróciłam pół godziny później, zobaczyłem, że obie śpią, a mama delikatnie tuli swoją córeczkę. Po chwili Lilka wyszła z dziewczynką na korytarz, usiadła koło mojego biurka i zaczęła mówić.
Okazało się, że ojciec dziewczynki był znanym w mieście biznesmenem. Był żonaty i oczywiście nie był zadowolony z ciąży, proponował aborcję, ale Lilka zdecydowała się urodzić. Dowiedziawszy się o jej decyzji, biznesmen opowiedział wszystko żonie, ta przyjęła jego skruchę, a sama rzuciła się na nieszczęsną studentkę, żądając pozbycia się dziecka. Nie pomogły ani pieniądze, ani groźby, potem biznesmen zniknął z miasta na czas nieokreślony, a jego żona napierała aby oddać dziecko do adopcji.
Na koniec swojej opowieści Lilka bez skrępowania spojrzała na mnie i powiedziała:
– chcę ją zatrzymać, ale nie wiem, jak sobie poradzę z nią w akademiku i bez pieniędzy…
Słysząc jej słowa, pochwaliłam ją i dodałam jej otuchy. Nasz ordynator miał duże znajomości w mieście, więc łatwo było nawiązać kontakt z ojcem dziecka i poprosić go o spotkanie. O dziwo, biznesmen nawet nie próbował unikać spotkania, przyszedł kilka godzin później i omówili wszystkie kwestie dotyczące przyszłego życia Lilki i dziecka. Musimy przyznać, że nie spodziewaliśmy się, że będzie tak przyzwoity.
Po wypisaniu ze szpitala Lilka wynajęła mieszkanie, za które ojciec dziewczynki zapłacił za rok z góry. Dał jej też wystarczająco dużą sumę, aby na początku niczego nie potrzebowała, i obiecał, że w przyszłości będzie się opiekował córką. Chyba w ojcu obudziło się sumienie i zrozumiał, że jest odpowiedzialny za swoje czyny. Nie wiem, jak potoczą się losy Lilki i jej córki; mam nadzieję, że w końcu stworzy rodzinę, w której wychowa wspaniałą córeczkę.