Mam 47 lat. Marzę o rozwodzie. Jestem żonaty od 20 lat. To trudna decyzja, ale nie mam już siły dłużej tego znosić.

Chcę rozwieść się z żoną, ponieważ nie jestem już w stanie przebywać w jej towarzystwie. Te myśli nie opuszczały mnie ani na jeden dzień przez ostatni rok. Jesteśmy małżeństwem od 20 lat, poznaliśmy się, gdy byliśmy młodzi.

Kochaliśmy się, ale nasze uczucia już dawno wygasły. Teraz żyjemy tylko ze względu na nasze dziecko, mimo że jest już dorosłe. Chociaż nie sądzę, że zrozumie naszą decyzję o rozwodzie.

Na początku moja żona nie chciała mieć dzieci. Uważała, że moje dochody są zbyt niskie. W telewizji zawsze są programy, w których kobiety obwiniają swoich mężów za niskie dochody. Nie zajęło mi dużo czasu uświadomienie sobie, że to samo dzieje się w naszej rodzinie. Ale potem jakby coś do mnie dotarło. Jak oświecenie!

Niedawno na naszą ulicę wprowadziły się nowe rodziny. Wcześniej widzieliśmy tylko alkoholików, którzy sprawiali, że nasza rodzina wyglądała idealnie. W końcu nie było z czym jej porównywać!

Nie mieliśmy prawie żadnych przyjaciół ani krewnych. Teraz mamy nowych sąsiadów, którzy od czasu do czasu wpadają z sąsiedzką wizytą. Zaczęliśmy się zaprzyjaźniać. Zauważyłem kilka rzeczy w ich domach.

Małżonkowie nigdy nie mówią źle o swojej drugiej połowie, przynajmniej publicznie. A moja żona zawsze krytykuje mnie przy wszystkich. Nawet podnosi głos. Oczywiście to wiele znaczy i jestem zażenowany. W końcu nie zauważyłem niczego takiego od 20 lat. Złość w domu to jedno, ale przy wszystkich…

Obcy ludzie patrzą, jak krzyczy. Gdzie to widziałeś? A może przesadzam? Moja żona mówi wszystkim, że jestem biedny, że sama musi utrzymać rodzinę.

Że przez cały ten czas nic nie osiągnąłem, że nawet nie byłem w stanie zapewnić synowi odpowiedniego wykształcenia. Mówi, że zapłaciła za remont naszego mieszkania. Jeśli jej wierzyć, tylko ona zrobiła coś dla naszej rodziny.

Jakbym nic nie wniósł. Może wcześniej nie zwracałem na to uwagi, bo nie mieliśmy zbyt wielu kontaktów z innymi ludźmi.

Moja pensja wynosi około 5 tysięcy miesięcznie i wszystkie pieniądze oddaję żonie, nie zatrzymuję nic dla siebie. Ona sama zarządza naszymi finansami. Kupiliśmy dom za moje pieniądze i spłacałem kredyt przez pięć lat.

Mimo to cały czas się kłócimy. O pieniądze. Moja żona zarabia tylko 3500. I nigdy nie zastanawiałem się, na co je wydaje. Wydaje mi się, że nawet jej głos się zmienił, stał się irytujący, nie taki jak kiedyś.

Nie lubię z nią rozmawiać, nie chcę jej dotykać. Bo zawsze obwinia mnie i złości się. Wszystko co robię jest złe, wszędzie się mylę. A ona jest po prostu złota i idealna. Tak właśnie żyjemy.

Kiedyś byliśmy sobie bliżsi i cieplejsi, ale teraz wszystko się zmieniło… Wkurza mnie. Nie potrafię tego zmienić. A ona nie zamierza łagodzić ostrych zakrętów, cały czas się ze mną kłóci. Jak się nie denerwować?

Każda kobieta, którą znam, zachowuje się inaczej. Ich mowa jest schludniejsza, są przyjazne, miłe, uprzejme – w niczym nie przypominają mojej żony. Dlaczego ona taka jest? Czy ona mnie zmieniła? Mam wrażenie, że nie żyję własnym życiem, tylko cudzym. I to mnie irytuje.

Nie zdecydowałem się jeszcze na podjęcie konkretnych działań. Myślę, że w głębi duszy nadal ją kocham, mimo że mnie złości i czasem denerwuje. Ale nie chcę żyć w ciągłym stresie – nie mam siły dłużej znosić jej złości.

 

Rate article
Mam 47 lat. Marzę o rozwodzie. Jestem żonaty od 20 lat. To trudna decyzja, ale nie mam już siły dłużej tego znosić.