Mogłam stracić moją młodszą siostrę, ale dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo ją kocham!

Nauczyłam się tego, gdy miałem 10 lat. Musiało wydarzyć się coś strasznego i niebezpiecznego, abym przewartościowała swoje priorytety i nauczyła się jednej z najważniejszych żeczy w życiu. Ale nie będę się teraz spieszyć – oto moja historia z dzieciństwa, która była moim pierwszym krokiem do dorosłości.

Teraz podzielę się czymś, z czym z pewnością zgodzi się ze mną wiele 8-9 letnich dziewczynek.

Ciężko jest być starszą siostrą. Zgadzasz się, prawda? Wszystkie obowiązki spadają na ciebie, zawsze jesteś do czegoś zobowiązana. Odkąd pamiętam, zawsze miałam rolę opiekunki: “Zofia, twój tata i ja idziemy do cioci – ty zostajesz, żeby opiekować się siostrą!”… Takie słowa były na porządku dziennym.

Wydawało mi się, że nie mam już czasu na życie prywatne – w końcu nawet 10-letnie dziewczynki mają swoje zainteresowania, którymi nie chcą się z nikim dzielić, zwłaszcza z irytującą 5-letnią siostrą.

Pewnego razu zaprosiłam do siebie przyjaciółki – to był kolejny wieczór, kiedy musiałam bawić się w opiekunkę. Razem z koleżankami usiadłyśmy do oglądania filmów. Dziewczyny przyniosły popcorn i sok – rozłożyłyśmy się wygodnie, mając nadzieję, że nikt nie będzie nam przeszkadzał.

Po trzydziestu minutach filmu zupełnie zapomniałem o swoich dodatkowych obowiązkach. I jak to zwykle bywa, w najciekawszym momencie oglądanego filmu, usłyszałem głośny trzask z pokoju obok – jakby coś się zawaliło.

“Oj Weronika?!” Dopiero wtedy sobie przypomnialam , o swojej młodszej siostrze. Pobiegłem do pokoju i zobaczyłem, że duża szafka leży na podłodze. Najwyraźniej próbowała osięgnąć, po coś na najwyższej półce i wspięła się na szafkę, z której spadła, a podczas tego upadku, zwichnęła sobie nogę.

Tej nocy rodzice uświadomili mi w dobitny sposób że: “Byłaś za nią odpowiedzialna – powinnaś upewnić się, że jest bezpieczna. Rozumiesz, że jesteś starsza, więc odpowiedzialność spada na ciebie!” – powtarzali moi rodzice.

Szczerze mówiąc, nienawidziłam tych słów. Wcale nie chciałam być starsza. W tym momencie nie chciałam nawet mieć siostry. Wyglądało na to, że tylko mi przeszkadzała.

Oczywiście ta historia wytrąciła mnie z równowagi i bardzo sie buntowałam, ale z czasem mój bunt ustąpił. Nadeszło lato. To miało być bardzo szczęśliwe lato – zostaliśmy zaproszeni przez naszych krewnych na egzotyczną wycieczkę poza granice kraju.

Marzyłam o tym – to była Australia, byłam jej niesamowicie ciekawa. Mieliśmy globus, który z radością pokazywałam koleżankom i kolegom, gdzie jedziemy – gdzie są kangury, których nie ma nigdzie indziej na świecie.

Australia przywitała nas miło – o tej porze roku słońce nie jest tam tak silne, a powietrze jest suche. Pierwszego dnia razem z Weroniką zwiedzałyśmy okolice hotelu.

Wieczorem ponownie poprosiłyśmy naszych rodziców, aby pozwolili nam na samodzielny spacer po terenie hotelu. Pozwolili nam – już wtedy dobrze mówiłem po angielsku, a personel hotelu był bardzo przyjazny.

Weronika bardzo cieszyła się na spacerze – przechodząc obok krzewów i zdawała się pieścić je ręką. Lubiła to robić w naszym parku koło domu, więc nie wydawało mi się to niezwykłe. Ale nagle krzyknęła, natychmiast się odwróciłem i zobaczyłem małego czerwono-czarnego węża, który ślizgając się po zakurzonej ziemi i ukrył się w krzakach.

Słysząc krzyk Weroniki, ludzie z obsługi hotelu natychmiast do nas przybiegli. Nasi rodzice zdenerwowali się, ąż zbladli. Mama szlochała i nie wiedziała, gdzie szukać pomocy. Z Weroniką było coraz gorzej – jej oczy były jak ze szkła. Lekarz, który przyszedł, nie dał nam zbyt wiele nadziei.

Okazało się, że wąż, który ją ukąsił, jest jadowity i jego ukąszenie może okazać się śmiertelne. Natychmiast założył Weronice na ręce przyrząd do odsysania krwi z jadem, ale to mogło nie wystarczyć. Zabrali ją do szpitala.

Lekarze robili co mogli, ale ciało mojej siostry było słabe – w końcu była bardzo mała. Następnego dnia lekarz wezwał nas do siebie i wyjaśnił, że potrzebna będzie transfuzja krwi, ale w szpitalu nie było tej grupy krwi.

Moja matka i ojciec nie mogli być dawcami krwi, ponieważ niedawno przeszli chorobę zakaźną. Zostałem tylko ja.

Dla wyjaśnienia: moja siostra ma grupę krwi AB+, którą może otrzymać od każdego. Ale powiedziano nam, że nie mogli tak szybko znaleźć dawców krwi, więc polegali na krewnych.

Mimo że miałam zaledwie 10 lat, doskonale rozumiałam, jak poważna jest to sprawa.

W ciągu kilku godzin wydawało mi się, że dostrzegłam to, co w życiu ważne: poczułam, jak wyjątkowa jest dla mnie moja młodsza siostra. Przypomniałam sobie wszystkie nasze radosne i niezbyt radosne chwile. Wszystkie nasze kłótnie i bójki wydawały mi się teraz głupie i niepotrzebne. Z takimi myślami poszłam na zabieg oddawania krwi. Moi rodzice byli przy mnie, więc dałam sobie z tym radę.

Po kilku dniach Weronika poczuła się znacznie lepiej. Miała zarumienione policzki, była ożywiona – dzięki temu czuliśmy się pewniej, że wszystko będzie dobrze. Moja siostra spędziła w szpitalu jeszcze dwa tygodnie, a my wciąż byliśmy przy niej.

Zapamiętałem ten okres naszego życia na zawsze. Ta podróż nauczyła naszą rodzinę, a zwłaszcza mnie, wielu rzeczy. Nauczyłam się, że nie ma nic ważniejszego niż rodzina, niż bliscy. Zrozumiałam, że moja siostra jest częścią mnie i nigdy bym jej nie opuścił ani nie skrzywdziła.

Wydawało mi się, że Weronika czuła to samo. Odkryła to znacznie wcześniej niż ja – jak ważni są bliscy i jak dobrze jest cieszyć się z każdej chwilą spędzonej z nimi.

Do dziś moja siostra i ja jesteśmy bardzo blisko. Staramy się uczyć nasze dzieci, by nie czekały z odkrywaniem ważnych rzeczy w życiu, aż znajdą się w tarapatach. Chociaż, bez względu na to, co mówimy, życie jest tak skonstruowane, że naprawdę ważne rzeczy odkrywamy dopiero wtedy, gdy napotykamy trudności.

Ważne jest, aby pozwolić życiu nas uczyć.

 

Rate article
Mogłam stracić moją młodszą siostrę, ale dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo ją kocham!