Chcę wam opowiedzieć o tym, co wydarzyło się kiedyś w moim życiu i o tym jak żyję teraz. Przez długi czas miałem pecha. Nie mogłem spotkać dziewczyny, z którą chciałbym się ożenić. I nagle spotkało mnie szczęście. W sklepie, w którym kupowałem perfumy dla mamy, spotkałem Emilię. Bardzo mi się spodobała. Kilka dni później wróciłem do sklepu, ale nie po to, by kupić perfumy. Ale po to, by zaprosić ją na randkę.
Zaczęliśmy się spotykać. Zrozumiałem, że ona jest moim przeznaczeniem. Wzięliśmy ślub. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele byli tym bardzo zaskoczeni. Nie wierzyli, że kiedykolwiek zostanę czyimś mężem, że kiedykolwiek się ożenię. Przecież miałem już 40 lat.
Ale ja nie przejmowałem się tym, co inni o mnie myślą. Miałem dobrą pracę, poznałem dziewczynę, którą kochałem, i byłem szczęśliwy. Kupiłem nowe mieszkanie, zrobiłem w nim remont. Kupiłem nowe meble do mieszkania.
Bardzo prosiłem Emilię, żeby nie pracowała, ale ona nie chciała siedzieć w domu. Potem uzgodniliśmy, że gdy zajdzie w ciążę, zostanie w domu i nie będzie pracować.
Ona i ja bardzo chcieliśmy mieć dziecko. Ale Emilia przez długi czas nie mogła zajść w ciążę. Robiliśmy badania, lekarze mówili nam, że oboje jesteśmy zdrowi. I wtedy zdarzył się cud: Emilia zaszła w ciążę. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Urodziła syna, ale niestety chłopiec urodził się słaby i chorowity.
Dzięki profesjonalizmowi lekarzy i dobrej opiece nasz syn ma się bardzo dobrze.
Jedyną rzeczą, która wprawiła mnie i Emilię w zakłopotanie, był fakt, że nasz syn w niczym nie przypominał ani mnie, ani mojej żony. Nasi przyjaciele i krewni od razu to zauważyli i zaczęli się śmiać, zwłaszcza ze mnie.
I wtedy okazało się, że nasz syn ma rzadką chorobę dziedziczną. Nie udało nam się ustalić, skąd się wzięła. Ani Emilia, ani ja nie mieliśmy jej w rodzinie. Ale fakt pozostał faktem.
Nie mogłem tego znieść. Uznałem, że moja żona mnie zdradziła. Spakowałem się i wyjechałem. Zostawiłem synowi i żonie mieszkanie. Emilia zapewniała mnie, że się mylę, że to mój syn. Ale ja jej nie wierzyłem.
Emilia prawdopodobnie wychowywałaby naszego syna samotnie, ale zdarzył się wypadek. Emilia została potrącona przez samochód. Potrącił ją pijany kierowca. Lekarze próbowali ratować Emilię, ale nie udało się. Mój syn został sam. Nie oddałem go do sierocińca, zabrałem go do siebie. Zabierałem go do różnych lekarzy, aż w końcu znalazłam lekarza, który potrafił mu pomóc.
Z każdym rokiem mój syn staje się coraz bardziej podobny do mnie.
Jaka szkoda, że popełniłem tak wielki błąd: nie uwierzyłem mojej żonie. Może wtedy nasze życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, a mój syn miałby matkę…