Mama miała wylew i wszystko się zmieniło… Teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem!

Zaraz po studniówce zamieszkałem sam – tata zostawił nas dawno temu, mama powtarzała, że nie potrzebuje mężczyzny, a ja chciałem być swoim własnym szefem. Studiowałem i pracowałem, podobało misię życie kawalerskie. Dopóki (dosłownie) przypadkowo nie natknąłem się  na kobietę mojego życia.

Przez ponad 15 lat wszystko układało się wspaniale – skończyłem studia operatorskie, co było moim marzeniem, zarabiałem dobre pieniądze w dużej firmie telewizyjnej, dużo podróżowałem, co mi się podobało, miałem fajne towarzystwo i wspaniałych przyjaciół.

Za kobietami też za bardzo nie tęskniłem – młody, piękny i z pieniędzmi, czego więcej mogłem od życia chcieć. Nie zmieniałem ich jak chusteczek do nosa, to nie w moim stylu, ale z żadną nie związałem się na poważnie.Koledzy mówili o swoim stanie cywilnym – chorobliwie monogamiczny. Ja też taka byłem, lubiłem mieć dziewczynę i nie zdradzałem jej, ale zawsze odchodziłem pierwszy.

Uwielbiałem też okresy, kiedy byłem singlem, bez kobiety u boku, ciesząc się, że nie muszę się do nikogo dostosowywać, bawiąc się tak dobrze, jak chciałem.

Aż nadeszła niepokojąca wiadomość -jak grom z jasnego nieba – moja matka miała udar.

Tak właśnie brzmiał telefon ze szpitala. Wydawało mi się, że mama jest w doskonałym zdrowiu, choć niedawno przeszła na emeryturę, nie skarżyła się na żadne dolegliwości, ze wszystkim radziła sobie sama.

Mieszkała w domu  po rodzicach w Knyżewie, wśród przyjaciół, sąsiadów, z ukochanym ogrodem i wiernym psem jej stróżem. Często do niej jeździłem, Knyżewo od nie dawna było dzielnicą miasta w którym mieszkałem, nie było to dla nas problemem to ,że mieszkaliśmy osobno.

Kiedy zobaczyłam ją w szpitalu, nie mogłam uwierzyć własnym oczom – mama wyglądała, jakby w pół dnia postarzała się o pół wieku. Lekarze zapewnili mnie, że jej stan jest pod kontrolą, nie ma zagrożenia dla jej życia w tej chwili, ale nie mogli dać mi żadnej gwarancji na jej wyzdrowienie.

Zaczęło się wielkie oczekiwanie – pierwsze 48 godzin miało być rozstrzygające, godziny ciągneły sie jak tygodnie, potem oddział intensywnej terapii, wypis ze szpitala…

Moja matka nie mogła znowu chodzić, pomimo wysiłków rehabilitanta przychodzącego do domu. Powiedział mi, że straciła chęć do wstawania z łóżka, straciła chęć do życia.

Wróciłae, by z nią zamieszkać, wynająłem swoje mieszkanie , zatrudniłam opiekunkę na dzień, wracałam do domu wieczorem zaraz po pracy, i opiewałem się nią.  Pod jej dyktando i kontrolą, nauczyłam się gotować (dziś gotowanie to moje hobby), żeby sprawiało jej to przyjemność, kupowałem jej ulubione słodycze, pielęgnowałem jej ogród.

Stopniowo jej stan zaczął się poprawiać, ale nie chciała próbować chodzić. Chciałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby w pełni wyzdrowiała moja matka, kobieta, którą naprawdę kochałem i szanowałem. Zawdzięczałem jej wolność wyboru własnej ścieżki i sposobu życia, ale teraz było tak, jakby się poddała – zakończyła już swoją misję wychowania mnie z sukcesem i mogła odejść.

