Okoliczności sprawiły, że byłam bliska śmierci, ale życie przygotowało dla mnie specjalne miejsce.
Cofam się o lata. Mieszkałam w małym miasteczku – nie będę podawać gdzie, to nie jest ważne. Pracowałem w lokalnej gazecie – zajmowałem się kroniką kryminalną i wszelkiego rodzaju nadużyciami korupcyjnymi, zawsze prześladując kogoś z najbliższej okolicy lub nawet dalej.
Skupiałam się na wpływowych ludziach – było kilku, u których ciągle znajdowałam jakieś podejrzabe machinacje. Otrzymywałam pogróżki, przyznaję, ale to mnie nie powstrzymywało.
Niektórzy szukali mnie tylko po to, by powiedzieć mi, że się mylę – że może nie sprawdziłem wszystkiego, że ktoś ich wrobił. Było ich wiele rodzajów. Starałam się być zarówno uczciwa w moich oskarżeniach (z wiarygodnymi dowodami), jak i odważna (ponieważ nie każdy odważył się mieć do czynienia z tymi ludźmi).
Moja odwaga została zmiażdżona w kilka sekund!
W październikowy wieczór byłam na przyjęciu urodzinowym przyjaciela na obrzeżach miasta, w którym mieszkałam. Było to coś w rodzaju domku letniskowego. Zebrała nas tam, w uroczym małym domku, którego przytulność stanowiła wspaniałą oprawę uroczystości. I kiedy już zbliżaliśmy się do późnych godzin nocnych, otrzymałam telefon, że muszę być w pracy bardzo wcześnie rano – dotyczyło to jednego z naszych stałych “klientów”. Cóż, najwyraźniej musiałam wracać sama do domu.
Dobrze, że nie wypiłam więcej niż kieliszek szampana o zmierzchu – wsiadłam do samochodu i odjechałam. Przejechałam kilka kilometrów i nagle przede mną pojawiła się sylwetka – wcisnąłam mocno hamulec, ale samochód wpadł w poślizg i wylądował w wąwozie przy drodze. Wszystko zatonęło w czarnej mgle.
Obudziłem się w nieznanym miejscu.
Gdzie byłem? Co się stało? Minęło kilka minut i podeszła do mnie kobieta, bardzo zadowolona, że się obudziłem i poszła się tym z kimś podzielić. Kiedy zastanawiałam się, co się dzieje, wróciła i zaczęła mi opowiadać.
A było co opowiadać: odniosłam dość nieprzyjemne obrażenia w wypadku na drodze. Znaleziono mnie z wieloma złamaniami, wszelkiego rodzaju obrażeniami na całym ciele. Moje ciało wyzdrowiało, ale byłam w śpiączce przez 3 tygodnie.
– Byłam w dużym szpitalu w pobliskim mieście ,pod dobrą opieką – Ale jak ja się tu znalazłam, z kąd są te wszyskie rzeczy, kto za nie zapłacił – zacząłem panikować w zakłopotaniu.
– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedziała kobieta. Wszystko zostało pokryte przez pani znajomego X. Nie powiem imienia, niech pozostanie poufne. Będę go nazywała Adam. Była to jedna z osób, które ścigałam w mojej pracy, ponieważ wokół niego ciągle pojawiały się różnego rodzaju dziwne zdarzenia. Ale dlaczego teraz za to wszystko płacił?
– Wszystko się wyjaśni. X. to bardzo wyrozumiały człowiek – przekonasz się, że wszystkie twoje wątpliwości co do niego były bezpodstawne.
Minęły dwa lata.
Moje życie wywróciło się do góry nogami po wypadku i śpiączce. Naprawdę znalazłam miłą osobę.
Wziął na siebie obowiązek pomocy mi, ponieważ zawsze uważał, że jestem dobra w swojej pracy, wierzył w sprawiedliwość i prawdę, więc zadbał o mój powrót do zdrowia.
