Nie wiem jak iść dalej, boję się samotnej starości i bezradności przede mną

Po korekcie artykułu pozostaw go w wersji roboczej, nie publikuj go.

 

Minęło 14 lat odkąd straciłam ojca i siostrę w jednym roku. U mojej mamy nagle pojawiła się demencja, a mój mąż nie mogąc znieść tego, że przestałam być wesołą, pełną sił i energii, bo opiekowałam się bliskimi (tata i siostra chorowali onkologicznie), wyjechał do młodszej kobiety, która nie była obciążona chorymi krewnymi.

Zostałam z chorą matką i córką z pierwszego małżeństwa, która nienawidziła mnie za to, że wyszłam ponownie za mąż w wieku 11 lat.

Nie miałam żadnej pomocy, byłam zdana na siebie. Regularne wizyty u psychologa pomogły mi przetrwać z rodziną te trudne chwile. Musiałam się trzymać – moja mama zamieniła się w dziecko, które trzeba było karmić łyżeczką i regularnie zmieniać pieluchy.

Przetrwaliśmy wszystko – mikrourazy i złamanie biodra z operacją. Minęło sześć lat, a potem odeszła. Relacje z córką były okropne.

 

Ciągłe pretensje, że mało pomagam finansowo, że nie może wyjechać za granicę na wakacje, bo nie może znaleźć dobrze płatnej pracy. I to wszystko moja wina…

I moja wina, że mój drugi mąż też mnie rzucił. Zamieszkała w mieszkaniu rodziców i tylko ja i mój psycholog wiemy, ile mnie to kosztowało sił i nerwów. Potem zdiagnozowano u mnie chorobę onkologiczną. Chemioterapia, operacja, skandale z córką, jednak zamieszkała ze mną na kilka miesięcy, bo nie było wiadomo, co ze mną będzie.

Od tego czasu minęło 6 lat. Moje zdrowie jest mniej więcej w normie. Moje relacje z córką również się zmieniły. Wyszła za mąż i urodziła wspaniałe dziecko. Mieszkają osobno.

Pracuję, powoli wracam do siebie, bo nie mogę powiedzieć, że w pełni otrząsnąłem się ze wszystkich przeżyć. Wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, ale jestem bardzo, bardzo samotna.

Było to szczególnie odczuwalne podczas choroby i kwarantanny. Moi przyjaciele wyjechali lub są zajęci swoimi sprawami rodzinnymi, i nie zawsze mam okazję z nimi porozmawiać. Tak bardzo chciałabym się komuś wyżalić, przez co przeszłam, jaka byłem szczęśliwy, gdy byłem potrzebna mojej rodzinie. A teraz wszystko się zmieniło.

Na nikogo nie czekam, nikogo nie potrzebuję i zdaję sobie sprawę, że wszystko jest przeszłością. Przede mną samotna starość i bezradność… To przerażające… Dziękuję za przeczytanie. Będę wdzięczna za pozostawienie komentarza.

 

Rate article
Nie wiem jak iść dalej, boję się samotnej starości i bezradności przede mną