Wczoraj siedziałyśmy z sąsiadką na ławce i ona płakała. Mówiła, że to wstyd iść do domu opieki. Poddać się dobrowolnie. A wszystko przez słowa jej córki.
Córkę wychowała sama, bez męża. Wcześnie owdowiała, a potem musiała wszystko dźwigać na swoich barkach. Jej córka wyrosła kapryśna i rozpieszczona.
Od dziecka była przyzwyczajona, że matka wszystko za nią robi. Dawała jej ostatni grosz, kupowała córce, co tylko chciała. Ubierała ją jak lalkę. A żeby miała czym rozpieszczać córkę i z czego żyć, pracowała dzień i noc. Czasami pracowała w fabryce na dwie zmiany. Na szczęście nie musiała wtedy myśleć o mieszkaniu. Dostała mieszkanie od fabryki. Ale teraz czasy są inne. Nikt nie rozdaje mieszkań. Teraz musimy pracować i oszczędzać na własne lokum
Jej córka dorosła i poszła na studia, a potem wyszła za mąż.
Rodzice jej męża mają duży dom za miastem, ale nie chcieli tam mieszkać.
Moja sąsiadka też ma mieszkanie, ale nie dogaduje się z zięciem. No i dla młodych ludzi mieszkanie z rodzicami to żaden interes. Oni chcą żyć według własnych zasad, a starsi mają swoje przyzwyczajenia i rutynę. Dlaczego mają sobie nawzajem przeszkadzać?
Zwłaszcza, że teraz można wziąć kredyt hipoteczny. Najważniejsze to zaoszczędzić na wpłatę własną , a potem powoli spłacać. To lepsze niż włóczenie się po cudzych mieszkaniach.
Kiedyś dawali mieszkania, a teraz już tak nie będzie. Oznacza to, że trzeba wykonać ciężką pracę żeby kupić własne mieszkanie, bez względu na to, jak trudne by to było.
Jej córka i zięć pracują i zarabiają całkiem nieźle. Mają wielu znajomych, którzy już kupili w ten sposób mieszkanie.
Ale nie, oni nie mogą oszczędzać. Najpierw ciąża, potem druga. Dużo pieniędzy wydają się na pieluchy i mleko modyfikowane. Teraz młodzi ludzie nie chcą się męczyć z praniem pieluch ani z gotowaniem.
A to wygodne z opakowania przespać , rozcieńczyć, i proszę kaszka gotowa. Założona pielucha, zdjęta, wyrzucona, założona nowa. Jest czysto, sucho i nie trzeba się męczyć z praniem. To jest właśnie piękno życia.
Dlaczego musieli się spieszyć z dziećmi?
Mogli najpierw stanąć na nogi, kupić mieszkanie. A potem mieliby czas na posiadanie dzieci. Ale nie, musieli mieć jedno po drugim.
Córka sąsiadki chce mieć więcej dzieci. Ona i jej mąż są jedynakami.
Oczywiście może mieć rację. Później dzieci mogą się wspierać. I mogą pomagać swoim rodzicom. I nie będą tak rozpieszczone.
Ok, dzieci to radość. Ale jakoś ludziom posiadającym dzieci udaje się je odłożyć na później. Nie, to też nie jest ich opcja.
Ale nie rozumiem, jak nie ich? Jak się nie ma własnego mieszkania, to można by jakoś zaoszczędzić, lepiej nosić jedną kurtkę przez kilka zim i odłożyć dodatkowy grosz na mieszkanie. Kiedyś dokładnie tak robiliśmy. Ale młodzi ludzie są teraz inni. Oni potrzebują teraz wszystkiego. Nie są przyzwyczajeni do oszczędzania na swoje cele i marzenia.
Są też przyzwyczajeni do jedzenia na mieście. Kupują tony słodyczy dla swoich dzieci. A co z nich dobrego, to tylko strata pieniędzy i tyle. W domu jest też pełno zabawek. My dawaliśmy sobie radę z kilkoma samochodami i paroma lalkami. Ale teraz już nie. Codziennie wypuszczane są nowe kolekcje i serie.
A rodzice idą i kupują wszystko.
A córka mojej sąsiadki jest rozpieszczona i uwielbia dobre kosmetyki, ubiera się w markowe rzeczy. Oni też nie żyją w granicach swoich możliwości. Po co kupować tyle rzeczy? Skoro ona nawet nie ma czasu ich nosić. Potem wychodzi to z mody, a ona już potrzebuje nowej bluzki czy kurtki. A to już wyrzuca lub oddaje. A ile pieniędzy wyrzucają?
Na wakacje zawsze jadą latem do Turcji. Dzieci potrzebują odpoczynku nad morzem. A oni sami, jak widać, potrzebują odpoczynku od pracy.
Dobrze jest mieć wakacje. Ale dlaczego nie odpocząć gdzieś na naszej wsi. I odłożyć dodatkowe pieniądze.
A tak za to co wydali na Turcję, mogliby wziąć mieszkanie z jedną sypialnią. Może i małe mieszkanie, ale własne. A tak pędzą z jednego miejsca na drugie i wydają pieniądze. I nie mają własnego miejsca.
A tu sąsiadka płacze.
Przyszła do niej córka. Znowu rozmawiały o mieszkaniu. I córka powiedziała , że teraz nie ma potrzeby kupować mieszkania, na wynajmowanym jest im dobrze. Żyją , odpoczywają, jedzą co chcą i ubierają się. A potem, dostaną mieszkanie. Ona i jej mąż są jedynymi dziećmi swoich rodziców.
Sąsiadka się obraziła. Powiedziała, że okazuje się, że siedzą i czekają, na jej śmierć. Córka oczywiście potem przeprosiła. No i fakt , przecież i tak je dostaną.
Myślę, że córka ma rację i nie ma nic złego w tym, co powiedziała. Ale i tak jakoś nieprzyjemnie wyszło. Teraz, gdy córka dzwoni i pyta o to, co u niej, sąsiadka po prostu szaleje. Myśli, że pewnie czekają, aż spakuje walizki i się wyprowadzi do domu opieki albo umrze…