Nie każdy może sprostać oczekiwaniom swoich rodziców. W oczach swoich bliskich Helena stała się zdrajczynią.
A dlaczego tak się stało? Bo nie chciała być nauczycielką. Taką historią podzieliła się sama Helena.
Nigdy nie widziałam mojego dziadka, ale wiedziałam, że był dyrektorem szkoły wieczorowej. A mój pradziadek też był nauczycielem. Odkąd pamiętam, moja mama wieczorami sprawdzała zeszyty z języka polskiego, a babcia uczyła dzieci śpiewu. Mamy pedagogiczną dynastię, dlatego wszyscy moi krewni cieszyli się, gdy jako dziecko usadzałam lalki i zadawałam im prace domowe. Prawdę mówiąc, miałam niewiele doświadczeń życiowych poza szkołą, żadnych innych doświadczeń w zasadzie. A zresztą uważam, że dzieci zawsze odtwarzają to, co widzą.
Moja babcia i mama były pewne, że zostanę nauczycielką. W trzeciej klasie powiedziano mi, że muszę się więcej uczyć, a nie bawić lalkami, bo córka nauczyciela nie może dostawać kiepskich ocen. Tak, czasem zdarzało mi się poślizgnąć. Tak się zdarza. Mówiono o tym tak często i tak dużo, że stopniowo znienawidziłam zawód nauczyciela. Nie zamierzałam wiązać swojego życia z tym zawodem. Nie chciałam uczyć dzieci. Chciałam być farmaceutką. Dano mi wybór bez możliwości wyboru. Moja babcia mawiała: “Nie ma sprawy. Lubisz chemię i biologię, więc idź uczyć tych przedmiotów“. Protestowałam, ale mama wywarła na mnie presję i musiałam się poddać.
Dopiero po dwóch latach zrozumiałam, że dłużej nie mogę. W tajemnicy przed bliskimi opuściłam uczelnię pedagogiczną i poszłam za głosem serca. Wszystko wyszło na jaw, gdy byłam już na drugim roku. Moja mama postanowiła załatwić mi praktyki w pobliskiej szkole. Umówiła się ze swoją przyjaciółką, która miała być moją opiekunką. Musiałam jej powiedzieć, że rzuciłam studia i nigdy nie będę uczyć dzieci. Jakie oskarżenia spadły na moją głowę. Moja mama i babcia krzyczały, że byłam jedyną osobą, która mogła kontynuować wielowiekową dynastię nauczycielską. A teraz wszystko zostało przerwane tylko dlatego, że nie wiem, czego chcę.
Moja matka nadal uważa, że to ja jestem winna rakowi babci i atakowi serca dziadka. Ale z babcią pogodziłam się przed jej śmiercią. Wydawała się wtedy przychylna mojemu wyborowi. Moja mama powiedziała, że potrzebuje pieniędzy na leczenie, a wtedy my z mężem oddaliśmy wszystkie nasze oszczędności. W tym czasie oszczędzaliśmy na własne mieszkanie. Oddaliśmy prawie wszystko. Musimy mieszkać na wynajmowanym. Nie będę kłamać, myślałam o tym, że po śmierci dostaniemy mieszkanie po babci.
I w moim myśleniu był zdrowy rozsądek, bo byłam jedyną wnuczką i jedyną córką. Ale myliłam się. Babcia nic mi nie mówiła, ale zapisała mieszkanie w testamencie wnukowi mężczyzny, którego kochała w młodości. To znaczy, babcia wytropiła tego człowieka i dała mu mieszkanie. A wnuczka została bez miejsca do życia, z 7-miesięcznym dzieckiem. Matka też wiedziała o decyzji babci, ale milczała. Ukarali zdrajcę. Ale ja nadal nie mogę zrozumieć, jak moja babcia mogła przyjąć pieniądze od mojego męża i ode mnie, skoro już wiedziała, że nie dostanę mieszkania.
Razem z mężem stanęliśmy na wysokości zadania. Dostał drugą pracę. Bardzo schudł, na twarzy widać mu tylko oczy. Pracował, zgrzytając zębami, bez słowa wyrzutu na to, że wszystkie oszczędności wydaliśmy na walkę z chorobą mojej babci. Ze mojej strony pomocy było niewiele. Nie mogłam iść do pracy, bo dziecko nie miało jeszcze nawet roku. W tym wieku dzieci bardzo potrzebują matki. Ale udało nam się przetrwać. Nie prosiłam matki o nic. I nigdy nie będę. Wydawało mi się, że najważniejsze dla rodziców jest szczęście ich dzieci. Ale jak może być szczęśliwa osoba, która nie lubi tego, co robi? Jednak dla moich bliskich najważniejsze było nie moje szczęście, ale ich osobiste przekonania.
Moja mama ma do mnie pretensje, jej ideałem jest córka koleżanki. Jest nauczycielką i to jest wszystko, czego moja matka potrzebuje. Podejrzewam, że moja matka również przepisze mieszkanie na nią. Niech tak będzie. Ja ani przez chwilę nie żałowałam tego, że wybrałam specjalizację farmaceuty. A najważniejsze dla mnie jest to, że dostaję bezwarunkowe wsparcie od mojego męża. Jestem szczęśliwa w życiu rodzinnym, spełniona w swoim zawodzie, a czego jeszcze potrzeba?
Jak myślisz, czy słuszne jest, że rodzice dyktują swoim dzieciom, co mają robić w życiu, czy każdy powinien mieć prawo dokonać tego wyboru samodzielnie?
Co chciałabyś powiedzieć bohaterce i jej matce?