Mój dom – moje zasady!!!
Pozwoliłam synowi i synowej zostać ze mną, a oni krzyczeli, że ich pouczam. Przykro mi, mój dom, moje zasady. Jak się nie podoba, to nie trzymam.
Mój syn ożenił się dwa lata temu. Uważałam, że w wieku dwudziestu kilku lat biec do urzędu stanu cywilnego to głupota, ale oczywiście mnie nie posłuchano. Syn postanowił stworzyć rodzinę, stworzył ją. Przed ślubem przepisałam na niego mieszkanie mamy. Oczywiście mieszkanie nie było zbyt dobre, ale to był początek.
Młodzi ludzie mieszkali w tym mieszkaniu przez rok, a potem zdecydowali, że kupią inne, nowe od dewelopera. Syn sprzedał mieszkanie, a rodzice synowej też coś dołożyli. Teściowa próbowała na mnie naciskać, mówiąc, że dzieciom trzeba pomóc, ale ja pomogłam – dałam mieszkanie . Mogłam je zatrzymać dla siebie i wynajmować .
Nie wierzę we współwłasność, zawsze wydaje mi się, że to oszustwo. Nie rozumiem, jak można dać pieniądze za mieszkanie, które nawet nie zostało wybudowane. Ale ludzie tak budują, wiem o tym, no i oni dali swoje pieniądze, wynajęli mieszkanie . Nie było żadnych problemów.
Nagle synowa straciła pracę i ich finanse zaczęły podupadać. Wtedy poprosili, żeby mogli zamieszkać ze mną. Od razu wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Nie pochlebiam sobie i wiem, że trudno ze mną żyć. Ale w końcu mój syn to wie. I jeśli prosi o zamieszkanie ze mną, zgadza się. Z jakiegoś powodu synowa nie chciała iść do mamy, nie wiem co oni tam mają.
Od pierwszego dnia jasno określiłam, że w moim domu obowiązują pewne zasady i że muszą się ich trzymać. Na przykład, kładę się spać o 22:00. Później w domu powinna panować cisza, śpię czujnie , a jeśli się obudzę, to nie zasnę. W ciągu dnia zawsze mam radio grające w tle i to wszystko. Młodzi przytaknęli i zaczęliśmy mieszkać.
Pierwszy miesiąc minął bez skarg. Jeśli zrobili coś nie po mojemu, spokojnie o tym mówiłam, poprawiali się i dalej żyliśmy spokojnie. Ale od drugiego miesiąca dzieci postanowiły pokazać mi pazury , synowa zaczęła na mnie warczeć, syn zaczął prychać .
– Mamo, nie popadajmy w obłęd, dobrze? Co w tym wielkiego, że przez jeden dzień nie słuchasz radia? Ty nawet nie słuchasz radia, jest w tle. Już mnie boli głowa po pracy.
– Po co wycierać talerze, skoro same wyschną? Po prostu uważam, że to strata czasu, który można spędzić bardziej efektywnie.
– Mamo, czy w sobotę musisz zaczynać sprzątanie z samego rana? Przecież śpimy! Jest dopiero dziesiąta rano, a ty już machasz szmatą!
I takich dialogów było coraz więcej. Wpadłam w szał i kazałam im się spakować.
– Tak po prostu wyrzucisz nas na ulicę, bo złamaliśmy twoje głupie zasady? – zapytał chłodno mój syn.
– To nie są głupie zasady, to zasady mojego domu, które wy, jako goście, zobowiązaliście się respektować. Dlaczego mam cierpieć dyskomfort we własnym domu?
– Możesz je zmienić. Nie przyszliśmy do ciebie na darmo. Przechodzimy przez trudny okres.
– Ludzie, którzy przechodzą przez trudny okres, są szczęśliwi, że otrzymują jakąkolwiek pomoc, a nie szastają swoimi prawami. Powiedziałam od razu, że mój dom to moje zasady.
– Zrobiłaś wszystko, żebyśmy się wyprowadzili. W porządku. Rozumiem cię, dziękuję ci mamo, pomogłaś mi, więcej się do ciebie nie zwrócę – syn był wściekły i zaczął pakować swoje rzeczy. Synowa się przyłączyła.
Wyszli. I nie żałuję tego, co zrobiłam. Prosili mnie o pomoc.. Ja nie prosiłam ich o nic nienaturalnego, tylko o przestrzeganie ustalonych zasad, według których żyję. Mogli czuć się niekomfortowo, ale inaczej ja czułabym się niekomfortowo. A ja chcę czuć się komfortowo we własnym domu. Jeśli będą mieć własny dom, będą mieć swoje zasady.