Miałam dobre relacje z synową. Żyłyśmy bez kłótni i wzajemnego obrażania się. Czasami się sprzeczałyśmy, ale szybko znajdowałyśmy wspólne rozwiązania i nie chowałyśmy do siebie urazy.
Kiedy dowiedziałam się, że moja synowa jest w ciąży, poczułam prawdziwe szczęście. Już niedługo w moim domu pojawi się wnuczek.
Fakt, że będzie to chłopiec, bardzo ucieszył mojego syna, marzył o synu, więc kiedy dowiedział się o płci przyszłego dziecka, od razu powiedział, że nazwie go na cześć swojego ojca. W naszej rodzinie jest taka tradycja, aby nadawać chłopcom imiona na cześć ich dziadków. Gdy tylko moja synowa dowiedziała się, że imię dla dziecka zostało już wybrane, rozpętała aferę, twierdząc, że sama nazwie swoje dziecko i nie będzie brała pod uwagę naszego zdania.
Chciałam spokojnie przedyskutować sytuację z synową, ale ona kategorycznie stwierdziła, że decyzja już zapadła. Syn próbował mnie wesprzeć, ale jego żona nie chciała słuchać, mówiąc, że rodzice zabiorą ją z porodówki i zamieszka z dzieckiem u nich.
Syn dobrze traktuje żonę, robi wszystko, żeby okazać jej miłość i troskę, ale synowa tego nie docenia. Jest raczej samolubną dziewczyną, nie potrafi milczeć nawet dla dobra własnego męża. Próbowałam z nią rozmawiać o tradycjach naszej rodziny, ale natychmiast mi przerwała.
Ze zdziwieniem usłyszałam, że synowa i syn już wymyślili imię dla dziecka, powiedziano mi też, że sami będą decydować o wszystkich sprawach dotyczących ich rodziny, a moje zdanie w ogóle ich nie obchodzi. Ja patrzę na tę sytuację trochę inaczej, bo to dziecko będzie moim wnukiem, będzie kontynuowało naszą rodzinę.
Kiedy ostatnio ponownie poruszono kwestię imienia dziecka, moja synowa niegrzecznie powiedziała mi, że to nie moja sprawa. Byłam zdumiona. Włożyłam całe serce i energię w mojego syna, a teraz jestem zbędna w jego życiu. Nie rozumiem. Jak mam dalej żyć, jak komunikować się z synową i z własnym dzieckiem?