Ostatnio moja teściowa Anna dała się nabrać na stary jak świat przekręt, mimo że jest kobietą niegłupią i dość wykształconą. I wielką miłośniczką udzielania rad, o które nikt jej nie prosi.
No i proszę – zadzwonił do niej oszust i zaczął nawijać makaron na uszy, mówiąc, że jej syn potrącił człowieka, jest teraz na komisariacie i że jeśli szybko nie zapłaci poszkodowanemu, to zostanie postawiony przed sądem.
Jednym słowem, zamiast zadzwonić do syna, aby dowiedzieć się, co się dzieje, Anna wypłaciła wszystkie pieniądze z konta, przekazując je wszystkie nieznanemu facetowi. I dopiero wtedy pomyślała, żeby zadzwonić do syna, który w tym czasie siedział spokojnie w pracy.
Syn zbeształ matkę za jej naiwność i powiedział jej, że to oszustwo jest znane od dawna. Anna była zła na nas, że nie ostrzegliśmy jej, kiedy kupowała sobie telefon i nie nauczyliśmy, jak nie dać sie oszukać.
Teraz obwinia nas, mówi, że nie ochroniliśmy jej przed oszustami i żąda od nas zwrotu pieniędzy. A żeby było nam jeszcze bardziej przykro, przypomniała nam i wymieniła wszystkie swoje choroby – nawet te, które już dawno minęły.
Mój małżonek już prawie sięgał po portfel, by oddać jej ostatnie pieniądze, ale kategorycznie się temu sprzeciwiam, bo widzę tę sytuację w zupełnie innym świetle. Wydaje mi się, że ta historia to typowy przykład głupoty i oszukiwania samego siebie.
Zamiast zadzwonić do syna lub do mnie, postanowiła sama załatwić sprawę. Ponieważ przez całe życie stawiała siebie ponad innymi i myślała, że jest najmądrzejsza. Niech teraz sama zacznie więcej myśleć,a nie udzielac rad innym. I nie współczuj jej, to jej własna wina. A co ty o tym myślisz?