Już od czasów studenckich wiedziałam, że Adam ma powodzenie u dziewcząt – moje koleżanki podrywał jednym spojrzeniem, ale na swoją dziewcznę wybrał mnie. W końcu nawet się ze mną ożenił – i to bez “specjalnego” powodu, tzn. nie byłam w ciąży.
W naszych czasach większość ludzi brała ślub, gdy dziecko było już w drodze, a teraz może ludzie biorą ślub, gdy dziecko już się urodziło.
Jeśli w ogóle biorą ślub, to ma to jakiś sens – myślałam, że jeśli się pobierzemy, to naprawdę będę tą jedyną, dopóki śmierć nas nie rozłączy. Wierzyłam w to jak każda dziewczyna w wieku 22 lat, która wychodzi za mąż z miłości. A wyszło zupełnie inaczej.
O pierwszej niewierności męża dowiedziałam się podczas miesiąca miodowego.
Ten miesiąc, tak naprawdę trwał pięć dni – z zapamętałam z niego, tak naprawde , tylko ogromne białe puchowe łóżko w hotelu i czarne kafelki w łazience. Nawet wanna była czarna, a my wrzucaliśmy do niej pomarańcze, aby wyglądały jak małe słońca pośród białych chmur z piany.
To było, zabawne, szalone i urocze. Czułam się najbardziej pożądaną i kochaną kobietą, wybraną przez najpiękniejszego kochanka na świecie. Dopóki nie wróciliśmy i moja najlepsza koleżanka nie powiedziała mi o jego drugiej dziewczynie z którą się przespał, będąc już moim mężem.
Mój miesiąc miodowy skończył się w pośpiechu i zaczęła się długa małżeńska gorycz. Nie mogłam uwierzyć, że Adam mnie zdradził tak szybko, w trakcie naszego miosiąca miodowego, ale nie było mowy o pomyłce. W pewnym stopniu, mogłam sie tego spodziewałam. Uwielbiał piękne kobiety, a jego dziewczyna była prawdziwą pięknością.
Widziałam go w akcji zanim zostałam jego dziewczyną, potem przyszła moja kolej – i uległam jego nieodpartemu urokowi.
Słyszałam, że nie tylko ja byłam w jego łóżku, ale chciałam wierzyć, że to złośliwe plotki. Kiedy się pobraliśmy, byłam z siebie bardzo dumna, wierzyłam w to i mówiłam sobie: “Pokonałaś konkurencję, brawo dla ciebie!”. A już tydzień później – w jego łóżku znów byłam nie tylko ja.
Adam zaprzeczył i uznał moje koleżanki za wariatki.
Jednak jakaś niepewność pozostała we mnie. Nie mogłam w pełni zaufać ani jemu, ani moim koleżankom.
Oczywiście uległam jego gorącym przysięgom, że kocha tylko mnie, że ma najpiękniejszą żonę, po co mu inna kobieta itp.
To nie jest mężczyzna, który powie ci coś w tym stylu “Skoro mam soczysty stek w domu, to po co mam jeść suchego hamburgera na mieście”, nie, on strąci wszystkie gwiazdy z nieba, żebyś w najbardziej romantyczny sposób uweierzyła w jego kłamstwa. I tak to trwało przez wiele lat. Adam pozostał kobieciażem , choć oficjalnie był żonaty.
Ja jednak postanowiłam zmienić taktykę. Stopniowo odsuwałam się od koleżanek, które “wpadały mu w oko”.
Zaczęłam wymyślać wymówki, że mam za dużo pracy i przestałam z nimi wychodzić. Adam również stawał się coraz bardziej zajęty, rzadko zapraszaliśmy do siebie gości i nie wychodziliśmy razem odwiedzać innych . Postanowiliśmy nawet wspólnie, że najpierw zajmiemy się karierą, a potem dzieckiem. Dzieci zeszły na dalszy plan, ale wypady mojego męża już nie. W końcu tyle innych pięknych kobiet chodziło po ulicach, jak mogłam je powstrzymać przed spodkaniem się z nim.
Znalazłam nowego towarzysza – tym razem brzydkiego.
To było tak, jakby Bóg usłyszał moje sekretne myśli i zlitował się nade mną, zsyłając mi nową koleżankę. Tęskniłam już za babskimi pogaduszkami, gdy do drzwi zadzwoniła nasza nowa sąsiadka. Przedstawiła się i poprosiła o drobną przysługę – klucz do piwnicy w bloku.
Kobieta miała około 35 lat (ja miałem już 31), była dość wysoka, o ostrych rysach, krótkiej fryzurze, zbyt szerokim uśmiechu z dużymi zębami i płaskim, muskularnym ciele. Nie było w niej nic kobiecego, ani uwodzicielskich krągłości, co właściwie mi się podobało.
Tego wieczoru powiedziałam Adamowi, że mamy nową sąsiadkę i zaprosiłam ją na kawę w sobotnie popołudnie. Przytaknął z roztargnieniem, ale kiedy zobaczył ją w sobotę, pobiegł za mną do kuchni i wyszeptał: “Skąd się wzięła ta brzydka dziewczyna?”. I ochrzcił ją “Koniem” za jej uśmiech, który odsłaniał jej wielkie zęby. Potem pośpiesznie wypił łyk kawy i wyszedł z salonu z wymówką, że zostawi nas, byśmy mogły sobie porozmawiać o kobiecych sekretach. Pasowało mi to idealnie, a “Koń” okazał się inteligentnym, interesującym i zabawnym sąsiadem, z którym szybko się zaprzyjaźniłam.
Historia “Konia”, jej życia, urzekła mnie jako pierwsza. Moja nowa przyjaciółka naprawdę miała na imię Emma. Była absolwentką fotografii w USA, pracowała i podróżowała po świecie.
Pierwszy aparat dostała na 8 urodziny i od tego momentu zakochała się w fotografii.
Teraz przyjechała do pracy w swoim rodzinnym kraju, chciała poczuć swoje korzenie, mimo że czuła się bardziej Amerykanką. Jeszcze w Stanach nauczyła się mówić po Polsku, ponieważ jej adopcyjni rodzice uważali, że powinna znać język i wiedzieć jak najwięcej o historii i kulturze swojego narodu, więc zapisali ją do polskiej szkoły.
Już po kilku spotkaniach nie zwracałem uwagi na to, czy jest brzydka, czy piękna – ty też pewnie znasz wiele osób, , ale nie pamiętasz, jaki mają kolor oczu i jak długie nogi. Widzimy za to, ich poczucie humoru ,inteligencję i poczucie własnej wartości.