Robert dorastał w sierocińcu. Jak wszystkim innym dzieciom, tak i jemu Kasia opowiedziała później, jak się tam znalazł. Rano znaleziono go przy bramie. Zimny, głodny chłopiec trząsł się ze strachu i nie mógł nawet mówić. Miał wtedy około trzech lat. Robert został zabrany, ogrzany i zapytany, kim jest i kim są jego rodzice. Chłopiec powtarzał to samo – Robert, Robert. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów ani kartki.
Kasia była opiekunką. Wszystkie dzieci bardzo ją kochały. Była dobrą, życzliwą kobietą. Nie miała własnych dzieci, więc całą swoją miłość oddawała obcym dzieciom. Wszyscy natychmiast biegli do niej ze swoimi problemami lub prosili o radę. Przede wszystkim Robert nie odstępował jej na krok. Upodobała go sobie szczególnie, poświęcając mu znacznie więcej uwagi niż innym dzieciom. Przynosiła mu kanapki, bułki lub chroniła go. Zabierała go do swojego pokoju i dawała mu herbatę lub kakao, które chłopiec wprost uwielbiał.
Lata szybko mijały. Chłopiec opuścił placówkę. Dostał pokój w internacie i zaczął uczyć się na stolarza. Później obiecali dać mu mieszkanie. Ale Kasia powiedziała, że jeśli nie dadzą mu kluczy do mieszkania od razu, nie powinien spodziewać się niczego dobrego. Mają wiele takich przypadków. Najwyraźniej zamiast jemu dali te klucze komuś innemu. Ale Robert miał ciągle nadzieję na najlepsze.
Po ukończeniu szkoły został poproszony o opuszczenie pokoju w internacie. Próbował znaleźć mieszkanie, ale na próżno.
Chodził od biura do biura. Robił to codziennie, aż mu się znudziło. Ale musiał gdzieś spać, więc poszedł do Kasi. Dobrze, że była w domu. W tym czasie przygotowywała kolację, jakby spodziewała się gości. Robert zaczął jej narzekać na swój los: brak pracy, nie ma gdzie mieszkać. Nie wiedział, co dalej robić.
Wtedy starsza pani zaproponowała mu, żeby przenocował u niej. I tak była sama, więc byłoby raźniej. Następnego dnia Kasia dała Robertowi adres człowieka, który mógł mu pomóc w znalezieniu pracy. Wiele dzieci dorastało na jej oczach. Wiele z nich wciąż ją pamięta i dzwoni do niej. Teraz absolwent ich domu ma własny warsztat, więc wysłała go tam. Wieczorem powiedziała mu, żeby znów u niej przenocował. Chłopak wrócił szczęśliwy. Został zatrudniony, a praca mu się podobała.
Pewnego dnia, gdy Robert wrócił do domu, zastał w nim dziewczynę. Widział ją gdzieś wcześniej, ale nie wiedział, kim ona jest. Okazało się, że to Zofia, również z sierocińca. Była o rok młodsza od Roberta. Była tak piękna, że nie mógł oderwać od niej wzroku.
W przeciwieństwie do Roberta, Zofia dostała mieszkanie. Od tego czasu zaczęli się spotykać. Kasia mogła się tylko delikatnie uśmiechnąć. Byli taką piękną parą.
Kiedy Robert poszedł ponownie do urzędu zapytać o mieszkanie zrobiła się afera. Zaczęli go o wszystko wypytywać. Robert opowiedział wszystko. Niejedna osoba została zwolniona z pracy. I okazało się, że syn pewnego urzędnika od dawna korzystał z jego mieszkania. Gdyby Robert nie przyszedł pewnie nigdy nikt by się o tym nie dowiedział.
Tydzień później otrzymał klucze do mieszkania.
Sześć miesięcy później młodzi się pobrali. Oczywiście Kasia była głównym gościem na ich ślubie. Młodzi poświęcali jej całą swoją uwagę przez cały wieczór. Jest już członkiem ich rodziny i to ona jako pierwsza dowiedziała się, że spodziewają się nowego członka rodziny. Robert i Zosia poprosili ją , aby przeszła na emeryturę, ponieważ wkrótce będzie musiała opiekować się ich dzieckiem. Zosia i Robert zabrali ją więc do siebie. Nikt oprócz niej nie będzie opiekował się ich dzieckiem. Kasia nie będzie sama w mieszkaniu. Będą wynajmować jej mieszkanie, więc nie będą potrzebować żadnych dodatkowych pieniędzy. I wszystko będzie dobrze.