Ja, kochanka: jeśli odejdę, stracę wszystko – dziecko, pieniądze, luksus…

Zawsze nienawidziłam małych miasteczek – małe uliczki, 5-6 sklepów, cisza. A zimą późnymi wieczorami – pustki. Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie, jakie mam marzenia, odpowiedziałabym: “Tylko jedno. Żeby uciec!”

Nie byłam zbyt urodziwa. Miałem jednak kolegę z klasy, Adama, który powtarzał mi, jak bardzo mnie kocha.

Znosił wszystko – moje czasami niegrzeczne słowa, moje dziwne zachowanie i moje letnie wakacje w wiosce mojego ojca. Kiedy wracałam, nadal był mi oddany.

Mój ojciec pozostawał bezrobotny, matka pobierała skromną pensję, a ja i mój brat byliśmy studentami. Kiedy nie mieliśmy pieniędzy na fryzjera, strzygłam mojego brata kilka razy  sama i zauważyłem, że jest to coś, w czym jestem całkiem dobra.

Pewnej nocy po ukończeniu szkoły średniej zdałem sobie sprawę, że ta konkretna umiejętność może być moja szansą na opuszczenie tego miasta. I pojechałam do Warszawy. Zapisałam się na kurs fryzjerski.

Mój nauczyciel wkrótce zabrał mnie do pracy w swoim salonie.
Nauczyłam się zwracać większą uwagę na swój wygląd. Zaczęłam wychodzić do kawiarni – na początku malutkich, ale potem poczułam prawdziwą przyjemność siedzenia w tych drogich w centrach handlowych.

W jednej z takich kawiarni go spotkałam.

Zawołał mnie, żeby podać mi torebkę, którą zapomniałam zabrać ze sobą. Zauważyłam, że siedział zgarbiony przy sąsiednim stoliku.

Potem na ruchomych schodach znaleźliśmy się obok siebie, zapytał mnie, w którym kierunku idę, a ja nawet nie wiem kiedy znalazłam się w jego samochodzie – drogim, luksusowym. Po drodze zapytał mnie, gdzie pracuję, powiedziałam mu że salonie fryzjerskim i wysiadłam niedaleko mieszkania, który wynajmowałam.

Miesiąc później nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że ten sam  mężczyzna siedzi na krześle w salonie i czeka na mnie. Szukał po wszystich salonach w okolicy aż mnie znalazł . Tak to się zaczęło – trochę niesamowicie,ale zato na bogato. Ja, mała prowincjuszka, chodziłam z nim do najdroższych kawiarni, spałam w najbardziej luksusowych hotelach i zwiedzałam najbardziej egzotyczne miejsca. Byłam rozpieszczana przez niego, mojego sponsora, który coraz częściej zaczął wspominać, że jest we mnie zakochany.

On – 35 lat starszy ode mnie – patrzył mi w oczy i wielbił mnie. Oczywiście był żonaty. I co z tego?

Nie dogadywał się już z żoną, nie miał dzieci. Kiedy powiedział mi, że nie ma dzieci, zdałam sobie sprawę, że to jest moim najsilniejszym atuem, jakiego mogłam użyć, by zatrzymać go przy sobie.

Sama byłam jeszcze dzieckiem, ale co z tego – prędzej czy później miałam mieć dzieci.
Dlaczego nie teraz z nim, który (dla mojego dziecka) zrobiłby wszystko, a ja  przyzwyczaiłam się do jego pieszczot.

Łatwo zaszłam w ciążę. Przez cały ten czas, byłam najbardziej rozpieszczaną  kobietą na świecie. A kiedy się urodziła, wydawało się, że świat narodził się dla niego na nowo. Był promienny, latał z radości i ciągle kupował, kupował…

Michaela dorastała jak księżniczka.

A ja, powierzając ją niani w określonych godzinach, biegałam po salonach piękności, stawałam się coraz bardziej wymagająca, a nawet zaczęłam zrzędzić i nrzekać na  klientki, fryzjerki i manikiurzystki. Nie byłam już dziewczyną z małego miasteczka – byłam matką jego córki.

Zfinansował mi otwarcie mojego  własnego salonu fryzjerskiego.
Kupił mi samochód, dom, ale nadal byłam jego kochanką. Wściekałam się o to. Przestraszył się, że go zostawię i zaczął zabraniać mi wychodzić gdzie kolwiek samej. Tonęłam w przepychu, ale brakowało mi tej prawdziwej, czystej miłości, którą kiedyś przeżyłam w moim rodzinnym mieście z Adamem.

Pewnego dnia podczas naszego kolejnego spaceru w centrum handlowym rozpoznałam Adama. Szedł, delikatnie przytulając młodą dziewczynę w ciąży. Ubrani w skromne , nieśmiało spoglądali na wystawę dziecięcych ubranek i… kochali się. Adam minął mnie, obrzucając karcącym, pogardliwym spojrzeniem za moją niewierność – zarówno wobec niego, jak i naszego małego miasteczka, do którego należeliśmy. Teraz ja byłam wyrzutkiem, płatną kochanką. Odwrócił ode mnie wzrok z obrzydzeniem, pocałował ją i poszli dalej. Czułam się jak suchy kwiat wyrwany z ziemi, którego do tej pory z czułością chroniłam by nie usechł.

Teraz stoję na rozdrożu.

Jeśli odejdę, stracę wszystko – dziecko, pieniądze, splendor i najbardziej oddaną miłość. Jeśli zostanę, będę niezamężną panią.

Boję się, że się zestarzeję. Boję się, że nie będę w stanie nakazać sercu miłości.

Boję się problemów z Michaelą, która dorasta i płacze po nocach, gdy dzieci w szkole wyśmiewają się z niej, że przyjechał po nią dziadek. I wiem, że nie będę w stanie odpowiedzieć, gdy zapyta: “Dlaczego to zrobiłaś, mamusiu?”.

Często budzę się rano i marzę o tym, by znów tam mieszkać – w naszym małym domku, będąc wolną… ale z mnóstwem, mnóstwem i mnóstwem kieszonkowego.

Potem popijam kawę, podnoszę słuchawkę telefonu i dzwonię do fryzjerów, manikiurzystów i kosmetyczek dbających o mój fizyczny komfort. A ten psychiczny ciągle spycham w jakiś mroczny kąt. Do kiedy – nie wiem.

 

Rate article
Ja, kochanka: jeśli odejdę, stracę wszystko – dziecko, pieniądze, luksus…