Miałam gówniane i szare życie, ale jeden incydent zmienił wszystko!

Mężczyzna moich marzeń uratował mnie – dosłownie i w przenośni, kiedy byłam kompletnie zrozpaczona i załamana swoim losem.

Jestem typem osoby, która zdecydowanie w niczym nie jest dobra.

Jeśli zaczynam pracę w fajnym miejscu z dobrą pensją, zdarza się, że albo firma bankrutuje, albo zespół musi zostać pilnie zwolniony.

A jeśli zostaję w pracy dłużej, zawsze dostaję najgorsze i najtrudniejsze zadania, ale jeśli chodzi o premię lub awanse, promują najbardziej leniwego z bandy, nigdy mnie. Ten sam pech prześladuje mnie w życiu osobistym.

Moje związki z mężczyznami (jeśli ktokolwiek w ogóle raczy zwrócić na mnie uwagę) trwają tydzień lub dwa. Najdłuższy trwał 3 miesiące, po czym okazało się, że przez połowę tego czasu mój kochanek mnie zdradzał, utrzymując równoległe relacje z dwiema innymi kobietami.

Dlatego uznałam, że nie warto czekać na szóstkę w lotto, bo ona nigdy jej nie trafię i pogodziłam się ze swoim szarym, pozbawionym radości życiem, pełnym niewiadomych.

Stanęłam dumnie twarzą w twarz ze swoim “ja”, tupnęłam nogą i powiedziałam jej stanowczo, że w ogóle mnie nie obchodzi, co się z nią stanie w życiu, bo ja osobiście mam wobec niej inne plany.

Przekreśliłam grubą kreską słowa “marzenie”, “miłość”, “sukces” i oddałam się emocjonalnemu wypełnianiu ich wszystkich. Przede wszystkim zdecydowałam, że muszę zobaczyć świat i żeby on zobaczył mnie.

W rzeczywistości miałam cichą nadzieję, że podczas jednej z wycieczek spotkam jakiegoś samotnego księcia, który spojrzy na mnie kochającymi oczami.

Wszystkie posezonowe lub przecenione oferty, które pojawiały się w Internecie, idealnie do mnie pasowały.

W myślach widziałem miejsca, których nie mógłbym odwiedzić w szczycie sezonu turystycznego ze względu na moje niespektakularne dochody, w myślach mogłam podnieść swoją samoocenę w stylu “ja też podróżuję”.

Oczywiście nie spotkałam na tych wycieczkach mężczyzny moich marzeń, bo większość korzystających ze zniżek to były albo młode małżeństwa, dostojne damy, albo grupy kilku koleżanek.

Byłam wśród nich samotnym białym ptakiem. Ale piękne krajobrazy dawały mi wystarczająco dużo radości, a smutek pozostawał w tle, zamknięty za drzwiami zamkniętymi na klucz.

Kolejnym krokiem do zaspokojenia emocji była literatura. Zanurzyłam się w głębinach światowej klasyki i najbardziej aktualnych współczesnych tytułach.

Właśnie wtedy dostałam kolejnego kopniaka w brzuch – z powodu kryzysu gospodarczego nasze pensje zostały obcięte prawie o połowę. W zasadzie to był powód, dla którego zamieniłem podróże realne , choć tanie , na papierowe.

Pocieszałam się, że mniejsza pensja to lepsza opcja niż jej brak w nieskończoność. A książki przyjemnie wypełniały mój wolny czas, którego w moim życiu było pod dostatkiem. Był jednak jeden problem. Na nowo odkryłam romanse.

Jak to się dzieje, że we wszystkich zawsze jest jeden przystojny i silny mężczyzna, który koniecznie ratuje główną bohaterkę (która nie trafiła na los i szczęście jak ja)? Oczywiście w finale brali ślub. Hej, to zasiało ziarno zazdrości i zburzyło harmonijną koegzystencję z moim niezaspokojonym do tego momentu ja.
Nie układa mi się i tyle!

Fakt! Jakimś cudem udało mi się pozbierać do kupy moje załamane emocje i poczucie własnej wartości i właśnie w tym momencie los zadbał o to, by znów niemiło mnie zaskoczyć. Spieszyłam się do pracy i w zamieszaniu zapomniałam włączyć kuchenkę. A na niej – stał garnek z mlekiem, na którą jeszcze pośpiesznie rzuciłam papierową serwetkę którą przecierałam blat, by się nie zakurzył. Kiedy chwilę później zadzwonił mój telefon, z góry wiedziałam, że to złego. To była sąsiadka, która pełni rolę zarządcy naszego bloku, W moim mieszkaniu był pożar.

Szybko zebrałam swoje rzeczy i pospieszyłam do domu. Modliłam się, żeby zostało chociaż trochę moich rzeczy, bo nie miałam absolutnie żadnych odłożonych pieniędzy ani pomysłu na to, co mogłam teraz zrobić.

Niestety, moje nadzieje się nie spełniły. W oddali widziałem poczerniałe ściany wokół dwóch okien mojego małego mieszkania. Strażacy wciąż krzątali się przed blokiem, a policja też już przyjechała.

Stałam tam, nie wiedząc, co robić. Musiałam długo machać ręką przed oczami, żeby sąsiadka na mnie spojrzała.

Przedstawiła mnie mężczyźnie w mundurze (był szefem grupy strażaków, którzy ugasili moje mieszkanie). Jak we śnie dotarłem do mieszkania i rozpłakałam się. Wszystko w środku zamieniło się w węgiel. Koniec moich marzeń, koniec mojego życia! Wyszłam na zewnątrz, usiadłam na trawie przed blokiem i głośno szlochałam. Mężczyzna w mundurze zaniepokoił się i zaczął mnie uspokajać.

– Co sie martwisz? Wrócisz do domu, do rodziny i zapomnisz o wszystkim.

A ja nie mam nikogo i niczego. Kto mi pomoże?”, krzyczałam na niego ze złością, jakby to on był wszystkiemu winien, a nie ja.

Mężczyzna jednak się nie obraził.

Najwyraźniej ludzie tacy jak ja nie byli dla niego niczym nowym. Nadal cierpliwie mnie uspokajał. Zapisał mój numer telefonu i powiedział, że zadzwoni do mnie, bo w wolnym czasie może pomóc mi posprzątać mieszkanie.

I nagle mój pech, który tak pilnie pielęgnowałam przez lata, podwinął ogon i po cichu wyniósł się z mojego życia. Moja ognista wybawicielka uratowała nie tylko mieszanie, ale równiż mnie.

 

Rate article
Miałam gówniane i szare życie, ale jeden incydent zmienił wszystko!