Zderzenie z przeznaczeniem w… sklepie

Pewnego wieczoru byłem jak zwykle na zakupach, ale miałem coś na głowie. Skręciłem gwałtownie i wpadłem na stojącą za mną kobietę. Upuściła małą szklaną butelkę, którą trzymała w ręku, sok wylał się, potłuczone szkło rozsypało się po całej podłodze w sklepie.

Przeprosiłem jednym słowem, wcisnąłem jej do ręki dwa dolary za wyrządzone szkody i pospieszyłem do kasy. Nie czekałem nawet, aż pracownica przyjdzie posprzątać, wziąłem na siebie winę za niedogodności, a moja  “ofiara” jest nie winna.

chwię pózniej kiedy rozglądałem się po parkingu, aby zobaczyć, gdzie dokładnie zostawiłem samochód, ponownie spotkałem tę samą kobietę. Spojrzała na mnie, jakby oczekiwała, że znów ją przeproszę, co też uczyniłem.

W niewytłumaczalny sposób poczułem się w tym momencie jak dziecko, które popełniło błąd i musi go naprawić pod pełnym wyrzutu, ale kochającym spojrzeniem matki. A potem usłyszałem samego siebie, jakby z boku, oferującego jej podwiezienie do domu.

Zabrałem jej zakupy, wsadziłem do samochodu i pojechaliśmy. Tak poznałem Annę. Przed jej domem grzecznie życzyliśmy sobie miłego wieczoru i pomyślałem, że zrobiłem wystarczająco dużo, by odpokutować swoje grzechy. Wróciłem do mamy i zapomniałem o incydencie.

Jednak następnego wieczoru znów znalazłem się przed domem Anny Czekałem, aż się pojawi, nie wiedząc dokładnie, czego się mogę spodziewać. Kiedy zobaczyłem ją idącą ulicą, wyskoczyłem z samochodu i nawet trochę ją przestraszyłem.

Uśmiechnęła się na moje zaproszenie na kolację, ale odmówiła, ponieważ jej syn był sam w domu. Za kilka  dni zgodziła się spotkać ze mną na kawę. Niecierpliwie czekałem do tego dnia kiedy wypijemy razem naszą pierwszą kawę. Tak zaczęła się nasza historia miłosna.

Wszystko co złe może zmienić się na lepsze…

Oboje byliśmy zapracowanymi ludźmi, więc naszą tradycją stało się spotykanie wcześnie rano na kawie, potem każde biegło do pracy, wieczorem pędziliśmy do domu – ona do dziecka, ja do mamy, spotykaliśmy się na dłużej tylko w weekendy.

Nasze pierwsze romantyczne wakacje były długo wyczekiwane. Pojechaliśmy na dwa dni na narty, ale wszystko skończyło się katastrofalnie – upadłem na stoku i złamałem nogę. I wtedy stał się cud – moja mama, dowiedziawszy się o wypadku, odnalazła sens życia. Rehabilitantka, która przychodziła do niej od dłuższego czasu , żeby ją postawić na nogi , zastanawiała się, jak to możliwe, ale mama odpowiedziała, że oboje nie możemy leżeć.

Kolejnym dowodem na to, że “wszystko co złe może zmienić się na lepsze” jest fakt, że Ania zgodziła się z nami zamieszkać.

Początkowo ustaliliśmy, że będzie nam pomagać tylko do czasu zdjęcia gipsu. Jej syn był zafascynowany pomysłem posiadania psa i podwórka, a mama miała synową i wnuka. Po trzech miesiącach pobraliśmy się. W dniu ślubu mama wyznała mi, że przestała już wierzyć ,że kiedyś będę głową rodziny, bo przez wszystkie te lata  żyłem  jak samotny wilk.

Ja też nie wierzyłem, ale dziś to fakt – mam dużą rodzinę, mamy jeszcze dwójkę dzieci biegających po podwórku. Casem się zastanawiam czy byłbym rónie szczęśliwy, gdybym pozostał kawalerem.

 

 

Rate article
Mama miała wylew i wszystko się zmieniło… Teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem!