Moja synowa to przebiegła lisica – czeka, aż umrzemy, żeby mogła zabrać nasze mieszkanie

Tak, drodzy ludzie! Dobrze przeczytaliście – moja synowa Iwona właśnie na to czeka – aż umrzemy, żeby mogła zająć nasze mieszkanie.

Kiedy 5 lat temu nasz jedyny syn Szymon postanowił nam ją przedstawić, byłam zdumiona! Już wtedy mi się nie podobała, ale mimo mojej opinii zdecydował, że bardzo ją kocha i pobrali się.

Dziewczynie udało się zawrócić mu w głowie i szybko, bardzo szybko wzieli ślub. Czego bym mu nie powiedziała, ile nie tłumaczyła – ale on nie i nie!

Po pierwsze, moja synowa nie pasuje do naszej rodziny. Pochodzi z bardzo przeciętnej rodziny, skończyła tylko szkołę średnią, podczas gdy mój syn skończył studia i uzyskał tytuł magistra.

Po drugie, nie chce pracować, siedzi w domu i włóczy się po drogich restauracjach, a manikiurzystki i fryzjerki to jej najlepsze przyjaciółki.

A mój głupi syn wierzy w każde jej słowo i ciężko pracuje, żeby zapewnić jej absolutnie wszystko!

Ale chcę ci powiedzieć, co mnie najbardziej przeraziło.
Chcąc – nie chcąc, w Boże Narodzenie spotkaliśmy się w naszym domu. Ugotowałam wszystko tak, jak powinno być, oni przyszli i usiedliśmy przy stole.

Podczas kolacji rzuciłam pomysł, że oboje mogliby kupić mieszkanie i zacząć je spłacać, zamiast wynajmować i płacić czynsz.

Synowa spojrzała na mnie szyderczo i powiedziała, że to nie ma sensu. Tak czy inaczej, pewnego dnia to, czyli nasze mieszkanie zostanie dla nich!

Mówię wam ludzie, źle się czuję!

Opanowałam nerwy, nie wywołałam skandalu, żeby nie psuć uroczystości, ale tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało!

Po ich wyjściu usiadłam i porozmawiałam z moim mężem Borysem. W takiej sytuacji przekażemy nasze mieszkanie w centrum na cele czarytatywne, ponieważ nie chcę, aby ta szumowina w nim mieszkała. Tylko mój mąż i ja wiemy, przez co przeszliśmy, aby kupić dom o powierzchni 200 metrów kwadratowych.

Po narodzinach naszego syna marzyłam o tym, że pewnego dnia znajdzie dziewczynę piękną jak z bajki i jak zostawimy im to mieszkanie… Ale najwyraźniej nie było nam to pisane!

Zastanawiam się nad powiedzeniem synowi całej prawdy – żeby na nas nie polegał, ale to oznacza koniec rozmów. Nie wiem co robić i jak się zachować!

Moją jedyną nadzieją jest to, że może kiedyś się rozwiodą, ale patrząc na to, jaki on jest miękki i jak słucha jej we wszystkim, to raczej się nie wydarzy.

Za przeproszeniem, ta wieśniaczka okręca go sobie wokół małego palcu, a on nawet tego nie czuje!

Proszę o jakąś radę!

 

Rate article
Moja synowa to przebiegła lisica – czeka, aż umrzemy, żeby mogła zabrać nasze mieszkanie