Miałam ogromne szczęście, że zawsze byłam osobą zorientowaną na cel. Do 25 roku życia udało mi się samodzielnie uskładać na własne mieszkanie.
Nie miałam żadnej pomocy ze strony mamy i taty, żadnych krewnych, wszystko zrobiłam sama. A kiedy poznałam faceta, w którym się zakochałam, byłam na tyle głupia, że powiedziałam mu, że mam własne mieszkanie.
Mimo to uprzedziłam go, że nie zamierzam mieszkać w jego mieszkaniu, więc on miał wynająć nam lokal, a ja miałam wynająć swój, żeby zaoszczędzić na samochód.
On zgodził się na takie rozwiązanie, powiedział, że wkrótce zaoszczędzi na wynajem i zamieszkamy razem. Pół roku później przyszedł do mnie z walizką. Mówi, że wyleciał z pracy i nie ma pieniędzy.
Prosił, żebym na jakiś czas przyjęła go do siebie. To dobrze, że ma rodziców. Nie, nie przyjąłam go. Uważam, że to był tylko pretekst, żeby żyć na mój koszt, nic więcej. Skończyło się na tym, że zerwałam z nim.