Zbliżał się mój bal maturalny i chociaż nie miałem dziewczyny, było to dla mnie ekscytujące wydarzenie.
Powiedziałem sobie, że Bóg wie co robi i kiedy nadejdzie czas, w jakiś sposób wskaże mi dziewczynę, z którą będę tańczył przez całą noc.
Kiedy nadszedł wielki dzień, założyłem piękny strój i z błogosławieństwem mojej rodziny i bliskich udałem się do restauracji, w której mieliśmy świętować.
Od samego początku moją uwagę przykuła dziewczyna z sąsiedniej klasy, która podobnie jak ja była singielką.
Poznałem ją już wcześniej, wiedziałem, że ma na imię Sabina, ale nigdy nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.
Dopiero na balu zauważyłem, że jest szczupła, piękna i uśmiechnięta.
I miała wspaniałe blond włosy, które opadały jej na ramiona.
Podszedłem do niej, zaprosiłem do tańca i tak przetańczyłem z nią całą noc. Następnego ranka wiedziałem, że to moja dziewczyna. Zakochałem się – na balu, właśnie w niej, właśnie wtedy, gdy wszyscy kończyliśmy szkołę i każdy z nas szedł w swoją stronę. Nie mogłem spać, jeść ani oddychać.
Ale Sabina nie myślała w ten sposób i nie czuła tego samego. Od znajomych dowiedziałem się, że miała chłopaka, którego planowała poślubić po tym, jak on skończy studia i wróci do miasta.
Czekała na niego przez całe dwa lata, a ja przez całe dwa lata wystawałem pod jej domem, śledząc ją z daleka, kiedy wychodziła, ukrywając się, żeby mnie nie widziała.
Jednocześnie tak bardzo chciałem, żeby mnie zobaczyła, zapytała, co robię, wyznałbym, że nie mogę bez niej żyć.
Taka była prawda – im więcej na nią patrzyłem, tym bardziej się zakochiwałem. To było tak, jakby ktoś rzucił na mnie jakiś urok, zaklęcie miłosne. Miłość, o której ona nic nie wiediała. Kiedy wyszła za mąż za innego, uczestniczyłem nawet w ich ślubie, oczywiście z daleka.
Postanowiłem jednak, że będę na nią czekał, że jeśli będę miał żonę, to będzie nia tylko ona.
Próbowałem z innymi dziewczynami, ale nie było to nic poważnego.
Czekałem i błądziłem przez całe 13 lat. I wtedy stało się nieszczęście – Sara i jej mąż mieli wypadek, rozbili się samochodem.
On zmarł w szpitalu, a ona kontynuowała życie o kulach. Jakby to nie było ironiczne – po tylu latach znów miałem szansę być z kobietą, którą kochałem. Ale wciąż musiałem czekać, zanim Sabina mnie zaakceptuje.
Dopiero w wieku 35 lat spełniło się moje marzenie, o wzięciu w ramiona ukochanej osoby.
Sabina nie miała własnych dzieci z mężem, a po wypadku nie mieliśmy szans na własne dziecko. To nie powstrzymało mnie przed kochaniem jej.
A kule, których nie zdjęła do ostatniej chwili, nie przeszkodziły mi być z nią szczęśliwym. Podziwiając jej piękne długie blond włosy i marząc o zatopieniu się w nich..Sabina i ja żyliśmy szczęśliwie przez 10 lat.
Potem przyszła kolejna próba – zachorowała, musiała przejść operację, a potem chemioterapię, która nigdy nie doszła do skutku. Nie wiem, czy się bała, czy czuła, że jej dni są policzone. Moja żona odmówiła i nie poddała się temu leczeniu.
Zrobiła coś innego – obcięła włosy.
Mogłem powiedzieć, że chłopięca fryzura mojego ukochanego też jej pasowała. Zanim zdążyłem ją zapytać, dlaczego to zrobiła, Sabina nalegała, aby zrobili perukę z jej włosów dla kobiety, która walczy z rakiem i ma szansę pokonać chorobę.
Wiedziała, że dla niej jest już za późno i zamiast stracić swoje wspaniałe blond loki, postanowiła je oddać na zrobienie peruki dla kogoś innego.
Jak mogłabym nie pokochać tej kobiety?
Gdybym miał zacząć wszystko od nowa, nic bym nie zmienił, przeżywałbym każdy dzień i każdą noc w ten sam sposób, ponieważ Sabina była moim całym życiem.