Zdarzyło się to wiele lat temu. Zacząłem pracę w szkole przy konserwacji ogrzewania.
Tam poznałem Weronikę – była sprzątaczką i samotnie wychowywała córkę Marię. Stopniowo zbliżaliśmy się do siebie i po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem.
Wieczorami chodzilyśmy na zakupy, wracalyśmy do domu i pomagałem jej w czym tylko mogłem – byliśmy jak prawdziwa rodzina. W pracy jednak nie zdradzaliśmy naszego związku, choć jej koledzy zauważyli u niej zmianę. Nikomu niczego nie tłumaczyła.
Dopiero po 8 miesiącach odważyła się powiedzieć swojej koleżance Monice, że jesteśmy razem. Podejrzewałem, że jest zazdrosna, ale nie miałem pojęcia, jak daleko może się posunąć. Poza tym były koleżankami, nie rozumiałem, dlaczego miałaby się nie cieszyć szczęściem Weroniki – kobiety z dzieckiem, skoro sama miała męża i kochanka.
Ale była nienasycona, ciągle patrzyła na innych i ciągle chciała więcej, i więcej. Dobrze rozumiałem jej aluzje – tak fajnie mi to proponowała. Może kiedyś mógłbym uprawiać z nią seks. Ale na początku, gdy się do siebie zbliżyliśmy, obiecaliśmy sobie z Weroniką, że nie będziemy się zdradzać. I tak dobrze się z nią czułem, niczego mi nie brakowało, była naprawdę fantastyczna.
Ale Monika chciała nas rozdzielić i nie cofnęła się przed niczym. Pewnego razu, po kolejnej awanturze o to z Weroniką, wściekłem się i wróciłem do swojego mieszkania.
Złość i upór trzymały mnie z dala od Weroniki przez dłuższy czas. Widywaliśmy się tylko w pracy i choć za nią tęskniłem, udawałem przed nią obojętnego. Podczas gdy ja starałem się dać jej nauczkę, Monika szybko wykorzystała sytuację i bezpośrednio zaczęła mnie podrywać.
Nawet na przyjęciu urodzinowym szefa otwarcie na mnie napierała. Nie uszło to uwadze Weroniki, która była wręcz wściekła i patrzyła na nią tak, jakby chciała ją zabić wzrokiem.
Następnego dnia mała Maria zachorowała i dowiedziałem się od kolegów, że Weronika musiała zostać w szpitalu razem z nią. Spędzała tam noce, a w ciągu dnia musiała być w pracy.
Wyobrażałem sobie, jak jej ciężko, więc zaproponowałem, że zostanę z małą, bo ona i tak uważa mnie za ojca. Choroba Marii była czymś złym w naszym życiu, ale po niej wróciliśmy do siebie. I w najmniej spodziewanej sie przeze mnie chwili, Weronika wyprzedzając mnie ,zaproponowała ślub.
Byliśmy bezgranicznie szczęśliwi i miesiąc później, gdy ustaliliśmy już datę ślubu. Powiedzieliśmy o tym naszym kolegom i koleżankom w pracy, wszyscy nam pogratulowali. Wszyscy byli szczęśliwi, tylko Monika jeszcze bardziej się rozzłościła i cały czas chciała nas rozdzielić.
Akurat w tym czasie w szkole, zbierano pieniądze na wycieczkę dla dzieci podczas wakacji. W pewnym momencie okazało się, że część z nich zniknęła. A zaginione pieniądze znaleziono w szkole, w szafce Weroniki. Było dla mnie więcej niż jasne, że Monika ukradła pieniądze i podżuciła je, aby wrobić moją przyszłą żonę.
Zdawałem sobie sprawę z konsekwencji tej sytuacj – Weronika nie miała jak się bronić, wszczęto by śledztwo, a co stałoby się z dzieckiem. Powiedziałem więc, że ukradłem pieniądze i ukryłem je u niej, bo wierzyłem, że nikt nie będzie wątpił w jej uczciwość i nie będzie tam szukać.
Weronika stała jak rażona piorunem. Wiedziała, że wziąłem winę na siebie, bo nie miała jak się bronić, a gdyby została skazana, to kto by się opiekował małą Marią?
Zamkneli mnie w areszcie. Weronika przychodziła do mnie kilka razy i ciągle pytała, co się stało, dlaczego sięgnęłam po cudze pieniądze. Ciągle pytała mnie o prawdę, bo nie wierzyła, że było tak, jak mówiłam.
Nie chciałem jednak, by czuła się winna z powodu mojego pobytu w więzieniu. Przyszła do mnie kilka razy, ale byłem tak uparty, że nie przyznałem się do tego, co zrobiłem, przestała mnie odwiedzać. To było bardzo trudne, straciłem ukochaną, ale musiałem się z tym pogodzić.
Dopiero po jakimś czasie poznałem prawdę. Monika znowu spieprzyła sprawę. Znowu zadawała się z innym mężczyzną i ukradła cudze pieniądze. Ale tym razem nie uszło jej to na sucho, i prawda o poprzedniej sprawie wyszła na jaw.
Weronika się o tym dowiedziała, i postanowiła się ze mną spotkać, powiedzieć mi, jak bardzo jej przykro, że tak to wszystko się potoczyło.
Najwyraźniej jednak nie było nam dane być razem w tym życiu . Samochód, którym do mnie jechała, rozbił się, a moja ukochana dziewczyna zginęła na miejscu. Ani ona, ani ja nie zasłużyliśmy na taki cios od losu, a tym bardziej Maria, która została sierotą.
Teraz jestem wolny. Ale obwiniam się za to, że nie próbowałem wtedy udowodnić, że Weronika jest nie winna, a wziołem winę na siebie. Być może gdybym to zrobił, to nieszczęście by się nie wydarzyło.