Był tak troskliwy, że w ciągu dwóch czy trzech miesięcy, zakochałam się w nim.
Wkrótce potem zaczęłam dla niego pracować. Nie miałam zamiaru wracać do poprzedniej pracy, bo już się bałam. Okazało się, że tamten wypadek nie był przypadkowy: policja odkryła, że ktoś przeciął mi przewód hamulcowy. I dlatego zjechałem do wąwozu.
Po tej informacji byłam już pewiena: jedna z osób, o których pisałem, postanowiła podjąć poważniejsze kroki i mnie zastraszyć. Ale na pewno nie był to X. – już wiedziałem, że się co do niego oszukuję. Był raczej wybawcą niż przestępcą. Dlatego spędziłam u jego boku całe dwa lata życia, poświęcając się pracy. Teraz już go nie obwiniałam, tylko broniłam – jakby odwzajemniając się za to co zrobił.
A poza tym – to nie było wszystko. Wspomniałam, że się zakochałam. Owszem, odwzajemniał moje uczucia, ale było to dość sporadyczne – czasami wieczorami , oddawaliśmy pieszczotom i wzajemnej adoracji. Ale któregoś wieczoru bez ogródek powiedział mi, że nie może mi niczego obiecać, bo nie jest gotowy na poważny związek.
Cóż, najwyraźniej ja nie chciałam się pogodzić, i zaakceptować to, co mi oferował – uwagę i znajomość. Zaczął poświęcać mi coraz mniej czasu.
To ja jak wierny pies, pozostałam blisko niego – postawiłam go na piedestale. A on zdołał stamtąd spaść z hukiem.
Ratunek za ratunkiem.
Druga katastrofa w moim życiu okazała się kolejnym elementem tego samego łańcucha. Pewnego ranka dzwonek do drzwi – Policja. Okazało się, że muszę zgłosić się na pobliski komisariat.
Okazało się, że Adam (a tym samym ja) został oskarżony o cały szereg naruszeń prawa, z których wiele sama zbadałam w ramach mojego dziennikarstwa śledczego.
Ale po prostu przez długi czas nikt nie odważył się z nim zadzierać. Tylko jeden śledczy, podejmując dochodzenie w sprawie mojego wypadku, dotarł -do sedna sprawy. Adam faktycznie stał, za moim niefortunnym wypadkiem drogowym.
Ale jak – można by powiedzieć… Cóż, ja też zadawałem sobie to pytanie. Nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek zainscenizował “przypadkowy” wypadek i zamienił się w mojego wybawcę tylko po to, by uchronić się przed moimi atakami. Najwyraźniej byłam bardzo blisko prawdy i stanowiłam zagrożenie.
To wszystko było paskudne i podłe. Nie tylko zaufałam temu człowiekowi, ale wziąłem na siebie obronę przed atakami. A kiedy został oskarżony, próbował wpleść mnie w swoje plany i zrobić ze mnie niemal głównego winowajcę. Okazało się jednak, że obrońca, którego dla mnie wyznaczyli, był człowiekiem na miejscu. Zostałam więc uniewinniona – dzięki sumiennemu śledczemu i prawnikowi.
Byli moimi prawdziwymi wybawcami. I nigdy tego nie zapomnę. Aby zapomnieć o wszystkim innym z ostatnich dwóch lat, zdecydowałam się opuścić miasto, a nawet kraj. Później wróciłam do domu i zacząłem życie od nowa. Dziś jestem szczęśliwą mężatką, mam syna i coraz rzadziej wracam do tamtego okresu mojego życia, tylko w najgorszych koszmarach.
Mam swoje życie do przeżycia i nie mam zamiaru cierpieć z powodu przeszłości, ani złościć się na los za to, że nie dał mi szczęścia. Tak naprawdę uważam się za szczęściarę, biorąc pod uwagę to, jak wyszłam z tej historii i patrząc każdego ranka w oczy mojego męża i dziecka. Tak, zdecydowanie jestem szczęściarą.