Piszę do ciebie, ponieważ jestem wściekła, ponieważ jestem zraniona, ponieważ nie wiem, jak mogłam kochać zdrajcę, który złamał mi serce.
Marek i ja znamy się od dziecka. Zostaliśmy parą w ostatniej klasie liceum i razem poszliśmy na studia.
Jako studenci mieszkaliśmy razem i żyliśmy jak prawdziwa rodzina.
Zdarzały się noce, kiedy zasypialiśmy głodni, bo nie mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy, ale byliśmy szczęśliwi, bo ja miałam jego, a on mnie.
Przytulaliśmy się do siebie, zasypiałam w jego ramionach, a on zamiast mówić “dobranoc”, co wieczór szeptał mi do ucha, że mnie kocha.
Kiedy skończyliśmy studia, zdecydowaliśmy się zostać razem. Rozmawialiśmy już o rodzinie, dzieciach, marzyliśmy o tym, że pewnego dnia będziemy mieli dużo pieniędzy i kupimy duży dom u podnóża gór, z podwórkiem i basenem.
Marek dostał pracę w dużej firmie, a ja nie miałam szczęścia. Chodziłam na rozmowy kwalifikacyjnej dość długo, aż w końcu zostałem zatrudniona ale w innej firmie.
Dostawałam o wiele mniejszą pensję niż on, ale przynajmniej miałam pewność, że on mnie nie utrzymuje, a ja dokładam się do rodzinnego budżetu.
I chociaż mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, stopniowo zaczęłam kupować rzeczy, które sprawiały, że nasz wspólny dom był przytulny.
Marek szybko awansował w firmie, często jezdził w delegację, a raz na 3 miesiące wyjeżdżał na zagraniczne podróże służbowe gdzieś po Europie.
Pewnego wieczoru, kiedy wrócił do domu, powiedział mi, że wysyłają go służbowo na rok do biura w Sztokholmie. Zalałam się łzami, bo nie mogłam sobie wyobrazić, że będziemy tak długo osobno.
Mark wydawał się zirytowany moimi łzami i nie próbował mnie pocieszyć ani przytulić. I pierwszy raz, kiedy kładliśmy się spać, nie powiedział mi, że mnie kocha.
Rozum podpowiadał mi, że coś się dzieje, ale serce nie chciało zaakceptować tych znaków.
W dniu jego wyjazdu rozstaliśmy się bez emocji. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało. Kilka dni później otrzymałam e-maila od Marka.
Podziękował mi za wspólne lata. Powinien był mi powiedzieć już dawno temu, ale wciąż nie mógł zebrać się na odwagę, by powiedzieć mi, że od kilku miesięcy jest w związku ze swoją koleżanką z pracy.
Ona również była z nim w Sztokholmie. Życzył mi dużo szczęścia i żebym znalazła sobie kogoś innegon jak on. I to było wszystko.
Płakałam przez kilka dni, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. Ponieważ mężczyzna, który nie ma odwagi zerwać ze swoją dziewczyną twarzą w twarz, nie zasługuje na jej łzy.
Wiem, że mi przejdzie, wiem. Ale jak mam teraz komukolwiek uwierzyć?