– Dobry wieczór, przyszedłem po krzesło na kółkach.

Było wtedy około dwudziestej drugiej. Szykowaliśmy się do snu. Dzieci ledwo położyły się do łóżek, a ja właśnie nalewałam mleko najmłodszemu i cieszyłam się, że będę mogła wziąć prysznic. Nagle rozległ się dzwonek domofonu.

Ponieważ nasze okna wychodzą na podwórko, z balkonu widać, kto przyszedł. Zastanawiałam się, kto to jest, że postanowił wpaść tak późno, wiedząc, że mamy małe dzieci. Nigdy nie wiadomo, kto to może być: sąsiedzi, którzy zapomnieli kluczy, karetka pogotowia do jednego z naszych sąsiadów. Zrozumiałe, że często otwieram drzwi bez pytania.

Tyn razem zobaczyłam kilku młodych chłopaków, którzy pewnie chcieli wejść do środka, żeby się ogrzać. Nie otworzyłam, bo zdawałem sobie sprawę, że wystarczy ich raz wpuścić, a potem będą ciągle wracać.

Na przykład zawsze dzwonią do mnie listonosz i sprzątaczka. W ciągu dnia zawsze odbieram domofon i staram się to robić jak najszybciej, aby głośne dźwięki nie obudziły mojego syna, bo tak się składa, że kiedy przychodzą, moje dziecko śpi.

Niedługo urodzę trzecie i ciąża dobiega końca, z dnia na dzień jestem coraz wolniejsza i wiele rzeczy muszę robić powoli.

Zaczęłam kłaść syna do łóżka. Wyłączyłam światła w całym mieszkaniu. W domu panowała cisza. Moje dziecko zaczęło spokojnie drzemać, jeszcze dziesięć minut i ja też będę mogła zasnąć. Nadszedł oczekiwany odpoczynek!

Ale nie, znów zadzwonił domofon. Mąż poszedł go odebrać. Dzieci natychmiast podskoczyły i chciały zobaczyć kto idzie. Krzyknęłam do męża, żeby nie otwierał, bo to pewnie ci młodzi.

Mąż podniósł słuchawkę domofonu. Najpierw wyraził swoje niezadowolenie z powodu nocnej wizyty, ale potem wpuścił gościa. Nocnym gościem był człowiek, od którego kupiliśmy to mieszkanie prawie dwa lata temu.

Kupiliśmy wtedy mieszkanie z meblami, wszystkie były dość starawe, ale w dobrym stanie. Poprzedni właściciele zostawili łóżko, szafki kuchenne, kilka dywaników, dwa fotele, kanapę i ławę. Wszystkie te meble oddaliśmy, bo chcieliśmy jak najszybciej rozpocząć remont.

Były właściciel mieszkania chciał abyśmy zwrócili mu mebel, który był w mieszkaniu w momencie sprzedaży. Mężczyzna, nawet nie przeprosił, że przyszedł tak późno.

– Dobry wieczór, przyszedłem, żeby powiedzieć, żebyście oddali mi krzesło na kółkach.
– Było tu wiele mebli, ale nie było żadnego krzesła.
– Nie może być, było na prawo od drzwi balkonowych.
– Rozdaliśmy wszystkie meble, które Pan zostawił, niczego nie zatrzymaliśmy, ale krzesła, o którym Pan mówi, nie było.
– Co to znaczy, że go nie było, przecież wiem, że było. Proszę sprawdzić, może nadal jest!
– Może pan pójść i zobaczyć na własne oczy, że nie ma, nic nie zostało z waszego wyposażenia mieszkania.
– Kiedy sprzedawaliśmy mieszkanie mieliśmy wziąć coś na pamiątkę. Wzięliśmy wtedy kilka rzeczy, ale zapomniałem o tym krześle. Ale teraz bardzo go potrzebuję, proszę, oddajcie mi je!
– Rozumie pan, że nie było żadnego krzesła! – Zaczęłam się złościć.
– Rozumiem, że nie chcecie mi go oddać. Wszystko zrozumiałem, do widzenia!
– Jeśli następnym razem będzie pan chciał zobaczyć, jak się zmieniło w pana dawnym mieszkaniu, to proszę przyjść po południu i nie wymyślać żadnych głupich wymówek.

Kiedy mężczyzna wyszedł, zapytałam małżonka, czy pamięta krzesło, bo chyba go nie widziałam. Małżonek też nie wiedział, o które krzesło chodzi. Mieszkanie kupiliśmy późnym latem 2019 roku i gdybym wtedy wiedziała, że dokładnie rok później kupimy też domek, nigdy nie oddałabym tych mebli, bo sami bardzo ich potrzebowaliśmy.

Było mi żal tego człowieka, nawet wrogowi nie życzy się tego, żeby w wieku sześćdziesięciu lat był sam. Jego syn mieszka teraz w Berlinie, żona zmarła osiem lat temu, a trzy lata temu zmarła również teściowa, z którą miał doskonałe relacje. Mężczyzna regularnie ją odwiedzał. Widać wyraźnie, że jest teraz bardzo samotny. Pewnie dlatego postanowił odwiedzić stare mieszkanie.

Znalazł jednak dość niezwykły powód!

Rate article
– Dobry wieczór, przyszedłem po krzesło na kółkach.