Kiedy moje dzieci dorosły, postanowiłam wrócić do pracy. Mój mąż zarabiał wtedy dobre pieniądze i razem z moją pensją żyliśmy bardzo dobrze. Niczego nie odmawialiśmy naszym dzieciom. Wydawaliśmy dużo pieniędzy na remonty i nowe meble.
Mój mąż zawsze powtarzał, że jak tylko skończy 60 lat, przejdzie na emeryturę. Prawdę mówiąc, ani ja, ani dzieci nie wierzyliśmy, że dotrzyma tej obietnicy.
Ale udało mu się wszystkich zaskoczyć. Po świętowaniu swoich urodzin złożył wypowiedzenie. Później zaczął wypełniać dokumenty emerytalne.
Od tego czasu nasza rodzina przeżywa koszmar. Kłóciliśmy się każdego dnia, bo mojemu mężowi zawsze coś się nie podobało. Nigdy wcześniej tak nie było. Od tamtej pory nie miałam chwili spokoju.
Miałam szczęście, że przyjaciele od czasu do czasu zapraszali mojego męża na ryby i piwo. Tylko w ten sposób mogłam odpocząć od ciągłych wyrzutów i uwag.
Wtedy zaczęłam prosić męża, by znalazł sobie pracę przynajmniej na pół etatu. Nie chodziło o pieniądze, ale o zabicie czasu. Naprawdę nie wiedziałam, jak uciec od faktu, że mój mąż wściekał się na mnie o wszystko. Wtedy zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy – jeśli człowiek nie ma nic do roboty, zaczyna wariować.
Denerwowało go wszystko na świecie: od mnie po dzieci. Wszystko robiłam źle.
Takie życie jest dla mnie niezwykle wyczerpujące. Jestem zmęczona życiem w ciągłym stresie. Ale nie mam możliwości rozwiązania tej sytuacji. Nie wiem co robić.