Rok temu, gdy miałam zaledwie 19 lat, zaszłam w ciążę z chłopakiem. Kiedy się dowiedział, kazał mi się odczepić i wyjechał za granicę.
Kiedy tak zastanawiałam się, jak wybrnąć z tej sytuacji, było już za późno na aborcję. Gdyby mój ojciec, bardzo surowy człowiek, dowiedział się o tym, wyrzuciłby mnie z domu w mgnieniu oka. Nie wiedziałam, co robić.
Zdecydowałam, że jedynym sposobem na zatuszowanie mojego nieszczęścia będzie jak najszybsze zamążpójście. Robert, mój rozwiedziony sąsiad, okazał się najlepszym wyborem. Był dużo starszy ode mnie, ale już dawno zauważyłam, że na mnie patrzy.
Nie był przystojny, ale był zamożny i był dobrym człowiekiem. Wcześniej nie zwracałam na niego uwagi, ale teraz nie odmówiłam i przyjęłam jego zaproszenie na kawę. Potem udało mi się go skusić i tej samej nocy znalazłam się w jego łóżku.
Tydzień później zaczęłam nalegać na ślub. Robert się nie spieszył, chciał, żebyśmy się poznali, ale ja nie miałam czasu czekać. Byłam przekonana, że bez problemu przekonam go, że jest ojcem mojego nienarodzonego dziecka.
Moi rodzice byli bardzo zaskoczeni, gdy powiedziałam im o mojej decyzji, jednak nie kwestionowali jej. ś
Ślub odbył się w ścisłym gronie rodzinnym, bez większego zamieszania i białej sukni. Zaledwie miesiąc po ślubie powiedzieć Robertowi, że zostanie ojcem.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zapytał, czy jestem tego pewna. Przytuliłam go i zażartowałam, że kobieta zawsze wie , kiedy zostanie matką. Pomyślałam, że tym samym rozwiązałam swój problem i z niecierpliwością czekałam na dziecko.
W kolejnych miesiącach mój mąż był dla mnie miły, wyremontował jeden z pokoi i wyposażył go we wszystko, czego potrzebowałam. Coraz bardziej przywiązywałam się do Roberta. Przy wypisie ze szpitala powitał nas, ofiarował mi kwiaty i długo wpatrywał się w twarz naszego synka.
Ale było też coś dziwnego w jego zachowaniu.
Kiedy wróciliśmy do domu, kilka razy zapytał mnie, czy chcę mu coś powiedzieć. Myślałam, że spodziewa się, że opowiem mu, jak przebiegał poród i opisałam mu to szczegółowo.
Nie myślałam o tym ,że mogę być przyłapaną na kłamstwie.
Jednak pierwszej nocy mój mąż nie położył się obok mnie w sypialni, ale przeniósł się na kanapę w salonie.
Uznałam, że nie chce mi przeszkadzać, po porodzie. Ale w miarę upływu czasu sytuacja stawała się coraz bardziej nie jasna .
Już chciałam, żeby Robert mnie przytulił i pocałował.
Nie przestawał mówić i uśmiechać się do dziecka, a mnie mijał w milczeniu z daleka. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam go, co się między nami dzieje.
Okazało się, że Robert od pierwszej chwili wiedział, że go okłamuję. Rozwiódł się z poprzednią żoną, ponieważ po wielu próbach posiadania dziecka lekarze stwierdzili, że jest bezpłodny.
Mój mąż miał nadzieję, że wyznam mu prawdę, był gotowy zaakceptować mnie z dzieckiem, mimo że nie było jego. Nie mógł jednak znieść mojego kłamstwa.
Teraz nie jestem ani mężatką, ani rozwódką. Nie chcę stracić męża, kocham go i nie wiem, jak sprawić, by mi wybaczył.