Chcę dziecka i stabilizacji, a on nazywa mnie “nudną ciocią”.

Jerzy i ja jesteśmy ze soba od 5 lat. Poznaliśmy się podróżując autostopem i do tej pory nasze życie tak wygląda  – zawsze z plecakiem, zawsze w drodze.

Prawda jest taka, że ta nasza pasja nas połączyła. Jestem już trochę zmęczona tym życiem na kółkach, z dużą ilością adrenaliny i bez planu.

Przyjaciele, z którymi razem podróżowaliśmy , pobrali się, mają dzieci.

A mój Jerzy i ja nadal ciągle w drodze , nie wiedząc dokładnie, dokąd zmierzamy i kiedy dotrzemy.

Wiele się u mnie zmieniło – skończyłam studia magisterskie, zaczęłam pracować w swojej dziedzinie, nawet przeniosłam się na lepsze stanowisko i dostałam podwyżkę.

Nie mogę, kiedy tylko mam na to ochotę, wyjechać na wakacje, wrócić za kilka dni. I tłumaczyć się, bo przez cały weekend szefowie nie mogli mnie złapać pod telefonem, nie było połączenia.

Poważna firma dobrze płaci i ma poważne wymagania.

Nie chcę nawet myśleć o odejściu, a Jerzy jest tym zirytowany.

Zarzuca mi, że zachowuję się jak stara ciotka, która ponad wszystko kocha bycie urzędniczką. Mówi, że robię się nudna i staję się taka jak wszyscy, jakbym nie była jego dziewczyną. Jakby chciał mnie zmusić do wyboru: on i podróże albo moja praca.

W lipcu sporo podróżowaliśmy, udało nam się dotrzeć do Pragi na wyjątkowy festiwal muzyczny.

Nie spodziewałam się tak fajnego doświadczenia. A wyjazd był szalenie emocjonalny i impreza była tego warta. Zostaliśmy dwa dni dłużej niż planowaliśmy, a potem musiałam wracać jak najszybciej do domu i to sama.

Jrzy został, ale jest swoim własnym szefem – jeśli weźmie ze sobą laptopa, może pracować z dowolnego miejsca.

Ale płaci za tę wolność – zwykle nie zarabia połowy pieniędzy, które ja przynoszę do domu. A kiedy za długo siedzi w domu, zaczyna się ze mną kłócić, pakuje sie i wyjeżdża…

Tydzień temu taż tak zrobił, pojechał do Turcji. Mieszka tam jego przyjaciel z dzieciństwa.

Nawet nie powiedział, że wyjeżdża, zadzwonił do mnie z granicy.

Byłam zła, urażona, ale czekam, aż wróci, żeby zapytać go, jak długo będziemy tak żyć.

Nie piszę tego , żeby się użalać.

Opowiadam historię naszej miłości z nadzieją, że jego matka to przeczyta.

Zarzuciła mi: dlaczego nie zajdę w ciążę, tylko tak mogę go powstrzymać od wyjazdów, jeśli usiądę na tyłku, to i on zostanie ze mną, że nie może już dłużej czekać na wymarzonego wnuka….

Kobieta ma rację. Myli się tylko co do jednego – że mogę zmienić jej syna.

A co do dziecka, to też go chcę, ale nie bez zgody Jerzego.

 

Rate article
Chcę dziecka i stabilizacji, a on nazywa mnie “nudną ciocią”.