Wychowałem się w rodzinie niepełnej, ojciec odszedł, gdy miałem niecałe dwa lata. Z jakiegoś powodu moja matka zawsze bardziej kochała moją starszą siostrę, dając jej wszystko, a mnie dając tylko klapsa. Tak przebiegało całe moje dzieciństwo i lata szkolne. Stale mnie strofowano, zrzucano na mnie najbardziej nieprzyjemne i niewdzięczne prace, a ja marzyłem o tym, że skończę szkołę i pójdę do miasta. W tym celu uczyłem się pilnie nawet w nocy, a moje wysiłki nie poszły na marne.
Przyjęcie na studia odbyło się bez kłopotów, wtedy mama nawet nie pytała, gdzie się dostałem, gdzie jest mój akademik, tylko westchnęła: “Nareszcie zmądrzałeś”.
Kiedy przyjechałem po pierwszym roku na wieś, zorientowałem się, że nikt tam na mnie nie czeka, więc po spotkaniu z kilkoma kumplami wyjechałem ponownie do akademika. Pięć lat przeleciało niepostrzeżenie. Dzwoniłem do matki, ale ona była zainteresowana tyko jednym, zawsze chciała wiedzieć, czy mam jakieś dochody, aby pomóc jej i siostrze. Nie miałem wtedy żadnych dochodów, poza zwiększonym stypendium.
Kiedy zacząłem pracować, matka znów zaczęła mnie pytać o dochody. Wysyłałem im przekazy, ale niezbyt często. Wynajęcie mieszkania wyciągało znaczną kwotę z mojej pensji. Mojej rodziny nigdy nie obchodziło, czy mam wystarczająco dużo pieniędzy na najbardziej podstawowe rzeczy, przecież “mieszkanie w mieście oznacza bogactwo”. Powoli traciliśmy kontakt. Moja siostra w tym czasie wyszła za mąż za kolegę ze wsi, mieli dwoje dzieci, rozwiedli się, ponownie wyszła za mąż, miała kolejne dziecko i znowu się rozwiodła. Chyba mężczyźni nie mogli się z nią dogadać. Znając jej kłótliwą naturę, nie dziwiłem się.
Pismo od notariusza spadło mi na głowę jak kula śnieżna. Po wizycie w kancelarii i rozmowie z notariuszem dowiedziałem się, że mój dziadek, ojciec mojego ojca, postanowił po śmierci zostawić mi dom na przedmieściach. Nie wiem, dlaczego tak postanowił, bo bezpośrednim spadkobiercą był mój ojciec, którego absolutnie nie pamiętałem.
Najprawdopodobniej to on powiedział mojej matce o spadku. Kiedy zobaczyłem, w telefonie numer matki, byłem zaskoczony – to był jej pierwszy telefon do mnie od lat.
Zaskoczenie jednak szybko minęło, gdy usłyszałem, że moja siostra potrzebuje pomocy w sprawie mieszkania. Mama chciała, żebym sprzedał dom, a pieniądze przekazał siostrze na zakup mieszkania. Nie było to częścią moich planów, więc powiedziałem o tym matce. Długo próbowała mnie do tego namówić, moja siostra dzwoniła i skarżyła się na swoje nędzne życie, a kiedy zapytałem, czy wie, jak żyłem przez te wszystkie lata, moja siostra nagle przestała mówić i syczała gniewnie: “Nigdy mnie nie kochałeś!”. Zadając jej kontrpytanie o siostrzaną miłość do mnie, usłyszałem w słuchawce trzask …
Pół roku później odziedziczyłem, a następnie z powodzeniem sprzedałem dom i w dniu ślubu z moją żoną mieliśmy już własne dwupokojowe mieszkanie, w którym mieszkamy do dziś.
Z matką i siostrą nie mam żadnego kontaktu. Nie mogły mi wybaczyć, że zdobyłem mieszkanie, lekceważąc ich prośby i żądania, abym oddał im spadek.