To była dwudziesta rocznica ślubu Joli i Adama, ale kobieta nadal budziła się rano podenerwowana i rozdrażniona. Czy mogło być inaczej? Przecież przez te 20 lat, kiedy Jola była żoną swojego męża, sama musiała się ze wszystkim zmagać. Chodziła do pracy i zajmowała się robótkami ręcznymi, żeby zarobić dodatkowe pieniądze.
Każdego dnia Jola robiła porządki w mieszkaniu, ponieważ jej mąż był wojskowym – wszędzie musiał być idealny porządek. Codziennie było też dużo prania, i chociaż w domu była pralka, do obowiązków Joli należało ręcznie wykręcanie i rozwieszanie prania, a następnie zdejmowanie go i prasowanie. Kiedy ich córka Julia chodziła do szkoły, Jola co wieczór siadała z nią, żeby odrabiać lekcje, bo jeśli w tym czasie nie poświęca się dziecku wystarczająco dużo uwagi – jest mało prawdopodobne, że później będzie odnosiło sukcesy. W przeciwieństwie do Adama, Jola bardzo martwiła się o życie swojej córki. Szczęśliwa kobieta to taka, która potrafi sama zadbać o siebie i nie potrzebuje jałmużny od męża.
Julia jest już dorosła, studiuje na uniwersytecie, mieszka oddzielnie, wynajmuje mieszkanie. Kobiecie łatwiej jest robić pranie, a gotowania jest mniej. Ale nadal wszystkie prace domowe pozostawały w jej gestii. Bez względu na to, ile rozmów Jola przeprowadziła z Adamem na temat tego, że mężczyzna powinien pomagać żonie, ten zawsze stał twardo na swoim stanowisku. Odpowiedź była zawsze taka sama: jesteś kobietą i powinnaś. A co ma zrobić mężczyzna? Iść do pracy, leżeć na kanapie i spać? To świetny pomysł, prawda?
Nawet w weekendy kobieta nie miała spokoju. Musiała odwiedzić rodziców, pójść na zakupy, kupić artykuły spożywcze, przynieść je do domu. A te torby są, oj, takie ciężkie. Adam nigdy nie wychodził z żoną. A dlaczego miałby? Jest sobota, jego dzień wolny. Nie może iść do sklepu, jeśli chce mu się spać. I w tamtą sobotę Adam znowu nie poszedł z żoną. Chociaż Jola wstała rano, źle się poczuła, powiedziała o tym Adamowi, poprosiła go, żeby jej pomógł. Ale mężczyzna udawał, że nie słyszał żony i dalej spokojnie spał. Nie pierwszy raz ciągnęła ciężkie bagaże – i tym razem je przyniesie, pomyślał sobie przez sen Adam.
Tymczasem kobieta spakowała się i była już na zewnątrz, gdy poczuła ostry ból w głowie, zdrętwiała jej cała lewa strona ciała, upadła i straciła przytomność. Dostała udaru z przepracowania, od ciężaru spoczywającego na jej wątłych, kobiecych ramionach. Tego ranka Adam po raz ostatni widział swoją żonę żywą. Nigdy więcej Joli, spoczywaj w pokoju.
Ale Adam chodzi teraz codziennie na jej grób na cmentarzu, płacząc gorzkimi łzami, że jej nie docenił, że nie zapewnił jej bezpieczeństwa, że się pomylił. Powinni byli dzielić między siebie ciężar życia, dożyliby razem sędziwego wieku, ale teraz on jest sam. Kobieta nie może robić za dwóch jednocześnie – za siebie i męża.