Cześć! Niedawno spotkałem młodą kobietę, którą poznałem lata temu. Byłem tak szczęśliwy, że postanowiłem o niej opowiedzieć. Jej historia jest naprawdę pouczająca.
Renata i ja leżeliśmy na jednej sali szpitalnej. Ja miałem drobny problem z kolanem, natomiast ona miała przejść poważną operację – musieli amputować jej nogę.
Miała zaledwie 22 lata i bardzo rozpaczała. Nie wyobrażała sobie dalszego życia bez jednej nogi.
Jej chłopak, Adam, przychodził do niej codziennie. Kiedyś podsłuchałem, jak mówiła mu, że lepiej, żeby ją rzucił i znalazł sobie inną dziewczynę. Nie chciała być dla niego ciężarem.
Słyszałem, jak odpowiedział jej stanowczo: “Nie! Nie zrobię tego, wybij to sobie z głowy!”. Potem przytulił ją i trzymał w ramionach przez długi czas.
Wieczorem wyszedłem na chwilę z pokoju, a kiedy wróciłem, zastałem Renatę stojącą w otwartym oknie. Zamierzała skoczyć z siódmego piętra . Zawołałem ją, a kiedy się odwróciła, zobaczyłem, że płacze. Podszedłem do niej i pomogłem jej zejść z oka i usiąść na łóżku.
Rozmawialiśmy potem godzinami. Powiedziała mi, że nie chce takiego życia – nie będzie mogła zatańczyć na swoim weselu i prawdopodobnie w ogóle go nie będzie miała. Nie mogła nawet marzyć o dziecku. Jaką byłaby matką, gdyby nie mogła biegać za jakimś maleństwem. Robiłem wszystko, co mogłem, żeby ją uspokoić, ale wydawało mi się, że robię to nie skuteczne.
Byłem jeszcze w szpitalu, kiedy odcięli jej nogę – tuż nad kolanem. Ciągle prosiła o więcej i więcej środków przeciwbólowych – jej dusza bolała bardziej niż rana. Słyszałem, jak jęczy przez sen, rzuca się i przewraca z boku na bok, gdy snią się jej koszmary.
Potem zostałem wypisany i nigdy więcej jej nie zobaczyłem. Raz zadzwoniłem do niej,ale nie chciała rozmawiać, pomyślałem więc, że nie chce żebym jej zawracał głowę. Przez następne kilka lat często o niej myślałem. Miałem nadzieję, że się uspokoiła i wszystko z nią w porządku.
Pewnego dnia bardzo się ucieszyłem, dlatego mogę się tym pochwaić. Szedłem alejką w parku i spojrzałem na uroczą rodzinę – zadowolonych rodziców i dwie małe dziewczynki. Rozpoznałam w nich Reginę i Adama!
Podbiegłem i przytuliłem ją. Rozmawialiśmy, chwaliła mi się, że zrobili jej bardzo dobrą protezę. Żałowała, że tak się wtedy zachowywała, że dopuściła do siebie te głupie myśli.
Skończyła studia, dostała pracę, ale teraz była na urlopie macierzyńskim. Nic by z tego nie było, gdyby Adam nie był takim wielkim uparciuchem – nie opuścił jej ani na chwilę, sprawił, że uwierzyła w siebie, w swoje możliwości, że we dwoje dożyją szczęśliwej starości.
Tak więc, kiedy rozpaczamy nad swoim kolejnym “dramatem”, dobrze jest pamiętać, że na świecie są tacy ludzie jak Regina i jej wspaniały mąż Adam.