Gdy tylko nadchodzi jesień, moje życie zaczyna się drastycznie zmieniać. Moje dzieci chodzą do przedszkola i tam regularnie zapadają na choroby, bo w tym czasie ich odporność jest szczególnie osłabiona, chociaż innym razem nic takiego nie ma.
Zimą mogą biegać całymi dniami po podwórku, jeść sople lodu i tarzać się w śniegu, wiosną skakać po kałużach, latem zjadać mnóstwo lodów. A gdy nadchodzi wrzesień, chorują. Tak czy inaczej, po prostu kocham tę porę roku, bez względu na wszystko.
Jest pretekst, aby ponownie zaktualizować garderobę, zrobić kilka zdjęć na portalach społecznościowych wśród opadłych liści i oczywiście poczytać książkę, siedząc przy oknie z filiżanką herbaty. Chociaż choroba moich chłopaków jest trochę smutna. Codziennie muszę biegać do ich łóżek z termometrem w rękach i robić wszystko, żeby szybciej wrócili do zdrowia.
Problem leży gdzie indziej. Mój szef jest bardzo rygorystyczny, więc branie dni wolnych nie jest pożądane. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było poproszenie teściowej, aby została z wnukami.
A ponieważ jestem osobą, która szanuje ciężką pracę innych ludzi, zdecydowałam się zapłacić jej określoną kwotę za jej usługi – 100 złotych gotówką, podczas gdy ona za cały dzień pracy zarabiała tylko 70. Wszyscy byli zadowoleni.
Pieniądze otrzymywała mama męża, a my nie musieliśmy siedzieć z dziećmi w zamian za przynoszącą straty pracę i pensję. Ale przez to, że nie pracuje za wdzięczność, wymagania wobec niej są takie same jak w przypadku zwykłej niani, innymi słowy lista wymagań, które musi spełniać teściowa, jest dość duża.
Pomysł ten przyszedł mi do głowy po serii jej docinek typu: „Między innymi pomagam Wam, zabieram dzieci na cały dzień i nie widzę wdzięczności, bzdury”. Zmęczeni słuchaniem jej narzekań zgodziliśmy się na wynagrodzenie nie mniejsze niż w przypadku innych, jeszcze bardziej doświadczonych niań.
Ostatecznie tracąc znacznie więcej środków, przejmując rentę, a co za tym idzie, podwójne świadczenie. Moi chłopcy spędzają czas ze swoją ukochaną babcią, a ona z kolei spędza czas ze swoimi wnukami, a wszystko to na emeryturze.
I wtedy pewnego dnia, w środku dnia pracy, zadzwonił mój telefon: „Rozalia, przyjdź szybko, twoje dzieci spowodowały tutaj pogrom, musimy to wszystko naprawić”.
Jestem pewna, że ktoś, kogo znasz lub Ty osobiście pracowałeś lub zatrudniłeś nianię. I proszę, powiedz mi, czy kiedykolwiek prosiła cię o coś takiego?
To znaczy płacąc jej ponad 100 złotych dziennie, ma czelność żądać naprawienia własnego zaniedbania? A jeśli nie pilnowałaś swojego małego dziecka, a ono wpadło w złość z powodu braku nadzoru, to bądź dobry i sam rozwiąż problem, zamiast sprawiać wrażenie, że to rodzice są winni tego, co się stało.
Ale mimo całego mojego niezadowolenia musiałam iść do teściowej, chociaż w inne dni mąż sam zabiera dzieci i daje pieniądze. Kiedy w końcu dotarliśmy do jej domu, naszym oczom ukazał się oszałamiający widok.
W całej kuchni panował bałagan, nie przesadzam. Naczynia są posmarowane czekoladą i do połowy kuchenka, podłoga i ściany pokryte resztkami poczęstunku, a obok stoją synowie z wyłupionymi oczami.
I tu kobieta mówi: „No to zacznij sprzątać, tu jest mop”. Mam powyżej uszu tego interesu.” Kiedy zapytałam, co się dokładnie stało, dzieci odpowiedziały: „Chcieliśmy zjeść czekoladowe jajka, które kupiła nam babcia, ale zabroniła nam ich dotykać do wieczora i zasnęła.
Dlatego zdecydowaliśmy się ostrożnie otworzyć obie części, obejrzeć zabawkę i ponownie skleić połówki. Poszedłem szukać miski, w której mógłbym roztopić czekoladę i rozsypałem torebkę ryżu. A gdy Wiesław zbierał ryż, ja próbowałam umyć naczynia i podłogę, a babcia się obudziła i wszystko zobaczyła.
Ale nagle w dialog włączył się mój mąż i powiedział: „Mamo, wszystko jest twoją winą. Trzeba było opiekować się bliźniakami, a nie spać w środku dnia. Co innego, jeśli nie będziemy Ci płacić pieniędzy i każemy pracować za darmo, ale daliśmy ci możliwość spędzenia czasu z wnukami i zarobienia kilkuset do emerytury. Bądź więc grzeczna, uważaj na siebie i posprzątaj sama i nie przeszkadzaj nam”.
Biorąc chłopców za rękę, nasza rodzina opuściła dom teściowej, ale najciekawsze wydarzyło się następnego dnia, gdy mój mąż chciał odwiedzić mamę w jakichś sprawach i nie mógł otworzyć drzwi, bo były zamknięte od środka, co oznaczało, że ktoś jest w domu.
Poza tym w oknach paliło się światło. A kilka dni później sama przyszła do nas z żądaniem zapłaty za ten feralny dzień. Przecież byłem z dziećmi, więc daj mi 100zł i nie chcę o niczym słyszeć.
Oczywiście nikt nie dał jej pieniędzy. I w ogóle, która normalna opiekunka pozwoliłaby sobie zasnąć w pracy, narażając przy tym bezpieczeństwo swoich podopiecznych.
Mogli przewrócić garnek z gorącą wodą podczas topienia czekolady lub po prostu zrobić coś głupiego. A co o tym myślisz?